Airbnb w tarapatach? Kolejne miasto ogranicza wynajem mieszkań przez popularny serwis
Były już San Francisco, Berlin, Barcelona, Dubrownik i Reykjavik, teraz przyszedł czas na Paryż. Władze kolejnego miasta, tym razem stolicy Francji, chcą ograniczyć możliwość wynajmu mieszkań za pośrednictwem Airbnb.
Każdy, kto wynajmuje w Paryżu mieszkania, m.in. przez takie serwisy jak Airbnb, musi do końca grudnia br. zarejestrować się na specjalnie stworzonej do tego celu stronie internetowej. W przeciwnym wypadku udostępnianie pokoju lub mieszkania będzie traktowane jako przestępstwo.
Obecnie paryżanie mogą wynajmować lokum przez 120 dni w roku, jednak limit ten najprawdopodobniej zostanie wkrótce zmniejszony o połowę. To jeden z pomysłów władz metropolii na ograniczenie popularności Airbnb, które świetnie się w niej przyjęło – turyści mogą korzystać z 55 tys. pokoi lub mieszkań. Dla niektórych to główne źródło utrzymania. Mieszkańcy zauważyli, że przez to dostępność lokali dla mieszkańców miasta dramatycznie spadła i wynajęcie nowego miejsca czasami trwa kilka miesięcy.
To nie jedyny problem. Kolejnym jest overtourism, czyli "przeturystycznienie", za które obwinia się m.in. Airbnb. Do Paryża przyjeżdża wielu turystów, którzy chcą jedynie zrobić sobie "selfie" na tle wieży Eiffla, a jeśli przyjeżdżają na kilka dni, to jedzenie kupują głównie w marketach i mają najczęściej tanie zakwaterowanie. Nie jest to na rękę ani restauratorom, ani hotelarzom. Z resztą sami urlopowicze są coraz mniej zadowoleni – chociażby z powodu wiecznych kolejek do najważniejszych atrakcji.
Miasta, do których ściągają turyści, są też najczęściej atrakcyjne dla tych, którzy chcą rozpocząć nowe życie. A lokali najczęściej nie przybywa lub przybywa zbyt wolno, zwłaszcza w dobrych lokalizacjach. Przez to są one horrendalnie drogie. Przykładem jest Berlin, przez lata uważany za najtańszą stolicę Europy Zachodniej. Obecnie można zapomnieć o czynszu za 250 euro za miesiąc - wynosi on dwa razy więcej. Dlatego mieszkańcy popularnych turystycznych miejsc mówią "dość". Wolą mieć mniej turystów, ale lepiej się nimi zająć i pozwolić im cieszyć się miastem. Przy okazji będą mogli odzyskać rynek mieszkaniowy i obniżyć ceny najmu.
Nie taki był cel Airbnb…
Co ciekawe, popularny serwis wynajmu mieszkań powstał, aby nie tylko promować turystykę, ale przede wszystkim wspierać integrację z mieszkańcami, którzy mieli gościć u siebie w domu podróżnych i pokazywać im swoje ulubione miejsca czy dzielnice. Na początku pomysł się sprawdzał, ale coraz częściej wynajmujący na tego typu serwisach działają jak pośrednicy nieruchomościowi, mają kilka lokali i traktują je jako główne źródło zarobku.
Jest to sprzeczne z regulaminem Airbnb, jednak serwis nie jest w stanie tego zweryfikować. Czasami robią to same miasta. Przykładowo w Barcelonie w ciągu 1,5 roku otworzono ponad 6 tys. postępowań administracyjnych wobec właścicieli mieszkań. Równocześnie protestują też właściciele hoteli, którzy – w przeciwieństwie do wynajmujących na Airbnb – muszą spełniać szereg wymogów prawnych i podatkowych.
Źródło: Polityka