Będziemy budować łodzie podwodne?

– Bez wymiany i modernizacji floty polska Marynarka Wojenna upadnie w ciągu najbliższych 4 lat – ostrzega dr Łukasz Kister z Collegium Civitas. - Czasu jest mało, a Polska nie ma na to ani pieniędzy, ani technologii. Szansą może być odbudowanie polskiego przemysłu zbrojeniowego przy pomocy zagranicznego partnera, który nie tylko sprzeda nam okręty, ale również zapewni dostęp do nowoczesnych technologii. – Wykwalifikowanych pracowników stoczniowych już mamy. Kilkadziesiąt tysięcy takich osób w ostatnich latach straciło miejsca pracy w Polsce – zaznacza Łukasz Kister.

Będziemy budować łodzie podwodne?
Źródło zdjęć: © AFP | Wojtek Jakubowski

21.09.2012 | aktual.: 21.09.2012 13:26

– Na dzień dzisiejszy przemysłu stoczniowego już nie mamy. Stocznia Marynarki Wojennej RP jest w upadłości likwidacyjnej i raczej trudno mówić, żeby się z tego podniosła. A więc nie mamy ani przemysłu, ani technologii. Trudno mówić o tym, żebyśmy bardzo szybko byli zdolni do odbudowy naszej floty wojennej – uważa ekspert ds. bezpieczeństwa.

I podkreśla, że bez programu modernizacji Marynarka Wojenna w Polsce upadnie. Zdaniem Łukasza Kistera, większość okrętów nie ma już zdolności do wykonywania zadań operacyjnych, do realizacji zadań sojuszniczych czy zadań w basenie Morza Bałtyckiego. W ciągu następnych 6 lat kolejne okręty, ze względu na ich stan techniczny, będą wymagały wycofania ich ze służby.

– Brakuje nam okrętów, te, które mamy, są przestarzałe, niedostosowane do współczesnych potrzeb, a przede wszystkim za chwilę przestaną być w ogóle zdolne do realizacji jakichkolwiek zadań na morzu – prognozuje Łukasz Kister z Collegium Civitas. – Winni są temu rządzący. Choć dużo na ten temat mówiono, od wielu lat żaden minister obrony narodowej nie podejmował choćby najmniejszych działań, mających na celu modernizację polskiej floty. Działań szczególnie łatwych do zrealizowania, czyli przy wykorzystaniu polskiego potencjału przemysłu stoczniowego.

Modernizacja Marynarki Wojennej będzie wymagała nakładów rzędu kilkunastu miliardów złotych. Rocznie wydawano by na ten cel ok. 900 mln zł, więc przy stanie budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej będzie ona trudna do realizacji. Zdaniem Łukasza Kistera, nie o same pieniądze tu chodzi.

– Na pewno wymaga to też wykorzystania naszych polskich zdolności. Trudno oczekiwać, by wspierały nas w tym inne państwa, które teraz gremialnie modernizują swoje marynarki wojenne – mówi ekspert. – Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem jest próba ratowania Stoczni Marynarki Wojennej.

Zapewnia, że to nie powinno być trudne. Sposobem jest pozyskanie takiego partnera, który jednocześnie pozwoli na odbudowę finansowego i produkcyjnego potencjału stoczni, a z drugiej strony udostępni nowoczesne technologie dla polskiej Marynarki Wojennej.

– Musimy wybrać takiego partnera zagranicznego, który poza tym, że zadeklaruje udział finansowy w realizacji modernizacji Marynarki Wojennej, to również wykorzysta nasz potencjał przemysłowy z jednej strony, a z drugiej strony, pozwoli, by polski przemysł zbrojeniowy posiadał najnowocześniejsze zachodnie technologie wojenne – uważa Kister.

Ogromnym potencjałem Polski jest wykwalifikowana kadra, która czeka na odbudowę przemysłu zbrojeniowego.

– W przemyśle stoczniowym w Polsce ostatnio straciło pracę kilkadziesiąt tysięcy osób, a więc tym samym, wykwalifikowanych pracowników stoczniowych my już posiadamy. Oni się rozjechali po świecie, oni czekają na propozycje pracy i myślę, że w nowoczesnej stoczni, z nowoczesnymi technologiami, dobrze zarządzanej, która ma zamówienia, mamy szanse na zbudowanie tego potencjału osobowego i stoczniowego – przekonuje Łukasz Kister.

Wiosną tego roku Ministerstwo Obrony Narodowej zaprezentowało program modernizacji polskiej floty wojennej. Według planu, do 2030 roku flota ma otrzymać dziewięć nowych okrętów, w tym trzy okręty podwodne. Zainteresowanie dostarczeniem podwodnej floty dla Marynarki Wojennej wyraziły koncerny z Niemiec i Francji. Zdaniem Łukasza Kistera, bardziej korzystna dla Polski jest oferta Francuzów.

– Partner z Francji zadeklarował, że nie chce nam tylko sprzedać okrętów, ale chce też zainwestować w nasz przemysł zbrojeniowy. Po pierwsze, uratować Stocznię Marynarki Wojennej, a po drugie dać nam technologię, byśmy mogli okręty sami budować, oczywiście w pewnej kooperacji. W ten sposób zyskujemy dwukrotnie – mówi ekspert. – Tylko pytanie, dlaczego coraz częściej media donoszą, że ta decyzja ma dotyczyć zakupu okrętów podwodnych w stoczni niemieckiej, która jedynie sprzeda nam okręty. Poza zakupem tych okrętów nie dostaniemy technologii.

Źródło artykułu:Newseria
wojskostoczniamarynarka wojenna
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)