Agencje ratingowe Standard&Poor's i Moody's w centrum uwagi inwestorów

Drugi tydzień lipca był początkiem publikacji raportów kwartalnych w USA. Jednak to nie informacje napływające z amerykańskich spółek były najważniejsze dla wydarzeń na giełdzie za oceanem.

15.07.2011 | aktual.: 15.07.2011 16:59

Drugi tydzień lipca był początkiem publikacji raportów kwartalnych w USA. Jednak to nie informacje napływające z amerykańskich spółek były najważniejsze dla wydarzeń na giełdzie za oceanem.

Stany Zjednoczone

"Gwiazdami" mijających dni były niewątpliwie agencje ratingowe, Standard&Poors oraz Moodys, i nadal nierozstrzygnięta kwestia podniesienia progu zadłużenia budżetowego USA.

Na dobrą sprawę dane makro zeszły na drugi plan, a rynek "żył" kolejnymi niepokojącymi informacjami dotyczącymi bądź obniżenia ratingu, bądź możliwości obniżenia ratingu dla kolejnego kraju.

Już pierwsze dni tygodnia zapowiadały dużą nerwowość. Nieoczekiwanie dowiedzieliśmy się, że kolejnym państwem, które może być objęte pakietem pomocowym, będzie, nie tak jak "można" było się spodziewać, Hiszpania, tylko Włochy. Później było jeszcze "ciekawiej", a prym wiodły tutaj agencje ratingowe. Moodys obniżył rating długu Irlandii do śmieciowego. Patrząc na to przez pryzmat rentowności obligacji irlandzkich, może nie jest to dziwne, lecz dziwnym zbiegiem okoliczności wszystkie negatywne informacje skumulowały się w ciągu paru dni. Temat Włoch i Irlandii wprowadził dużą nerwowość na giełdach na całym świecie, lecz na tym nie koniec. Wobec braku porozumienia na linii Obama- Kongres, dotyczącego podniesienia progu zadłużenia USA, agencje Moodys i Standard&Poors po raz kolejny ostrzegły, że jeżeli w ciągu najbliższych dni do porozumienia prezydenta Stanów Zjednoczonych z republikanami nie dojdzie, potrójne A, jakie ma "amerykański dług" zostanie zweryfikowane w dół.

Co więcej, agencja S&P poszła o krok dalej, twierdząc, że jeżeli polityczna debata nadal będzie się wydłużać, istnieje 50% szansa na obniżenie ratingu (AAA) dla USA. W podobnym tonie wypowiedziała się agencja Moodys. To już drugie tego typu ostrzeżenie w ciągu ostatnich miesięcy.

Nie dziwi więc, że raport szefa FED, jaki zaprezentował przed Izbą Reprezentantów, tylko chwilowo poprawiał nastroje na Wall Street, a raport półroczny zaprezentowany przed Komisją Bankową Senatu, był pochodną tego, co usłyszeliśmy w środę i nie wniósł do obrazu rynku nic.

Nic więc dziwnego, że raporty makro, które w normalnych okolicznościach byłyby istotne dla zachowania indeksów, zeszły całkowicie w cień wyżej opisanych informacji. Warto zwrócić uwagę, że mimo obaw związanych ze spowolnieniem gospodarczym, wyniki spółek amerykańskich (przynajmniej te publikowane do tej pory) nie są złe. Pozytywnie zaskoczyły amerykańskie banki JP Morgan i Citi. Lepsze wyniki za pierwszy kwartał opublikował również Halliburton i Google. Ilość nowo rejestrowanych bezrobotnych była mniejsza niż oczekiwał tego rynek i wyniosła 405 tys. (prognoza 410 tys.). Wzrosła również sprzedaż detaliczna zarówno w ujęciu miesięcznym, jak i rocznym. Jednak bez uwzględnienia sprzedaży samochodów spadła r/r z 8% do 7,9%.

To, że rynek żyje w tej chwili sprawą budżetu Stanów Zjednoczonych potwierdzać może reakcja na piątkowe dane o produkcji przemysłowej i odczyt Indeksu NY Empire State. Tak jak dane o produkcji były bliskie konsensusu, tak indeks produkcyjny w regionie Nowego Jorku zaskoczył negatywnie i spadł o -3,76, lecz mimo to kontrakty na amerykańskie indeksy zaczęły delikatnie rosnąć. Na weekend przewidziane są kolejne debaty, które mają na celu wyjaśnić kwestie podniesienia progu zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Jeżeli prezydent Obama w końcu dojdzie do porozumienia z republikanami, należy się spodziewać olbrzymiej euforii na Wall Street. Jeżeli do 2 sierpnia porozumienia nie będzie, nawet nie chcę myśleć, co może wydarzyć się na giełdach na całym świecie.

Konrad Widuliński

Polska i Europejskie Rynki Wschodzące

Za nami kolejny nerwowy tydzień. Sytuacje podgrzewają doniesienia z krajów PIGS, ale nie tylko. W piątek agencja ratingowa Standards&Poors poinformowała, że istnieje 50 proc. szans, że w ciągu najbliższych 90 dni USA utracą najwyższą ocenę ratingową (AAA) w związku z impasem w rozmowach o zwiększeniu pułapu zadłużenia kraju. Nerwowa atmosfera na świecie negatywnie przekłada się na notowania naszych indeksów, a także na kurs złotego. Kursowi złotego zaszkodziły też środowe dane o inflacji, która mocno spadła w czerwcu do 4,2%, co zaskoczyło analityków, którzy spodziewali się spadku tylko do 4,8% z 5% w maju. Z poniedziałkowej projekcji NBP wynika, że tendencja spadkowa inflacji się utrzyma i w przyszłym roku spadnie ona do 2,7 a w 2013 do 2,4%. Zagadką pozostanie więc, dlaczego RPP tak się spieszyła z podwyżkami stóp procentowych, tym bardziej, że według tej projekcji polskie PKB ma się w kolejnych latach również osłabiać. Do końca miesiąca do KNF trafi prospekt emisyjny PKO BP. Dokładnie nie wiadomo, ile z
51% posiadanych akcji Skarb Państwa zdecyduje się sprzedać. Na razie pewne jest, że będzie to 10%, które należą do BGK, ale spekuluje się, że oferta może być dwa razy taka, a wówczas na rynek trafiłyby akcje warte 10 mld złotych. Kolejna duża emisja prywatyzacyjna na pewno nie pomoże naszemu rynkowi, który i tak już cierpi na brak napływu nowej gotówki. Z pomocą mogą przyjść jedynie inwestorzy zagraniczni, ponieważ możliwości OFE się praktycznie wyczerpały, a inwestorzy indywidualni nie garną się do kupowania akcji.

Jacek Maleszewski

Europa Zachodnia

Kolejne informacje z fiskalnie zagrożonych państw grupy PIIGS spowodowały, że inwestorzy na Starym Kontynencie czekający na letnie odbicie muszą jeszcze uzbroić się w cierpliwość. Główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym zgodnie wylądowały na lekkich minusach.
Tym razem przebieg całego tygodnia zdeterminowany był przez nienajlepsze nastroje w jego pierwszej połowie, do czego przyczyniły się dochodzące do inwestorów wieści z największej gospodarki grupy PIIGS, czyli Włoch. Nagła decyzja włoskiego ministra finansów o opuszczeniu unijnego posiedzenia i powrocie do ojczyzny została jednoznacznie zinterpretowana jako zapowiedź ewentualnych kłopotów fiskalnych, co przełożyło się na sporą nerwowość na europejskich rynkach. Sytuacja ustabilizowała się dopiero w czwartek po pozytywnej decyzji włoskiego parlamentu w kwestii pakietu cięć budżetowych oraz udanej aukcji włoskich 5-letnich obligacji, co zdecydowanie oddala od Włoch widmo „euro-bankruta”. Jednakże obserwatorzy całej sytuacji każą „trzymać rękę na pulsie”. Wszakże ewentualne problemy Włoch to zupełnie inny kaliber. Łączny udział PKB państw, które otrzymały już pomoc (Grecja, Irlandia i Portugalia) w PKB strefy euro to zaledwie 6 proc., podczas gdy udział PKB samych Włoch wynosi prawie 17 proc. Z kolei poziom
włoskiego długu publicznego do włoskiego PKB to prawie 120 proc. Pod tym względem Italia jest na mało zaszczytnym drugim miejscu zaraz po Grecji. O ile włoscy politycy zgodnym chórem twierdzą, że reakcja rynków była zupełnie nieadekwatna do sytuacji, o tyle do całkowitego uspokojenia nastrojów potrzebne są konkretne systemowe reformy finansów publicznych, nie tylko zresztą włoskich, ale również hiszpańskich.
Tydzień europejscy inwestorzy kończą w lekko pozytywnych nastrojach, do czego przyczynił się dobry początek wyników kwartalnych amerykańskich i europejskich koncernów. Jeśli publikowane w piątek wieczorem „stress-testy” europejskich banków nie przyniosą przykrych niespodzianek, a kolejne raporty kwartalne będą lepsze od oczekiwań, to z tygodnia na tydzień szanse na tak długo oczekiwane odbicie na parkietach Starego Kontynentu będą coraz większe.

Piotr Trzeciak

Surowce

Za nami dość nudny tydzień na rynkach surowcowych. Ceny ropy i miedzi kończą tydzień na poziomach zamknięcia sprzed 5 dni. W tym czasie złoto pobiło kolejny już raz cenowy rekord wszechczasów. Obrazując sytuację na rynku, można się było spodziewać podobnego rozwoju wydarzeń na rynku surowcowym. Mianowicie, obawy o tempo wzrostu gospodarki światowej, szybko rozprzestrzeniający się kryzys w strefie euro oraz perspektywa obniżenia ratingu Stanom Zjednoczonym (mało prawdopodobna) spowodowały wzrost awersji do ryzyka, a co za tym idzie ucieczkę kapitału w bezpieczne aktywa. Tak można wytłumaczyć ostatnie wzrosty na złocie oraz mocny ruch na franku szwajcarskim. Nie było tu wpływu rynku walutowego, który zachowywał się neutralnie, stad brak większego ruchu na ropie i miedzi. Ropa naftowa typu Crude notowana jest po 96 dolarów za baryłkę, natomiast miedź doszła do poziomu 9615 dolarów za tonę. Wspomniany nowy rekord cenowy na złocie wyniósł 1587 dolarów za uncję (w cenach zamknięcia).

Tomasz Ray-Ciemięga

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)