Bank of America: jak zamienić złą informację w doskonałą

W środę przed sesją w USA kontrakty na amerykańskie indeksy mocno spadały. Powód był tylko jeden: media informowały, że Bank of America nie przeszedł pomyślnie „stress testu” i będzie potrzebował 34 mld USD nowego kapitału.

Bank of America: jak zamienić złą informację w doskonałą
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

07.05.2009 09:35

Przed sesją akcje banku traciły kilkanaście procent. W czasie regularnej sesji stał się cud. Kierunek się zmienił i akcje drożały o kilkanaście procent. Jak to się robi w Ameryce? Nic prostszego. Pojawiły się nowe pogłoski zgodnie z którymi część uprzywilejowanych akcji, które posiada rząd (45 mld USD) zostanie zamieniona na akcje zwykłe, co podniesie kapitał banku do wymaganego poziomu (takie są przepisy w USA). To, że ani jeden nowy dolar nie wpłynie do banku, a w razie problemów rząd będzie musiał znowu pomagać uszło jakoś uwadze graczy.

Media konkurowały też nadal w przedstawianiu zdobytych przecieków z raportu o „stress testach”. Nawiasem mówiąc nie wiedziałem, że rząd USA jest tak samo nieszczelny jak polskie instytucje. Tyle, że wygląda mi to na przecieki kontrolowane. Według tych przecieków American Express, JPMorgan Chase i Bank of New York Mellon nie będą potrzebowały powiększenie kapitału, a Citigroup, Bank of America i Wells Fargo będą proszone o jego powiększenie. Tylko kogo to już teraz obchodzi, skoro część tego kapitału zostanie pozyskana tak jak zapewne stanie się w przypadku Bank of America? Nic dziwnego, że przy takiej interpretacji tych dziwnych testów siła napędową rynku akcji był sektor finansowy.

Bykom pomogły też dane makro. Raport Challengera o planowanych zwolnieniach w amerykańskich firmach jak zwykle gracze zlekceważyli, ale odnotujmy, że ich ilość spadła ze 150 do 132 tysięcy. Podobnie wyglądał raport ADP o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym. Oczekiwano spadku zatrudnienia o 700 tysięcy, a w raporcie znalazło się „tylko” 491 tysięcy. Korelacja tego raportu z oficjalnymi danymi (piątek) wcale nie jest taka znowu duża, ale rynek jest w tak byczym nastroju, że musiał je wykorzystać, mimo że przecież znowu ubyło pół miliona miejsc pracy.

Banki, sektor surowcowy, lepszy od oczekiwań raport Walt Disney prowadziły indeksy na północ. Tylko NASDAQ nie chciał rosnąć. Twierdziło się, że to wyczekiwania na raport Cisco tak go blokuje, ale to nie jest prawda. Po prostu NASDAQ rósł dotychczas nieco szybciej, a poza tym jest blisko oporu z listopada zeszłego roku. Indeks S&P 500 rósł już blisko dwa procent, ale w ostatniej godzinie sesji zaczął się osuwać. Widać było że są już gracze, którzy zaczynają się niepokoić tempem zwyżki. Sama końcówka był jednak znowu niezwykle „bycza” i indeks zakończył dzień prawie na sesyjnym szczycie.

GPW rozpoczęła środowa sesję tak jak rozpocząć powinna, czyli spadkiem indeksów. Liderami spadku były banki. Taka reakcja na informację o potrzebach kapitałowych Bank of America była oczekiwana, ale prawie natychmiast gracze zobaczyli, że na giełdach europejskich utrzymują się niezłe nastroje, więc indeksy wróciły w okolice wtorkowego zamknięcia. Po publikacji danych makro dla strefy euro, kiedy indeksy we Francji i Niemczech zaczęły wyraźnie rosnąć, WIG20 błyskawicznie wzrósł o 2 procent kolejny raz atakując poziom 1.900 pkt. i znowu, podobnie jak we wtorek, zaczął się osuwać.

Po 4 godzinach takiego osuwania się WIG20 dotykał już prawie poziomu wtorkowego zamknięcia, ale od czego są zlecenia koszykowe? Wystarczyło, żeby indeksy na innych giełdach europejskich drgnęły w drodze na północ, a WIG20 błyskawicznie znalazł się na poziomie o 1,5 procent wyższym od wtorkowego zamknięcia. Dodatkowo pomogła naszym bykom znaczna poprawa sytuacji na rynkach europejskich po opublikowaniu w USA raportu ADP z mniejsza od oczekiwanej ilością utraconych miejsc pracy. WIG20 kolejny raz zbliżył się znacznie do poziomu 1.900 pkt.

I to było wszystko na co było stać nasze byki. Naprawdę próbowały, o czym świadczy bardzo duży obrót, ale opór techniczny był tym razem za mocny. Poza tym WIG20 od dna wzrósł już o 50 procent., a to naprawdę dużo. Bano się przecież też reakcji rynków w USA na informacje o BoA (jak się okazało niesłusznie) i gracze na wszelki wypadek sprzedawali akcje. Ostatnie minuty sesji doprowadziły WIG20 do spadku o 0,2 proc. Takie zakończenie jeszcze bardziej umocniło opór na poziomie 1.900 pkt.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)