Ameryka boi się polskiej stali

- Producenci wyrobów stalowych ze Stanów Zjednoczonych poprosili amerykański rząd o interwencję i ochronę przed stalą z Europy. Na liście państw, które w ostatnich w ostatnich miesiącach zwiększyły eksport do USA, umieścili m.in. Polskę.

Rzeczywiście zagrażamy amerykańskiemu hutnictwu. W ostatnim roku zwiększyliśmy eksport o 120 proc. z 5 do 11 tys. ton - mówi z sarkazmem Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Ilość stali wyeksportowanej z Polski za ocean wystarczyłaby na uzbrojenie ok. 10 km autostrady. W skali państwa takiego jak Stany Zjednoczone z pewnością nie stanowi to zagrożenia.

Zdaniem "Pulsu Biznesu" to raczej europejskie huty mogą obawiać się konkurencji z USA, ponieważ amerykańscy producenci prowadzą poważne inwestycje. Dotychczas wyroby ze Stanów Zjednoczonych ustępowały europejskim pod względem jakości.

Groźba zamknięcia amerykańskiego rynku może okazać się poważna w skutkach, ze względu na wpływ na cały europejski sektor hutniczy. - W USA regulacje chroniące rynek wprowadza się błyskawicznie. Bywa, że kiedy z Europy wypływa statek z towarem, ceł nie ma, a kiedy dopływa na miejsce, okazuje się, że właśnie zostały wprowadzone. Nasza wymiana z USA jest niewielka. Jeśli jednak Amerykanie zamkną rynek, w Europie znów wróci problem ograniczania mocy produkcyjnych, wygaszania pieców i redukcji zatrudnienia - twierdzi Jerzy Bernhard, prezes Stalprofitu.

Jak czytamy w gazecie, amerykańskie huty po raz drugi próbują rozpętać stalową wojnę. Pierwszy raz udało im się to jedenaście lat temu, gdy USA nałożyły cła na stal z Europy, Japonii i Chin. WTO po skardze Komisji Europejskiej uznała te sankcje za nielegalne. W odwecie Europa wprowadziła też blokadę na przywóz niemal wszystkich produktów z USA.