Balcerowicz: spekulanci nigdy nie odpuszczają

Spekulanci nigdy nie odpuszczają, bo spekulanci w sensie kapitalistycznym są zawsze obecni, to znaczy zawsze obecni są na rynkach gracze, którzy starają się zarobić na różnicy cen czy też na różnicy kursu - powiedział w "Sygnałach Dnia" były wicepremier i minister finansów, były prezes Narodowego Banku Polskiego, wiceprezydent International Atlantic Economic Society oraz członek Grupy Roboczej Unii Europejskiej mającej szukać sposobu wyjścia z kryzysu ekonomicznego profesor Leszek Balcerowicz odpowiadając na pytanie, czy spekulanci odpuścili już polskiej złotówce.

05.03.2009 | aktual.: 05.03.2009 09:54

"Sygnały Dnia": Panie profesorze, czy złoty ma już największy dołek za sobą?

*Profesor Leszek Balcerowicz: *Nikt odpowiedzialny nie będzie formułować takich prognoz. Mogę tylko przypomnieć, że poziom obecny kursu złotego jest z grubsza podobny do poziomu z początku 2004 roku, potem aż do lipca zeszłego roku następowało stopniowe zwiększanie o 30%, no i od lipca nastąpiło odwrócenie się. Do pewnego stopnia podobna jest także ewolucja korony czeskiej. W przypadku forinta tam się bardziej osłabił w drugiej fazie niż wzmocnił w pierwszej.

Kraje nadbałtyckie, Litwa na przykład, jest w korytarzu walutowym ERM2, a mimo to ma bardzo duże kłopoty gospodarcze.

- Nie, Litwa podobnie jak inne kraje nadbałtyckie mają szczególny system, to jest system sztywnego powiązania ich walut ze strefę euro, czyli tutaj nie ma żadnych wahań, jest zero wahań. To dla tych krajów było bardzo dobre przez pewien czas, bo one są bardzo małe. I tak szczerze najlepszą decyzją, jaką podjęłaby Unia to jest szybkie przyjęcie tych krajów do strefy euro. Natomiast, co tam się włączyło, co skomplikowało ich sytuację? Zbyt szybko rósł kredyt, jeszcze szybciej niż w Polsce, to jest w tempie 40 - 50% rocznie. Zwłaszcza kredyt mieszkaniowy. Okazało się, że banki postępowały nierozsądnie, a nadzory bankowe były pasywne. No i jak jest za dużo tego dobrego, to potem się odwraca i następuje boom, a potem jest załamanie. I to pokazuje, jak bardzo ważne mieć odpowiedzialny i profesjonalny nadzór bankowy.

A czy pan, gdyby dziś kierował polskimi finansami, zdecydowałby się na wejście do tego korytarza walutowego przy tak niepewnym rynku walutowym?

- Ale nikt z osób działających w sferze publicznej, a mi znanych, nie twierdzi, że to ma nastąpić jutro czy pojutrze. Staram się uważnie śledzić wypowiedzi ministra finansów. I tam jest wyraźnie mowa o tym, że muszą być rynki dostatecznie ustabilizowane, żeby to można zrobić... Co to znaczy „dostatecznie ustabilizowane”? To jest kwestia pewnej oceny, nie zakładałbym jednakże, że to ma nastąpić dopiero za dwa lata, jak czytam w wywiadzie doradcy naszego prezydenta Adama Glapińskiego, bo nie wiem, skąd w ogóle bierze się tego rodzaju założenie.

Świat, gdy już wyjdzie z tego kryzysu, będzie inny, panie profesorze?

- Pewnie tak, natomiast na ile będzie inny, w ogromnym stopniu zależy od tego, czy politycy największych państw wyciągną właściwe czy niewłaściwe wnioski z tego kryzysu, a to zależy także od opinii publicznej, oczywiście. Moim zdaniem błędnym wnioskiem byłby wniosek dosyć popularny, że obecny kryzys pokazuje, że to jest kryzys kapitalizmu czy – o zgrozo, jak niektórzy mówią w postaci wyzwiska – neoliberalizmu.

kryzysunia europejskagospodarka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)