Autosabotaż czy sukces? Wybór należy do ciebie
Każdemu z nas marzy się prezesowski fotel, dom z basenem i miliony na koncie?
07.06.2010 | aktual.: 07.06.2010 12:33
Każdemu z nas marzy się prezesowski fotel, dom z basenem i miliony na koncie? Bujda na resorach! Prawda jest taka, że robimy wszystko, aby mieć przeciętną pracę i zwyczajne życie. Bo sięgnięcie po sukces oznacza ryzyko konfrontacji z samym sobą.
Łukasz był dziennikarzem dużej gazety regionalnej na Pomorzu. Lecz marzyła mu się praca w znanym ogólnopolskim tytule. Głównie ze względu na wyższe zarobki, bo lokalna prasa płaci zazwyczaj marnie. Coś go jednak ciągle powstrzymywało przed wysyłaniem swojego CV i listu motywacyjnego. A gdy już to zrobił i został zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną do Warszawy, znajdował dziesiątki powodów, by tam nie jechać. Nie czuł się jeszcze gotowy na zmianę. Nieśmiałość i kompleksy powstrzymywały go przed realizacją marzeń. Sytuacja ta powtarzała się wiele razy. Aż do momentu, gdy jego pomorski wydawca ogłosił redukcję zatrudnienia. Łukasz nie chciał nawet sprawdzać, czy znajduje się na liście zwolnionych dziennikarzy. Zadzwonił do jednej z gazet, która miesiąc wcześniej wyraziła chęć przyjęcia go na próbę. Dziś, trzy lata od tamtego telefonu, Łukasz jest cenionym publicystą w prestiżowym tygodniku opinii. Jeśli czegoś w życiu żałuje, to nie tego, że zaryzykował, lecz że zrobił to tak późno.
Tyrania status quo
Postawa „chcę, ale się boję”, którą Łukasz miał przed wyjazdem do Warszawy, jest typowa dla wielu niezadowolonych pracowników. Są sfrustrowani warunkami pracy i płacy, psioczą na niemożność rozwinięcia skrzydeł, podejrzewają, że stać ich na więcej. Są jednak niewolnikami istniejącego status quo, swojej małej stabilizacji zawodowej i materialnej. Najbardziej kochają święty spokój. Wolą nie ryzykować, nie podejmować prób wybicia się ponad przeciętność. Bo tak łatwiej, wygodniej i bezpieczniej. Jeśli zmieniają pracę na lepszą, to tylko pod wpływem życiowej konieczności. Takiej jak widmo bezrobocie albo nieopłacone rachunki (bo niby z czego, skoro zarabia się grosze?).
Dla takich ludzi kryzys życiowy czy zawodowy jest błogosławieństwem. Bo oni nie kiwną palcem, dopóki grunt nie pali im się pod nogami. Mobilizują się dopiero, gdy są przyparci do muru. Są to osoby bojaźliwe, zewnątrzsterowne, bez charakteru. *Tchórz, dezerter i samobójca *
Bezwładność takich Łukaszów wynika z lęku przed porażką. Ale przede wszystkim z lęku przed sukcesem. Zauważmy, że Łukasz najpierw długo się wahał, zanim wysłał CV do ogólnopolskiej gazety. A potem wymyślał różne preteksty, by nie pojechać na rozmowę kwalifikacyjną. Uprawiał on typowy autosabotaż. Czyli? Torpedował swoje szanse na awans i podwyżkę, bo zwykle łączą się one z nowymi zadaniami i większą odpowiedzialnością. Oznaczają, że człowiek musi przekroczyć siebie, musi dać z siebie więcej niż dotychczas, musi wyjść ze swojej strefy komfortu.
O aktach autosabotażu pisze m.in. Carlos Valles – w jego książce „Pozbądź się obaw” pojawia się student, który woli zdać egzamin poniżej swoich możliwości, bo gdyby dostał piątkę, jego rodzice oczekiwaliby, że już zawsze będzie otrzymywał dobre stopnie. Ale człowiek uciekający przed wyzwaniami – i przed swoim potencjałem – jest samobójcą. Pozbawia się przecież życia – prawdziwego, spełnionego, szczęśliwego. Takiego, które mógłby wieść, gdyby nie był zakompleksionym tchórzem i dezerterem.
Programy autodestrukcji
A jak to jest z tobą? Zrób sobie mały test pozwalający stwierdzić, czy aby nie paraliżuje cię lęk przed sukcesem. Składa się on z zaledwie pięciu pytań:
- Czy masz świadomość, że powinieneś wziąć się za coś, bo od tego zależy twoja przyszłość, ale tego nie robisz?
- Czy rozpocząłeś już jakieś działania, lecz ich nie kończysz?
- Czy szedłeś już na rozmowę kwalifikacyjną – lub dotyczącą awansu czy podwyżki – a w ostatnim momencie zawróciłeś?
- Czy było kiedyś w twoim życiu tak, że wszystko szło dobrze, aż wystarczył jeden moment, byś wszystko zepsuł?
- Czy obiecywałeś sobie w duchu, że już nigdy więcej nie popełnisz tego samego błędu, by nagle z niedowierzaniem stwierdzić, że znowu tkwisz w tym po uszy?
Jeśli na co najmniej trzy pytania odpowiedziałeś twierdząco, jesteś osobą zaprogramowaną na samodestrukcję. Aby przemienić autosabotaż w sukces, być może potrzebujesz pomocy psychologa, który rozbroi wszystkie twoje kompleksy, wątpliwości, lęki. I pozwoli ci nabrać pewności siebie. Na razie ciesz się tym, że rozgryzłeś samego siebie. Że przyznałeś się do swych samobójczych wzorców zachowań. Bo samoświadomość to pierwszy krok w kierunku zmiany.
Mirosław Sikorski