Ameryka uniknie bardzo mocnego spowolnienia
W 2008 r. gospodarki zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych przyhamują do 2 proc. PKB. Nasza część Europy na hamulec naciśnie słabiej.
27.12.2007 | aktual.: 27.12.2007 12:44
Jaki będzie 2008 rok dla światowej gospodarki?
Jan Winiecki, doradca ekonomiczny West LB Bank Polska: Przewiduję spowolnienie, co zresztą nie wyróżnia mnie spośród innych ekonomistów — takie prognozy zaczęły pojawiać się już latem 2007 r. Dotyczą one jednak przede wszystkim świata zachodniego. Spodziewam się wyhamowania wzrostu gospodarczego w USA do około 2 proc., podobnie spadnie dynamika w krajach starej Unii Europejskiej. Niektórzy spodziewają się, że spadek w USA będzie większy, jednak, moim zdaniem, gospodarka amerykańska ma wyjątkową zdolność regeneracji i skończy się na 2 proc. wzrostu PKB. Gospodarki naszej części Europy też wyhamują, jednak dynamika PKB będzie znacznie wyższa niż na Zachodzie. Poważniejsze spowolnienie przyjdzie dopiero w 2009 r. W Azji nie spodziewam się zauważalnego wyhamowania ze względu na etap rozwoju tamtejszych gospodarek — w mniejszym stopniu uzależnionych od cyklu koniunkturalnego, w większym — od wchodzenia w fazę tworzenia infrastruktury technicznej gospodarki.
Skąd to spowolnienie?
To efekt kończącej się fazy ekspansji cyklu koniunkturalnego — bardzo długiej zresztą. Na fali tej ekspansji płynęły właśnie mniejsze i średnie kraje — jak Polska — których gospodarki uzależnione są w większym stopniu od handlu (dzięki temu bardziej korzystają z wysokiej globalnej koniunktury).
Nie boi się pan głębszej korekty w USA?
Nie biorę pod uwagę dramatycznego załamania gospodarki amerykańskiej czy strefy euro w wyniku kryzysu na rynku kredytów hipotecznych o niższej jakości. Zwykle nowe instrumenty obarczone są pewnym ryzykiem, i w tym przypadku nie wszystko zadziałało, jak trzeba. Ale rynek to wyrówna. Choć oczywiście trzeba będzie za to zapłacić i zrobią to banki — potem przez wiele lat będą ostrożniejsze. Gorzej byłoby, gdyby rządy próbowały przy tym gmerać, bo zawsze w takich sytuacjach koszty rosną — tak było np. w przypadku bankructwa Enronu czy rynku dotcomów, wskutek czego dziś wiele firm nie chce wchodzić na giełdy amerykańskie, a nawet część firm amerykańskich decyduje się przenieść na inne rynki.
Czy w Polsce możemy jakoś zabezpieczyć się przed spowolnieniem?
Nie ma rad, z których skorzystanie zmieniłoby wiele w ciągu jednego roku. W dłuższej perspektywie pomocne byłoby zwiększenie elastyczności gospodarki przez zmniejszenie udziału wydatków publicznych w PKB i prowadzenie ostrożnej polityki pieniężnej. To ważne zwłaszcza teraz, gdy spowalnia produkcja, a rośnie inflacja. Taka sytuacja wymaga dużej rozwagi od ludzi zajmujących się polityką monetarną.
Nie są rozważni?
Powiem tyle, że ich decyzje są asymetryczne. Trudno przychodzi im podwyższanie stóp, gdy trzeba, natomiast chętnie je obniżają, gdy tylko mają do tego okazję. Rynki finansowe to zresztą już zauważają i stopy procentowe kredytów udzielanych przez banki komercyjne rosną, niezależnie od wysokości stóp procentowych NBP. Choć oczywiście byłoby lepiej, gdyby różnica między stopą referencyjną a stopami rynkowymi była mniejsza.
Bartosz Krzyźaniak
Polecamy:
» Codzienny przegląd prasy ekonomicznej