Ardanowski porównuje sklepy Lidla do stodoły. Minister zaatakował też inne sieci handlowe

Szef resortu rolnictwa na Forum Ekonomicznym w Karpaczu wziął na celownik duże sieci handlowe. Szczególnie dużo miejsca poświecił prowadzonej przez nie polityce wobec dostawców. Dostało się zarówno Lidlowi jak i Biedronce.

Minister Ardanowski nie szczędził w Karpaczu gorzkich słów w stosunku do sieci handlowych.
Minister Ardanowski nie szczędził w Karpaczu gorzkich słów w stosunku do sieci handlowych.
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Sebastian Borowski, Sebastian Borowski
Krzysztof Janoś

10.09.2020 | aktual.: 08.05.2022 16:42

Jak przekonywał podczas debaty na Forum, sieci handlowe kierują się nadrzędną zasadą przenoszenia wszelkich kosztów na dostawców, tak by na "tym bardzo dobrze zarobić".

- Trzeba powiedzieć, że to się sieciom udało - powiedział Ardanowski. Minister skrytykował również wpływ, jaki wywierają sieci handlowe na łańcuchy dostaw w kraju.

Z wypowiedzi ministra wyłaniał się obraz gigantów rynkowych - w postaci sieci handlowych - którzy narzucili mniejszym dostawcom swoje warunki. Ardanowski przekonywał, że "mit taniej żywności" (jak sam to określił) sprawił, że dzisiaj nie kupuje się już żywności wysokiej jakości, ale taką, której produkcja kosztuje na tyle mało, by dało się na niej jeszcze zarobić.

Szef resortu rolnictwa podkreślił, że owy mit został narzucony społeczeństwu przez sieci. Jest trendem, który obecnie panuje w zakupach. Aby zobrazować swoje słowa, minister podkreślił, że o ile na żywność chcemy wydawać ledwie kilka procent pensji, o tyle nie szczędzimy funduszy na wakacje "na safari w Kenii" czy na luksusowe samochody.

Supermarket współczesną stodołą

Ardanowski zauważył wprawdzie wracający obecnie trend kupowania lokalnych produktów, ale od razu zaczął przekonywać, że wymusili to klienci.

- Wszystkie koszty ponoszą dostawcy, na których wymusza się dokładnie wszystko. To nie jest tylko kwestia, gdzie oni będą się zaopatrywali. Teraz sieci będą zaopatrywały się lokalnie. Bo przekonaliśmy konsumentów, żebyśmy kupowali produkty polskie. Niemcy przekonali do produktów niemieckich, Francuzi do francuskich. To jest droga, którą podąża Europa - ocenił minister.

- Ludzie nie chcą żywności anonimowej. Chcą wiedzieć, skąd pochodzi. Zaczynają rozumieć, jak kupowanie lokalnych produktów wpływa na rynek pracy, na zatrudnienie - wyliczał dalej Ardanowski.

Nie ma w tym strategicznego myślenia sieci handlowych, bo jak przekonywał, one mają tylko jedną, która brzmi: "przerzucanie wszystkich kosztów na dostawców" - podkreślał Ardanowski.

- Istotą problemu jest struktura sprzedaży żywności w Polsce. Rolnicy mają tyrać jak woły. Mają ponosić koszty ryzyka, klimatyczne, covidowe. A i tak na tym nie zarobią, bo zarabiają na tym sieci handlowe - punktował minister.

- Czym jest duży sklep, choćby Lidla? Bardziej nowoczesną stodołą - powiedział szef resortu rolnictwa. Tłumaczył w ten sposób fakt, że sprzedaż bezpośrednia od producenta do konsumenta niemal zaniknęła. Niemal całkowicie rynek monopolizują sieci handlowe, które weszły w rolę pośrednika pomiędzy dostawcą a odbiorcą żywności.

Ardanowski posiłkował się też danymi, którymi chciał wykazać, jak sieci drenują kieszenie dostawców. Według informacji, które przedstawił, nieuprawnione, dodatkowe koszty, opłaty półkowe, związane z gazetką, urodzinami sklepów czy też odbieraniem produktów, których sieci za dużo zamówiły, stanowią od 30 do 50 proc. dochodów sieci.

Przedstawiciel Lidla odpiera zarzuty

Niemiecki dyskont nieprzypadkowo pojawił się w wypowiedzi ministra. Obecny bowiem na panelu był jego przedstawiciel - członek zarządu Ryszard Machoj. Ripostował on, że 70 proc. produktów, które sprzedał Lidl, pochodzi od polskich producentów.

- Wyeksportowaliśmy ponad 5,5 mld złotych w towarze w ciągu 2018 i 2019 roku z polskich produktów - zapewnił dyrektor ds. sprzedaży sieci.

- Duży nacisk kładziemy na akcję "Produkt polski". Dzisiaj w Lidlu możecie państwo znaleźć kilkadziesiąt produktów z tym logotypem. To oznacza, że co najmniej 80 proc. materiałów potrzebnych do wytworzenia finalnego produktu pochodziło z Polski - wyliczał Machoj.

Przywołał również przykład wsparcia przez sieć branży kwiatowej. Wyjaśnił, że w dobie pandemii, kiedy nikt nie myślał o kupowaniu roślin, Lidl Polska odbierał je od dostawców po normalnych cenach po to, aby mogli oni przetrwać. Dodał też, że firma poniosła koszty związane z utylizacją nadwyżki, która się nie sprzedała.

- Od marca do początku maja ponad 340 mln złotych wypłaciliśmy naszym dostawcom znacznie wcześniej, niż wymagały tego od nas umowy. Właśnie po to, żeby wszelkie firmy mogli zachować płynność finansową. Ale także po to, żebyśmy my - jako Lidl Polska - mogli utrzymać płynność dostaw. Tak by Polak mógł kupić artykuły żywieniowe - przekonywał Machoj.

Od ministra dostało się również Biedronce, Ardanowski przypomniał, że firma dostała karę od UOKiK "za oszukiwanie konsumentów" - jak to określił. Przypomnijmy, w sierpniu tego UOKiK nałożył na właściciela Biedronki, spółkę Jeronimo Martins Polska, karę w wysokości 115 mln złotych.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z biurem prasowym sieci. Usłyszeliśmy w odpowiedzi, że Biedronka, co do zasady, nie komentuje słów polityków wypowiadanych "na gorąco". Sieć obiecała zapoznać się ze słowami ministra - wtedy też zdecyduje, czy chce je komentować.

Powodem kary nałożonej przez Urząd było nieprawidłowe uwidacznianie cen w sklepach sieci Biedronka. Skarżyli się na to sami klienci. Setki sygnałów dotyczyły wyższych cen w kasie niż na sklepowych półkach lub braku cen przy towarze.

Minister rolnictwa poinformował również, że spotka się niedługo z szefami Lidla. Jak przekonywał, może sieć coś zrozumie, choć, jak zaznaczył, "pewności nie ma".

Źródło artykułu:WP Finanse
wiadomościgospodarkahandel
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (587)