Amerykańscy konsumenci w coraz gorszych nastrojach

Po poniedziałkowej sesji, podczas której królowała niepewność, gracze w USA czekali we wtorek na publikację danych makro licząc na to, że dostarczą one pretekstu do wykreowania mocniejszego ruchu indeksów.

Amerykańscy konsumenci w coraz gorszych nastrojach
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

24.02.2010 09:21

Okazało się, że rzeczywiście tak się stało, ale nie był to ruch pożądany przez obóz byków.

Raport Case-Shiller o cenach domów nikogo specjalnie nie zaskoczył. Oczekiwano, że w stosunku do zeszłego roku ceny spadną w 10 metropoliach o 3 procent, a w 20 się nie zmienią. Realne dane mówiły o spadku odpowiednio o 2,4 proc. i 3,1 proc. Jednak publikowany przez Conference Board indeks zaufania konsumentów po prostu graczy zszokował. Indeks spadł z 56,5 do 46 pkt. (oczekiwano 55 pkt.). Dopiero przekroczenie 90 pkt. sygnalizuje stabilny wzrost gospodarczy.

Konsumenci po trzech miesiącach poprawy nastrojów wrócili do sytuacji sprzed 10 miesięcy. To sytuacja na rynku pracy tak pogarsza nastroje. Co prawda Amerykanie (i nie tylko Amerykanie) często co innego mówią (na tym polega badanie Conference Board), a co innego robią (o tym mówią na przykład dane o sprzedaży detalicznej)
, ale nie ulega wątpliwości, że raport mógł graczy zaniepokoić. Popyt wewnętrzny tworzy 2/3 PKB w USA, więc złe nastroje konsumentów mogą przełożyć się na powrót do recesji.

Na rynek akcji wpływały nie tylko raporty makro. Po poniedziałkowej sesji raporty sieci sprzedaży Nordstrom i spółki high-tech Brocade Communications nie podobały się graczom – w czasie normalnej sesji ceny ich akcji też spadały. Publikowane przed sesję raporty kwartalne wielu sieci sprzedaży były zróżnicowane. Home Depot miał zysk wyraźnie większy od prognoz. Podobnie Sears i Target przekroczyły oczekiwania (jednak akcje taniały). Office Depot i Macy’s rozczarowały. W sumie takie raporty nie mogły pomóc, bo indeks zaufania konsumentów postawił znak zapytania nad przyszłymi ich zyskami.

Można powiedzieć, że rynek akcji zapłacił za podciąganie indeksów na bardzo małym obrocie, rzadko kiedy bowiem publikacja indeksu Conference Board doprowadza do tak mocnej reakcji. Niedźwiedzie wykorzystały tę publikację do sprowadzenia indeksów do właściwego poziomu. Nie wiemy jeszcze, czy indeks S&P 500 rysuje falę C korekty (scenariusz pesymistyczny), czy prawe ramię nieco krzywej formacji odwróconej RGR (optymistyczny). Zakładam, że sytuacja wyjaśni się do końca przyszłego tygodnia.

GPW rozpoczęła wtorkową sesję podobnie jak i inne giełdy europejskie: wzrostem. Reakcja rynku na publikowane przez spółki (Agora, Lotos i TPSA) raporty kwartalne była dosyć dziwna. Lotos i Agora opublikowały raporty lepsze od oczekiwań, ale cena akcji Lotosu rosła tylko na początku sesji, a Agory spadała, bo pojawiła się chęć do realizacji zysków. Najlepiej z tej trójcy zachowywała się TPSA, która opublikowała raport sporo gorszy od oczekiwań. Jej prognozy też były słabe, ale zapowiedziano wypłatę dywidendy w wysokości 1,5 zł/akcję (blisko 10 procent wartości akcji), a to zachęciło do kupna akcji.

Wzrost indeksów bardzo szybko zamienił się jednak w marazm, a po publikacji indeksu Ifo i danych o polskim rynku pracy i sprzedaży detalicznej indeksy zabarwiły się na czerwono. Potem indeksy na innych giełdach też zeszły pod kreskę, a to dodatkowo pogorszyło sytuacją na GPW. Od południa rynek wszedł w marazm, a indeks WIG20 tracił około 0,7 proc. Publikacja indeksu zaufania w USA doprowadziła do spazmu podaży na fixingu, dzięki czemu WIG20 stracił 1,2 proc. Oczywiście ta sesja niczego nie przesądziła, mimo tego, że obrót na spadku wzrósł, a poziom oporu (2.286 pkt.) znacznie się oddalił. Jednak jeszcze jeden taki dzień i byki będą miały poważny problem.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)