Armator winien jest Ukraińcom 100 tys. dolarów
Dramat dwóch Ukraińców w gdyńskim porcie. Turecki armator, zatrudniający ich na stojącym od tygodnia w porcie masowcu "KAF-D", zagroził im wyrzuceniem ze statku, bo upomnieli się o swoje pieniądze.
Jak ustalili zaalarmowani o sytuacji inspektorzy Międzynarodwej Federacji Transportowców ITF, armator wcześniej przez pół roku ich oszukiwał. _ To było szalbierstwo _- w ostrych słowach mówi Andrzej Kościk, inspektor ITF w Gdyni. _ Kierujemy tę sprawę do sądu pracy. _
Przedstawiciele ITF wykryli, że turecki armator zmuszał dwóch Ukraińców z sześcioosobowej załogi masowca do podpisywania podwójnej listy płac. Na pierwszej z nich, oficjalnej, widniała wysoka kwota wynegocjowanego wcześniej kontraktu. Na drugiej, nieoficjalnej, suma była dużo niższa. W ten właśnie sposób armator "KAF-D", jednostki pod banderą Antyli Holenderskich, od czerwca zaoszczędził 100 tys. zł.
_ Próbowałem się dogadać z jego przedstawicielami i otrzymałem od nich zobowiązanie na piśmie, że marynarze zostaną repatriowani na Ukrainę, a także, że wypłacone zostaną im zaległości _ - mówi Andrzej Kościk.
Tymczasem powrót marynarzy na Ukrainę jest już dawno załatwiony, a pieniędzy nadal nie ma. Armatorowi zaproponowano rozbicie kwot zaległości na trzy części, tak aby pierwszą z nich uiścił w Gdyni, a kolejne w następnych portach - duńskim Kolding i Liepaji na Łotwie.
_ Teraz słyszę, że wobec Ukraińców wysuwane są groźby, iż zostaną usunięci ze statku _ - mówi Andrzej Kościak. _ Armatorowi takie postępowanie nic nie da, bo sąd pracy, który został przez nas o sytuacji zawiadomiony, może aresztować ten statek w dowolnym porcie na poczet spłaty długów. Dlatego też, moim zdaniem, oni nie wypływają z Gdyni i grają na zwłokę, choć towar został załadowany już w sobotę. Koszty aresztu w porcie duńskim byłyby dużo wyższe niż w Polsce. Istnieje też prawdopodobieństwo, że w kolejnych portach czekałby ich bojkot. _
Na "KAF-D" wejść nie można. Z armatorem z Turcji kontakt także był niemożliwy. Marynarzom pomoc zadeklarował natomiast ojciec Edward Pracz, krajowy duszpasterz ludzi morza.
_ Nie słyszałem jeszcze o tym incydencie, ale zorientuję się w sytuacji _ - zapewnił ksiądz. To nie pierwszy raz, gdy ITF staje w Polsce w obronie oszukiwanych marynarzy. Podobnie było przed ponad rokiem w Szczecinie, gdy inspektorzy nakazali wypłatę zaległych pieniędzy ukraińskiemu marynarzowi na statku "Pakri Challange". Estoński właściciel zalegał mu 7 tys. dolarów.
Szymon Szadurski
POLSKA Dziennik Bałtycki