Trwa ładowanie...

Biorą prozac. Myślą, że będą lepiej pracować

Nie tylko pigułki na dolegliwości fizyczne są popularne wśród pracowników. Środki na poprawę nastroju robią prawdziwą furorę w korporacjach. Nie tylko te składające się z naturalnych, ziołowych substancji. Pracownicy są przeświadczeni, że Prozac lub podobnie działający specyfik spowoduje, że będą lepiej pracować i sprostają wymaganiom pracodawców. Nic bardziej mylnego. Rozmawiamy o tym z psychiatrą dr Anną Waleń.

Biorą prozac. Myślą, że będą lepiej pracowaćŹródło: sxc.hu
d2vujhl
d2vujhl

*- Czy rzeczywiście jest więcej pracowników, którym przepisuje pani leki antydepresyjne? *

- Tak. Współpracuję od lat z tymi samymi zakładami pracy. Przychodzą do mnie osoby ze skierowaniem od lekarza medycyny pracy, obiektywnie mogę powiedzieć, że mam więcej pacjentów. Jeszcze dziesięć lat temu było ich dwóch, trzech rocznie. Dziś przychodzi tyle osób miesięcznie.

- Teraz częściej ludzie chorują, a może czasy są trudniejsze?

- Czasy są inne. Żyjemy szybciej, mamy więcej na głowie, pracujemy intensywniej. Ale moim zdaniem mamy większą świadomość dotyczącą chorób psychicznych. Więcej mówi się w mediach o depresjach, nerwicach. Ludzie wiedzą, że to nic wstydliwego. Dziesięć lat temu było mi trudno nawet wyobrazić sobie policjanta, który skarżył się na depresję. Mówiło się, że depresje mogą mieć tylko kobiety, a nie mocni faceci. Dziś przychodzą do mnie również ci mocni faceci.

- Na co się skarżą? Czy zdarza się, że przesadzają?

- Skarżą się na brak zadowolenia. Nie cieszą się życiem. Ich smutek jest tak dotkliwy, że nie mogą pracować, otrzymują więc skierowanie do psychiatry z podejrzeniem depresji. Oczywiście nie zawsze, gdy czujemy się źle mamy depresję. Na przykład był u mnie ostatnio pracownik, który nie mógł spać, pracować, czuł się fatalnie. Był rozczarowany, gdy mu powiedziałam, że czuje się normalnie jak na swój stan i mogę mu przepisać tylko walerianę na sen. Ten pracownik rozwodził się, to jak miał się czuć? Gdyby poczucie smutku i zniechęcenia utrzymywało się przez dłuższy czas, wtedy moglibyśmy podejrzewać depresję. Żyjemy trochę w takich czasach, że na wszystko jest tabletka. Ludzie są przyzwyczajeni, że jak ich boli głowa, biorą tabletkę. Chcą też mieć tabletkę na smutek, która błyskawicznie zadziała. Trzeba jednak przyznać, że wśród pracowników króluje właśnie depresja. Dużo osób cierpi na nerwicę, często zdarzają się stany lękowe. *- Mówią wprost, że chcą coś na samopoczucie? *

d2vujhl

- Tak, miałam taką osobę. To był dyrektor kreatywny. Powiedział, że nie może pracować i żebym nie przynudzała, tylko dała mu coś na lepszy nastrój, a najlepiej ten osławiony prozac. Powiedziałam, że zamiast farmaceutyków mogę mu przepisać wolny weekend, bo złe samopoczucie jest wynikiem przepracowania. Prozac zażywany przez zdrowych może mieć odwrotny skutek, może rozchwiać mechanizmy regulacji nastroju. Trzeba pamiętać, że depresja jest bardzo skomplikowaną chorobą, to nie grypa, nie wystarczy wziąć tabletkę, by objawy ustąpiły. Gdy przepisujemy tego typu leki, zawsze kierujemy na terapię, która trwa miesiącami, czasem latami, jeszcze długo po zakończeniu leczenia farmakologicznego. Tabletki są po to, by człowiek miał siły wstać i przyjść na terapię. Nie można w żadnym wypadku traktować takich środków jak prozac, czy bioxetin jako cudowną tabletkę na szczęście. Denerwuje mnie, że mówi się o modzie na Prozac. Niedawno moja siostrzenica stwierdziła, że u niej w liceum w dobrym tonie jest przeżywać załamanie
nerwowe, depresję i ostentacyjnie połykać jakieś psychotropy. Jestem przerażona takimi opiniami. Mogę jednak zgodzić się z funkcjonującym w mediach pojęciem „pokolenie prozacu” jako symbolu szybszego życia i nieumiejętności sprostania oczekiwaniom własnym lub innych.

- Pracownicy są słabsi, czy więcej się od nich wymaga?

- Czasem jest tak, czasem tak. Każdy z nas jest inny. Na pewno poprzeczka ustawiana jest coraz wyżej. Chcemy jeździć droższym autem, więcej zarabiać, osiągać wyższą sprzedaż. Najpierw pojawiają się standardowe objawy przepracowania, kłopoty ze snem. Potem okazuje się, że nawet wyspani jesteśmy przygnębieni. Chociaż obiektywnie powinniśmy czuć się w miarę dobrze, w rzeczywistości czujemy się tak, jak podczas życiowej tragedii.

- Kto najczęściej tak się czuje?

- Ja współpracuję z firmami z branży finansowej. Zauważyłam, że najczęściej chorują osoby na wyższych stanowiskach, od których dużo zależy. Na chorobę zapadają też osoby, które mechanicznie wykonują pewne czynności. Trudności mają nauczyciele, ale też lekarze, pracownicy socjalni, dziennikarze, osoby, które na co dzień stykają się z ludźmi, którzy mają wobec niech duże oczekiwania lub roszczenia. Coraz częściej chorują matki, które w domu wychowują dzieci.

Z dr Anną Waleń rozmawiała Milena Karnowska/JK

d2vujhl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2vujhl