Bez poparcia nie będzie za 30‑proc. redukcją CO2
Teraz tylko kilka krajów popiera pełne przejście do 30-proc. redukcji emisji CO2; duńska prezydencja nie będzie forsować tego celu, jeśli nie uda jej się przekonać głównych gospodarek UE - zapewnił duński minister ds. klimatu i energii Martin Lidegaard.
24.01.2012 10:15
Dodał, że w marcu ministrowie UE ds. klimatu będą rozmawiać o 25-proc. redukcji emisji CO2 do 2020 r. Obecnie kraje obowiązuje 20-procentowy cel.
- Teraz tylko kilka krajów popiera pełne przejście z 20- do 30-proc. redukcji i jeśli nie przekonamy innych głównych państw, duńska prezydencja nie będzie próbowała umieścić tego na agendzie, ponieważ my i cała UE poniesie porażkę, gdy nie uda się skupić (wokół tego celu - PAP) Rady UE - powiedział pytany przez PAP podczas debaty w brukselskim think-tanku EPC duński minister.
- Z wielu analiz wiemy, że efektywna ścieżka do naszych celów w 2050 r. zdecydowanie prowadzi poprzez 25-proc. krajową redukcję (emisji CO2) do 2020 r. Mamy kalkulacje z Komisji Europejskiej i innych instytucji" - przekonywał Lidegaard. "Myślę, że w jakiś sposób uwzględniamy to w Radzie UE i będziemy omawiać ścieżkę do niskoemisyjnej gospodarki w 2050 r. na marcowej radzie ministrów. Będzie to dobra okazja do przedyskutowania tego (25-proc. redukcji CO2) - dodał.
KE w nieopublikowanym jeszcze raporcie wyliczyła, że całą gospodarkę UE (poza sektorem energetycznym) podniesienie celu redukcji CO2 z 20 do 25 proc. miałoby kosztować 25 mld euro, czyli 0,17 proc. wielkości unijnego PKB w 2020 r. Polską gospodarkę miałoby to kosztować 1,1 mld euro, czyli 0,24 proc. jej PKB z 2020 r. Koszt ten nie obejmuje pozwoleń na emisję CO2.
Koszty podniesienia celu redukcji emisji CO2 ponieśliby też konsumenci w UE - zapłaciliby w sumie do 2020 r. o 70 mld euro więcej za energię. Ponadto w latach 2016-2020 kraje UE musiałyby poczynić inwestycje w zielone technologie o łącznej wartości 18 mld euro rocznie, w tym Polska - 0,8 mld euro. KE proponuje jednak rekompensaty dla biedniejszych krajów UE, takich jak Polska, w postaci funduszy spójności i przesunięcia dochodów ze sprzedaży pozwoleń do emisji w UE.
Komisja argumentuje m.in., że zwiększenie ambicji klimatycznych UE poprawiłoby zdrowie i zmniejszyło śmiertelność Europejczyków; dałoby to także korzyści w postaci ograniczenia kosztów importu paliw w wysokości 20 mld euro rocznie w latach 2016-2020.
Analizy kosztów zwiększenia celu redukcji CO2 domagała się Polska, która pod koniec czerwca 2011 r. zablokowała przyjęcie wniosków Rady UE ds. środowiska ws. ścieżki zwiększania redukcji emisji CO2 w UE do 2050 r. Zakładała ona, że do 2020 r. redukcja emisji CO2 wyniesie 25 proc. (zamiast uzgodnionych w 2008 r. 20 proc.), podczas gdy UE osiągnie do tego czasu 20-proc. cel zwiększenia efektywności energetycznej. Polska obawia się, że jej gospodarka, oparta na węglu, ucierpiałaby najbardziej w wyniku dalszej redukcji emisji CO2.
KE wcześniej zapowiadała, że zadeklaruje 30-proc. cel, gdy inne duże gospodarki światowe uczynią podobnie. Zwiększenia celu redukcji CO2 domagają się zieloni w Parlamencie Europejskim. W połowie listopada 2011 r. PE przegłosował niewiążącą rezolucję ws. grudniowych negocjacji klimatycznych w Durbanie. Wezwał w niej UE do zwiększenia celu redukcji emisji CO2 o ponad 20 proc. (PAP)
Z Brukseli Julita Żylińska