Bezdomni Polacy w Niemczech: przyjechali do pracy, teraz mieszkają na ulicy

W Niemczech przybywa bezdomnych Polaków. Jedni przyjechali do pracy, ale mieli nierealne wyobrażenia lub zostali oszukani przez pracodawców. Inni już w Polsce nie mieli dachu nad głową, a w Niemczech chcą przezimować

Bezdomni Polacy w Niemczech: przyjechali do pracy, teraz mieszkają na ulicy
Źródło zdjęć: © AFP

10.03.2014 | aktual.: 10.03.2014 10:05

Mariusz przyjechał do Niemiec na zarobek. Wƚaściwie nie chciał wyjeżdżać, ale matka nalegaƚa. W Polsce pracował przy ocieplaniu budynków, w Niemczech miał pracę „na czarno” w stadninie koni. Sprzątanie stajni, podwórka, doglądanie zwierząt – za 1600 euro miesięcznie. Tuż po świętach Bożego Narodzenia Mariusz dostał pierwszą wypłatę i został wyrzucony z pracy i mieszkania. Polski pośrednik odwiózł go na dworzec autobusowy, ale kierowca polskiego autokaru odmówił zabrania Mariusza. Obudził się gdzieś w Düsseldorfie, bez pieniędzy. – Pewnie koledzy, z którymi piłem, zabrali – przyznaje 44-letni Polak.

Od tego czasu żyje na ulicy. Aktualnie w Dortmundzie, bo tu poznał innych bezdomnych rodaków. – Codziennie spotykam około 50 znajomych z Polski – mówi Mariusz. Rano i wieczorem spotykają się na posiłku dla bezdomnych w „Gast Haus”, w poƚudnie na zupie w „Kanie”. Mariusz pilnuje stałych terminów. – W środy przyjmuje niemiecki ksiądz – wyjaśnia Mariusz, który z księdzem wprawdzie nie porozmawia, bo nie zna języka, ale pójdzie przynajmniej po dwa euro, które ksiądz wręcza bezdomnym. Przez resztę dnia będzie szukaƚ butelek. – Mógłbym z tego wyżyć, gdybym nie pił – przyznaje.

Przezimować za granicą

Gwidon z kolei pracował w Niemczech przez rok. Bez papierów i meldunku. Zajmowaƚ się zwożeniem zƚomu. Na początku nie byƚo źle. Za miesiąc pracy dostawaƚ 1500 euro, do czasu aż wƚaściciel przestaƚ pƚacić. – Potem wyrzucono nas z mieszkania – mówi Gwidon, który od trzech lat żyje w Dortmundzie na ulicy. Nikogo nie prosił o pomoc, bo nie zna niemieckiego. – A w Polsce nikt na mnie nie czeka – dodaje.

Po dwóch miesiącach na budowie zarobki urwaƚy się także Arturowi z Gliwic. I on nie myśli o powrocie do kraju, bo w Polsce ma wyrok do odsiedzenia. W Niemczech policja go nie ściga.

35-letni Daniel nie chce z kolei niczyjej pomocy. W Monachium miaƚ żonę i pracę. Potem wszystko stracił. Próbował żyć na ulicy w Polsce, ale w Niemczech mu lepiej. – Ludzie są bardziej tolerancyjni, nikt bezdomnego nie kopnie, łatwiej przezimować – wyjaśnia Daniel.

Polaków przybywa

Wedƚug szacunków Federalnego Stowarzyszenia Pomocy Bezdomnym (BAG) liczba osób, które w Niemczech nie mają dachu nad głową, wynosiła w 2012 roku około 24 tys. i była o 10 procent wyższa niż w roku 2010. Brakuje danych dotyczących narodowości bezdomnych. BAG szacuje jedynie, że około jedna czwarta bezdomnych w Niemczech to osoby obcego pochodzenia. Pracownicy społeczni obserwują od kilku lat, że wśród bezdomnych jest coraz więcej osób z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski. O stopniowo rosnącej od lat liczbie bezdomnych Polaków donoszą przede wszystkim organizacje w Hamburgu, Berlinie i Zagłębiu Ruhry. Ursula Czaika, kierująca „Misją Miejską” na Dworcu Wschodnim w Berlinie, twierdzi, że pojawia się u nich codziennie od 50 do 70 Polaków, wśród nich zawsze nowe twarze. Również Dieter Puhl, kierujący „Misją” na berlińskim Dworcu ZOO ocenia, że liczba bezdomnych z krajów wschodnioeuropejskich stale rośnie. Polacy stanowią wśród nich najliczniejszą grupę.
O podobnej tendencji zwyżkowej donoszą pracownicy dortmundzkiego „Gast Haus”. Pojawia się tam regularnie około stu potrzebujących Polaków. – Przybyło ich w ostatnich latach – ocenia Agnieszka, która od wielu lat pomaga w placówce: wydaje jedzenie, ubrania, tłumaczy podczas wizyt lekarskich. – Kiedyś Polaków nie zauważałam – przyznaje Agnieszka. – Teraz są głośni, często się awanturują i nadużywają alkoholu – mówi.

Polscy bezdomni w Niemczech to heterogeniczna grupa. Przeważają mężczyźni w wieku 25-40 lat, kobiet jest niewiele. – Są wśród nich tacy, którzy przyjechali z nadzieją, nierzadko z faƚszywymi informacjami, myśląc, że praca leży tu na ulicy – mówi Witold Kamiński z Polskiej Rady Społecznej w Berlinie. – Są też tacy, którzy pracowali już w Anglii, Hiszpanii i w dobie kryzysu trafili do Niemiec – wyjaśnia Kamiński. Wśród bezdomnych nie brakuje też takich, którzy w Niemczech prowadzili już działalność gospodarczą, ale skończyły im się zlecenia. – Długi, eksmisja, wstyd, ulica - tak zaczyna się błędne koło – mówi Witold Kamiński.

Doradzić po polsku

Żeby z niego wyjść, potrzebna jest pomoc z zewnątrz. Niemieckie organizacje pomocy bezdomnym zaznaczają, że brakuje im środków na pomoc obcokrajowcom. – Nie wiadomo dokƚadnie, jakie świadczenia im przysługują, każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie – mówi Karsten Krull, kierujący w Berlinie placówką „Ciepły Otto”. Do tego dochodzą problemy językowe. Większości organizacji brakuje pracowników władających językiem polskim. Projekty skoncentrowane na pomocy bezdomnym imigrantom to wyjątek. W Berlinie od ponad roku zajmują się tym „Anioƚy chroniące przed mrozem” („Frostschutzengel”), zespół trzech pracowników społecznych, świadczących porady w języku polskim, rosyjskim, buƚgarskim i serbsko-chorwackim. W zeszƚym roku organizacja doradziła ponad 300 bezdomnym, ponad połowę stanowili Polacy. Inny znany program pomocy bezdomnym imigrantom, finansowany ze środków miejskich, istnieje w Hamburgu. W ciągu trzech lat pracownicy mieli kontakt z prawie 3 tys. Polaków.

– Są to osoby zagrożone bezdomnością lub już bezdomne, oszukani imigranci zarobkowi, osoby uzależnione lub chore psychicznie – wymienia Andrzej Stasiewicz, koordynator hamburskiego projektu. Dla około 600 Polaków udało się zorganizować i opłacić powrót do Polski. – Większość z nich zostało przyjętych przez swoje rodziny – mówi Stasiewicz. Jego zespół ma jeszcze spory pracy. W Hamburgu jest około 250 bezdomnych Polaków.

Katarzyna Domagaƚa-Pereira
Red.odp.: Małgorzata Matzke

Obraz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (251)