"Alimenciarze" pójdą do przymusowej pracy
Od dziś obowiązuje ustawa o funduszu alimentacyjnym. Rodzice, którzy nie płacą alimentów będą wpisani do rejestru dłużników, a nawet przymuszani do pracy.
01.10.2008 | aktual.: 01.10.2008 11:54
Od dziś obowiązuje ustawa o funduszu alimentacyjnym. Rodzice, którzy nie płaca alimentów będą wpisani do rejestru dłużników, a nawet przymuszani do pracy.
Tylko 12 proc. samotnych rodziców otrzymuje systematycznie alimenty, informuje "Rz". Wiadomość o przywróceniu funduszu wielu rodziców samotnie wychowującycy dzieci napawa optymizmem.
"Nareszcie. Nie mogłyśmy oficjalnie wchodzić w nowe związki, bo traciłyśmy zasiłek. Fundusz postawi do pionu byłych mężów" - mówi "Rz" 35-letnia Beata Pawelec z Zabrza.
Od dzisiaj takim rodzicom ma pomagać przywrócony po czterech latach Fundusz Alimentacyjny. Będą nim zarządzać gminy. To one będą próbować wyegzekwować pieniądze od dłużnika, informuje "Rz".
"Najpierw gmina przeprowadzi tzw. wywiad alimentacyjny wraz z odebraniem oświadczenia majątkowego od dłużnika" – mówi „Rz” Joanna Błachowska-Kurbiel ze szczecińskiego magistratu.
Jak pisze "Rz" następnie dłużnikiem zainteresuje się komornik i urząd skarbowy. Jeśli okaże się, że nie pracuje, gmina wezwie go do podjęcia pracy. A jeśli odmówi, straci prawo jazdy i zajmie się nim prokuratura. Po sześciu miesiącach niepłacenia gmina wpisze go do rejestrów dłużników. W Polsce największym jest Krajowy Rejestr Długów. Taki wpis może być bardzo niewygodny.
"Oznacza to utratę wiarygodności wobec banków, firm pośrednictwa ratalnego, operatorów telefonicznych, dostawców Internetu, telewizji cyfrowych i satelitarnych, wynajmujących lokale – wylicza Andrzej Kulik, rzecznik prasowy KRD.
Sylwia Chutnik z Fundacji MaMa również jest zadowolona, że powraca fundusz. Ma nadzieję, że osoby, które chronicznie nie płacą alimentów wreszcie przestraszą sie konsekwencji. Obecnie w Polsce alimenty wynoszą średnio 200 – 400 zł.
Co o funduszu myślą rodzice zobowiązani do płacenia alimentów? Wielu z nich twierdzi, że nowe zasady są zbyt rygorystyczne. Twierdzą oni, że przecież w wiekszości przypadków rodzice nie płacą, bo są np. bezrobotni i nie mają wyboru.
"Wielu, niestety, nie może sprostać wygórowanym kwotom, a sądy nie zwracają uwagi na protesty, wyliczenia kosztów utrzymania, wydatki na leczenie itp., jakie mężczyzna przedstawia. Powszechne są oszustwa matek w zakresie zawyżania kosztów utrzymania dzieci, np. na czas procesu alimentacyjnego zapisują dzieci do przedszkoli prywatnych, wynajmują nianię za 1200 zł, leczą tylko prywatnie, mnożą rachunki sklepowe i wydają miesięcznie po pół tysiąca na ubranka - mówi "Rz" Ireneusz Dzierżęga z Centrum Praw Ojca i Dziecka.