Belgowie z podatkiem od kas samoobsługowych. Bo kasjerzy tracą pracę
Miasto Liege w Belgii wprowadza podatek od kas samoobsługowych, który będą musiały płacić sieci handlowe. Gmina przekonuje, że wygeneruje to dziesiątki tysięcy euro zysku i ograniczy zwalnianie pracowników. Branża oponuje: przez kasy samoobsługowe zatrudnienie nie spada.
Podatek, który zdecydowały się wprowadzić władze Liege, wynosi 519 euro od jednego urządzenia. W skali całej gminy ma on przynieść 77 tys. euro zysku - pisze serwis ESM Magazine. Samorządowcy argumentują, że nałożenie daniny pomoże chronić drobny handel, który nie stać na inwestycje w nowe technologie. Według radnej Carine Clotuche przyczyni się również od ochrony miejsc pracy.
"Gdy pojawiają się kasy samoobsługowe, zastępują one pracowników" - dowodziła radna.
Król mebli z Sulęcina. Liczył na szybki zarobek. Puściły mu nerwy
Przeciwko podatkowy występuje branżowa organizacja Comeos. Stowarzyszenie twierdził, że kasy samoobsługowe nie prowadzą do utraty miejsc pracy. Wręcz przeciwnie, mają one przesuwać pracowników do bardziej jakościowych zadań, takich jak obsługa klienta i zarządzanie sklepem.
"Kasy samoobsługowe nie spowodowały żadnej utraty miejsc pracy – nasze dane wyraźnie to pokazują" - uważa przedstawicielka Comeos Lora Nivesse.
Serwis przypomina jednak, że nie jest to pierwsza próba wprowadzenia podatku od kas samoobsługowych w Belgii. W 2022 r. Molenbeek chciało przeforsować daninę w wysokości aż 5,6 tys. euro od kasy. Rząd zablokował jednak te plany, argumentując, że stoją one w sprzeczności z transformacją cyfrową, a wpływ uchwalenia podatku na zatrudnienie nie został przez gminę udowodniony.
Samoobsługa ratunkiem przed brakiem rąk do pracy
Jak pisaliśmy w WP Finanse, z zupełnie innym problemem zmagają się Niemcy. Branżowe stowarzyszenie szacowało w ubiegłym roku, że liczba wakatów w marketach sięga 120 tys. miejsc. Jedna z sieci handlowych zaczęła sięgać nawet po stażystów z Indii.
"W szczególności rzeźnicy i wyspecjalizowani sprzedawcy mięsa są desperacko poszukiwani" – powiedział Philipp Hennerkes, dyrektor zarządzający Federalnego Stowarzyszenia Niemieckiego Handlu Żywnością (BVLH), cytowany przez Deutsche Welle.
Niemieckie sklepy uważają, że na stoiskach z mięsem kontakt ze sprzedawcą jest bardzo istotny dla klientów. Ze względu na brak możliwości uzupełnienia kadr sieci handlowe w niektórych regionach kraju, sklepy zdecydowały się na bardziej elastyczną formę sprzedaży, coraz częściej sięgając po kasy samoobsługowe.