Agencja ratingowa podkłada bombę pod strefę euro
W USA rynki od dłuższego już czasu czekały na pretekst do rozpoczęcia realizacji zysków. Wydawało się, że we wtorek takiego pretekstu nie dostaną, bo zarówno dane makro jak i raporty kwartalne spółek były dobre.
28.04.2010 | aktual.: 28.04.2010 10:15
W USA rynki od dłuższego już czasu czekały na pretekst do rozpoczęcia realizacji zysków. Wydawało się, że we wtorek takiego pretekstu nie dostaną, bo zarówno dane makro jak i raporty kwartalne spółek były dobre.
Po sesji poniedziałkowej raport kwartalny opublikował Texas Instruments. Były lepsze od prognoz i akcje po sesji poniedziałkowej drożały, ale w czasie sesji wtorkowej taniały. Przed sesją DuPont, Tyco i 3M (prawdziwa amerykańska gospodarka w pigułce) opublikowały raporty kwartalne z wynikami lepszymi od oczekiwań. Dodatkowo 3M podniosła prognozy na ten rok. Jednak UPS (firmy kurierskie uważane są za barometr gospodarki) nieco rozczarował.
Spójrzmy na dane makro. Raport S&P/Case-Shiller, który opisuje rynek nieruchomości w USA był dosyć dwuznaczny. Owszem, ceny zarówno w 10. jak i 20. największych miastach wzrosły (po raz pierwszy od grudnia 2006 roku) w stosunku do poprzedniego roku (odpowiednio o 1,4 i 0,6 proc.), ale w stosunku miesięcznym ceny drugi miesiąc z rzędu spadały. Jednak publikowany przez Conference Board indeks zaufania konsumentów wzrósł w kwietniu mocniej niż oczekiwano (z 52,3 na 57,9 pkt). W sumie były to dobre dane.
Skąd więc ten pesymizm? Na pozór sytuacja jest jasna. Agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła ratingi dla gospodarek Portugalii (o dwa poziomy) i Grecji (o trzy poziomy) do statusu śmieciowego. Perspektywa ratingu Grecji również została określona jako negatywna. Grecja jest pierwszym krajem ze strefy euro, którego dług utracił rating inwestycyjny. Amerykanie przez wiele miesięcy lekceważyli grecki problem słusznie zakładając, że UE i MFW muszą Grecji pomóc.
Mieli rację, ale nie przewidzieli tego, że Unia jest taka nieruchawa, a kanclerz Angela Merkel (mająca w perspektywie 9 maja wybory regionalne) będzie zdobywała głosy wyborców dla swojej partii wyrażając sceptycyzm i mnożąc warunki, pod którymi Grecja może dostać pomoc. Gdyby tę pomoc otrzymała dwa miesiące temu problem zostałby zduszony w zarodku, a teraz mamy już nie tylko problem Grecji. Jest problem wiarogodności strefy euro. Owszem, Grecja i Portugalia to maleńkie gospodarki, ale za chwilę panika może sięgnąć Hiszpanii i Włoch, a wtedy całą strefa po prostu się zawali. Zakładam, że jest jeszcze czas, żeby szybkim działaniem nie dopuścić do realizacji takiego scenariusza, ale jeśli politycy nadal będą dzielili włos na czworo to niedługo rozpoczniemy drugą fazę kryzysu.
Rynek akcji od dawna był już i tak gotowy do rozpoczęcia realizacji zysków. Być może nie zareagowałby gwałtownie na informacje o Grecji i Portugalii, bo rzadko na takie informacje reaguje. Jednak w końcu gracze musieli zrozumieć, że potężne umocnienie dolara obniża konkurencyjność gospodarki USA. Poza tym tracące na wartości surowce obniżały ceny w sektorze surowcowym. W tej sytuacji nie ma się co dziwić, że indeksy spadały i to spadały mocno. Byki dwa razy próbowały kontrataku, ale tym razem kupowanie na spadkach nie dało dobrych wyników. To jest poważne ostrzeżenie. Indeks spadły po dwa procent i to najprawdopodobniej rozpoczyna okres dłuższej korekty. Potrzebne jest jednak jeszcze potwierdzenie, czyli jakaś formacja techniczna.
GPW rozpoczęła wtorkową sesję od spadku WIG20. Nie był to jednak spadek duży – niczym nie różniliśmy się in minus w stosunku do tego, co widać było na innych rynkach europejskich. Po prostu realizowano zyski. Wystarczyło niewielkie odbicie na rynku niemieckim, żeby po dwóch godzinach WIG20 wrócił do poziomu z poniedziałku. Jednak przed południem indeksy w Europie się załamały, a to znowu sprowadziło WIG20 do sesyjnego minimum, które indeks przełamał tuż po południu.
Potem było już tylko gorzej, bo rynki europejskie i początek sesji w USA zdecydowanie nie sprzyjały bykom. Fixing dorzucił jeszcze 10 punktów in minus i indeks WIG20 spadł o 1,6 proc. To i tak było niewiele, bo dopiero po 17.00, po decyzji agencji Standard&Poor’s, na rynkach zapanował prawdziwy chaos i panika. Plusem był jedynie mały obrót. Dzisiaj ten względny spokój na początku sesji odchorujemy. Indeksy powinny mocno spadać. Potem może być jednak różnie, bo wystarczą dobre informacje z frontu walki z długiem Grecji, żeby rozpoczęło się polowanie na odbicie w USA.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi