Autostrady A1 nie będzie na Euro 2012
Budowa odcinka autostrady A1 z Pyrzowic do Piotrkowa rozpocznie się dopiero po Euro, nikt nie wie, kiedy się skończy
23.07.2010 | aktual.: 23.07.2010 11:08
Planujesz w sierpniu podróż z aglomeracji górnośląskiej na północ kraju? Jeśli tak, to rozglądaj się uważnie - być może na poboczu krajowej "jedynki" zauważysz wiceministra infrastruktury Radosława Stępnia. Rok temu zapewniał dziennikarza TVN CNBC Biznes, że jeśli autostrada A1 ze Strykowa do Pyrzowic nie będzie gotowa do połowy 2012 roku, to 180-kilometrowy odcinek przejedzie na rowerze. Przegrał!
Po spektakularnym załamaniu się współpracy naszego rządu z polsko-hiszpańskim konsorcjum Autostrada Południe, już wiosną było wiadomo, że autostradą na północ od Pyrzowic z pewnością nie pomkniemy przed rozpoczęciem Euro 2012.
Co gorsza - jak ustaliliśmy - przed rokiem 2012 prace na położonym w województwie śląskim odcinku trasy (75 km) nawet nie mają szansy ruszyć! Drogowcy całą "parę" skierowali bowiem na położony w województwie łódzkim fragment Stryków-Tuszyn. Rozpisano już przetarg na wykonanie projektu budowlanego, a jeszcze w tym roku ogłoszony zostanie także przetarg na przeprowadzenie samych robót.
- Odcinek Piotrków-Katowice pozostawiamy na razie bez zmian. W tej chwili ma on status trasy "głównej przyśpieszonej" i w związku z tym jest w stanie przejąć dość duży ruch samochodów - przyznaje Artur Mrugasiewicz z biura prasowego Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która z konieczności wzięła na siebie budowę odcinka A1 z Pyrzowic do Strykowa.
Dla kierowców wątpliwą pociechą ma być fakt, że projekt oraz wszelkie formalności, dotyczące budowy odcinka między Pyrzowicami a granicą województwa łódzkiego, będą gotowe w ciągu najbliższych dwóch lat.
- Chodzi o to, byśmy zaraz po Euro mogli rozpocząć prace w terenie - wyjaśnia Mrugasiewicz.
Jesteśmy skazani na "gierkówkę"
Co najmniej przez cztery kolejne sezony wakacyjne tysiące samochodów zmierzających z centrum województwa śląskiego na północ kraju przebijać się będą zatłoczoną krajową "jedynką" przez Siewierz, Koziegłowy, Poczesną i Częstochowę. Atrakcyjnej alternatywy wobec zbudowanej w latach 70. "gierkówki" nie będzie. Anonsowana od kilku lat budowa autostrady A1 na północ od Pyrzowic znów bowiem wpadła w poślizg.
Pilotujący tę inwestycję drogowcy uznali, że z całego 180-kilometrowego odcinka Stryków (woj. łódzkie) - Pyrzowice najpilniejszym zadaniem jest realizacja autostrady ze Strykowa do Tuszyna i zamierzają oddać ten odcinek do użytku przed Euro 2012. Krótki, ponad siedemnastokilometrowy kawałek z Tuszyna do Piotrkowa już teraz ma status autostrady (aczkolwiek funkcjonuje w ramach DK1)
, a to oznacza, że jako ostatni takiego miana doczeka się odcinek z Piotrkowa do %07Pyrzowic (po części poprowadzony będzie śladem "jedynki", po części zbudowany od podstaw).
Powód? Ma status trasy "głównej przyśpieszonej", co zdaniem przedstawicieli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad daje szanse, iż nie zakorkuje się całkowicie podczas piłkarskich mistrzostw Europy.
- Budowę autostrady A1 na tym odcinku rozpoczniemy po Euro. Do tego czasu chcemy mieć jednak gotowy projekt i załatwione wszelkie formalności związane z tą inwestycją, tak, aby zaraz po zakończeniu mistrzostw móc przystąpić do działania - wyjaśnia Artur Mrugasiewicz z biura prasowego Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Ile trwać będzie sama budowa 75 kilometrów autostrady? Trudno przesądzać. Drogowcy szacują, że zakończenie pracy w czasie krótszym niż dwa lata nie wchodzi w grę i to przy założeniu, że cała inwestycja zostanie zrealizowana w ramach jednego zadania. Ich mnożenie oznaczać będzie późniejszy termin ukończenia całości. Wystarczy zresztą popatrzeć na prowadzoną przez GDDKiA budowę ponad 92-kilometrowego odcinka od Pyrzowic do czeskiej granicy w Gorzyczkach. Inwestycja rozbita jest na siedem osobnych zadań, z których pierwsze zaczęto realizować w roku 2007. Do tej pory zakończono dwa z nich, a całość ma być ukończona wiosną 2012 roku, co oznacza, że budowa całości zajmie blisko pięć lat.
Jeśli w tym przypadku tempo prac będzie podobne, to kierowcy z naszego regionu jeszcze przez kilka wakacyjnych sezonów jeździć będą nad Bałtyk krajową "jedynką".
Podróżujący nią bynajmniej nie podzielają optymistycznych recenzji, jakie trasie tej wystawiają pracownicy warszawskiej centrali GDDKiA.
Z danych, jakie w latach 2006-2008 zebrała Fundacja Rozwoju Inżynierii Lądowej wynika, iż na DK1 między Dąbrową Górniczą a Częstochową (43 km) życie straciło 39 osób, a 49 zostało ciężko rannych, co kwalifikuje ten odcinek do kategorii dróg o dużym stopniu ryzyka społecznego. Trudno się zresztą temu dziwić. Parametry trasy GP odbiegają od autostrady: pasy są węższe, jezdnie niekoniecznie rozdzielone, skrzyżowania znajdują się na tym samym poziomie, co sama droga, a ich zagęszczenie jest kilkakrotnie większe aniżeli w przypadku autostradowych węzłów.
- Ruch na autostradzie może więc odbywać się szybciej i mniej kolizyjnie. Drogę klasy GP można modernizować w kierunku autostrady, ale by tego dokonać, należy przede wszystkim usunąć z niej skrzyżowania z lokalnymi drogami - podkreśla dr Grzegorz Sierpiński z Wydziału Transportu Politechniki Śląskiej.
Poślizg na A1 może irytować kierowców zmierzających z centrum naszego regionu na północ kraju, ale najwięcej powodów do zdenerwowania mają mieszkańcy Częstochowy.
Dla nich każde kolejne opóźnienie przy budowie autostrady oznacza coraz większe korki na miejskich ulicach.
- Próbowaliśmy naciskać na GDDKiA, by przyśpieszyła budowę obwodnicy Częstochowy, ale bez rezultatu. Tymczasem bez niej przeładowana "jedynka", która prowadzi przez gęsto zamieszkane dzielnice centrum blokować będzie komunikację między wschodnią i zachodnią częścią miasta. Ciężko też będzie poprawić skomunikowanie Jasnej Góry - wylicza częstochowski radny Marcin Maranda.
Historia poślizgu
Północny odcinek autostrady A1 w województwie śląskim ma wyjątkowego pecha.
Jeszcze w 2008 roku drogowcy obiecywali, że w całości będzie gotowy przed Euro 2012. Po kilku miesiącach okazało się, że tylko fragment z Częstochowy do granic z województwem łódzkim ma szansę na realizację w takim terminie (na ukończenie reszty dawano czas do roku 2014). Wszystkie te plany wzięły jednak "w łeb", kiedy zimą tego roku wyszło na jaw, że konsorcjum Autostrada Południe (niedoszły budowniczy i koncesjonariusz trasy) nie ma dość pieniędzy na wykonanie zadania, a przygotowany na jego zlecenie projekt budowlany nadaje się tylko do kosza. W tej sytuacji GDDKiA uznała, że najlepiej będzie osobiście przeprowadzić inwestycję. Drogowcy woleli już wówczas nie ryzykować wskazywania konkretnych dat oddania do użytku kolejnych odcinków trasy. Rzecznik GDDKiA zapowiedział jedynie, iż pracownicy agendy będą się starali, by niektóre fragmenty były gotowe do roku 2012. Nie minął się z prawdą. Szkoda tylko, że wśród ukończonych przed Euro fragmentów nie będzie żadnego na naszym terenie.
Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/DziennikZachodni