Barroso krytykuje rządy za stanowisko ws. budżetu na 2013 r.
Przewodniczący KE Jose Barroso wysłał list do szefów państw i rządów UE, w którym wyraził niezadowolenie z przyjętego przez rządy stanowiska ws. budżetu UE na 2013 r. - o 5,2 mld euro niższego niż proponowała KE - poinformował w środę rzecznik Komisji.
25.07.2012 | aktual.: 25.07.2012 17:31
- Obcięcie płatności o ponad 5 mld euro w 2013 roku to sztuczne oszczędności. Może to mieć poważne (negatywne) konsekwencje dla pobudzania gospodarki, gdyż te cięcia dotyczą regionów, naukowców oraz małych i średnich przedsiębiorstw" i wiążą się z "ryzykiem, że zabraknie dla nich środków finansowych - napisał w oficjalnym liście Barroso.
Podkreślił też, że stanowisko rządów jest "sprzeczne z duchem" przyjętego na czerwcowym szczycie Paktu Wzrostu i Zatrudnienia. Szef KE przypomniał przywódcom, że zobowiązali się w nim do wykorzystania unijnych funduszy strukturalnych z myślą o inwestycjach prowzrostowych.
Bez tych zobowiązań wiele projektów w ogóle nie wystartuje - przestrzegł Barroso.
Wyraził też nadzieję, że w toku dalszych negocjacji z Parlamentem Europejskim, kraje unijne zgodzą się zwiększyć przyszłoroczny budżet Unii, tak by odpowiadał on jej potrzebom.
Rada UE, czyli rządy "27", przyjęła we wtorek stanowisko ws. budżetu na 2013 r., znacznie redukując propozycję KE. Przyjęte stanowisko zakłada, że budżet ten zostanie zmniejszony w stosunku do propozycji Komisji Europejskiej o ponad 5 mld euro. Cięcia dotyczą głównie funduszy spójności i strukturalnych, przeznaczonych na wspieranie konkurencyjności, wzrostu i zatrudnienia. Wzrost całego budżetu UE w stosunku do budżetu 2012 wyniósłby tylko 2,7 proc., a nie - jak chciała KE - prawie 7 proc.
Przeciw decyzji Rady UE były Wielka Brytania, Szwecja i Holandia, żądające jeszcze większych cięć. A Francja, Niemcy i Finlandia przyjęły osobną deklarację, w której wyrażają żal, że nie udało się jeszcze bardziej zwiększyć oszczędności i zastrzegają, że uzgodnione kwoty są już absolutnym maksimum.
Tymczasem cztery nowe kraje UE: Polska, Rumunia, Węgry i Estonia przyjęły osobną deklarację, w której podkreślają, że przyjęte stanowisko Rady to "minimum, które powinno być rozumiane jako punkt wyjściowy do negocjacji z eurodeputowanymi jesienią".
Polska, jak mówił w Brukseli we wtorek minister ds. europejskich Piotr Serafin, liczy, że w przeciwieństwie do ubiegłych lat, Parlamentowi Europejskiemu, który jest instytucją współdecydującą z Radą UE o unijnym budżecie rocznym, uda się nakłonić ministrów do jego zwiększenia.
Minister uspokajał jednocześnie, że stanowisko Rady UE ws. mniejszego budżetu - w części dotyczącej polityki spójności - "chroni przed cięciami tych środków, które trafiają do najmniej zamożnych regionów i krajów". Polska i wszystkie polskie regiony - przypomniał - mieszczą się w tej kategorii.
Zdaniem KE bez znacznego zwiększenia wydatków w budżecie w 2013 roku znowu zabraknie środków na realizację spływających do Brukseli faktur.
KE planuje już jesienią nowelizację tegorocznego budżetu o kilka miliardów euro, bo w 2011 roku kraje uzgodniły za mały budżet. Tymczasem KE jest prawnie zobowiązana do refundowania nadsyłanych z regionów i krajów faktur.
Zdaniem KE powtarzanie takiej sytuacji kolejny rok z rzędu działa jak kula śniegowa i jest niebezpieczne zwłaszcza dla takich krajów jak Grecja czy Hiszpania, których sytuacja budżetowa nie pozwala na duże opóźnienia w wypłatach z KE.
- To nas stawia w sytuacji, że musimy wybierać między fakturami, które należy zapłacić od razu, a tymi, których (płatność można) odkładać - przyznał Barroso.
Z Brukseli Inga Czerny