Biurowe ćmy – znak czasów. A może styl życia?

Sukces firmy, satysfakcja klienta, dobre notowania u szefa? Żeby to wszystko osiągnąć, czasem nie ma wyjścia. Trzeba zacisnąć zęby i zmienić się w klasyczną biurową ćmę.

Obraz
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
Sukces firmy, satysfakcja klienta, dobre notowania u szefa? Żeby to wszystko osiągnąć, czasem nie ma wyjścia. Trzeba zacisnąć zęby i zmienić się w klasyczną biurową ćmę. Przynajmniej na jakiś czas. Ale mimo wielu niedogodności, nie brakuje też takich, którzy lubią zostawać w pracy po godzinach. W końcu to jakaś odmiana…

Nie musisz zostawać, ale…

- W mojej byłej firmie siedzenie po nocach w czasie realizacji ważnych projektów nie należało do rzadkości – wspomina Jacek, informatyk. – Zatrudniano też freelancerów. Najczęściej studentów, gotowych siedzieć nocami. W etatowych pracownikach budziło to niepokój. Było odbierane jako sygnał od kierownictwa: nie jesteście niezastąpieni. Są ludzie gotowi pracować nawet wtedy, gdy wam nie przyjdzie to do głowy. Czy nasze obawy były słuszne? Kto to wie? W każdym razie wielu z nas łamało się i zostawało po godzinach, żeby nie narażać się szefostwu.

Inną metodą stosowaną w firmie Jacka było podawanie załodze przyspieszonych terminów. – Nam, etatowcom, nikt nigdy nie powiedział wprost, że musimy zostać. Po prostu przychodził mail, że projekt musi być gotowy za trzy dni. Później mijały tygodnie i okazywało się, że projekt wciąż „jest w firmie”. Nigdy nie poznawaliśmy prawdy: czy to szefowie ściemniali, żeby nas zdopingować, czy może terminy zostały przesunięte? W każdym razie często z konieczności zmienialiśmy się w typowe biurowe ćmy.

Zostaję, bo w firmie jest fajnie

Ale takie zostawanie po godzinach niektórym pracownikom jakby nie przeszkadzało. Z jednej strony narzekali, że woleliby pójść do domu. Z drugiej jednak, wraz z zapadnięciem wieczoru niezbyt się spieszyli z robotą. Tak jakby wcale nie uśmiechał im się powrót na łono rodziny. Jakby woleli posiedzieć w pracy, motywując to chęcią zrobienia dobrego wrażenia na szefie, lojalnością wobec firmy lub ważnego klienta.

- Po jakimś czasie uprzytomniłem sobie jedną rzecz. Wielu z nas po prostu odbiera swoje życie jako nudny kołowrót wciąż tych samych, rutynowych czynności. Tacy ludzie wolą od czasu do czasu zostać w pracy przy projekcie. Trochę ponarzekają, ale w gruncie rzeczy są zadowoleni. Być może nawet podświadomie. Przynajmniej coś się dzieje. Można poplotkować, dowiedzieć się czegoś nowego, może wejść w bliższe relacje z szefem – zauważa Jacek. Co ciekawe, w pracy „po godzinach” tworzył się często jakby nowy model zachowań. Z jednej strony panował większy luz. Rozluźniały się krawaty, marynarki szły w kąt. Na papierosa nie trzeba już było koniecznie wychodzić do palarni. Zamówione porcje pizzy konsumowano przy komputerach, a resztki zalegały w kartonach gdzie popadnie. Przy stanowiskach zatrudnionych dorywczo freelancerów ten swoisty luz stawał się jeszcze wyraźniejszy.

Z drugiej jednak strony, rosła presja ze strony zwierzchników. W miarę upływu czasu nasilało się też zmęczenie. Coraz częściej popełniano błędy, które później trzeba było wyłapywać i poprawiać.

– Tak naprawdę nie mam wcale pewności, czy dzięki siedzeniu po godzinach firmy rzeczywiście zyskują. Często wystarczyłoby chyba lepiej zorganizować pracę. Skutki byłyby te same – zastanawia się Jacek.

Ćmy biurowe niezbyt zdrowe

Odrębną kwestię stanowiły problemy zdrowotne. Prędzej czy później dopadały one pracowników, siedzących za komputerem po kilkanaście godzin. Bóle kręgosłupa były czymś tak normalnym, że przechodziło się nad nimi do porządku dziennego. Dochodził do nich ból głowy, pieczenie oczu, późniejsze kłopoty z zasypianiem, uczucie ustawicznego zmęczenia. – Większość nocnych marków to byli ludzie młodzi. W ich przypadku dolegliwości szybko mijały. Ale starsi mieli z tym problemy – mówi informatyk. Mało która biurowa ćma, pracując przy biurku, pamięta bowiem o stosowaniu powszechnie znanych reguł. Kto będzie się przeciągał, chodził na krótkie spacery po korytarzu, wykonywał zalecane ćwiczenia ramion, dłoni i stóp? Wszystkie te czynności odrywają nas przecież od pracy. Często więc o nich zapominamy. Albo nie wykonujemy ich, nie chcąc narażać się na śmieszność.

Istnieją wprawdzie urządzenia, umożliwiające kontynuowanie ćwiczeń nawet w czasie pracy. Można je podłączyć do komputera, który przestaje działać, jeśli zapominamy o przerwie na regenerację sił. Problem w tym, że nie są one tanie. Mało która firma będzie gotowa kupić je z myślą o pracownikach. Dlatego biurowe ćmy w walce z bólem i przemęczeniem będą najczęściej zdane na siebie.

Tomasz Kowalczyk

Wybrane dla Ciebie

Zamienią ulicę w deptak? Mieszkańcy mają dość nocnych rajdów
Zamienią ulicę w deptak? Mieszkańcy mają dość nocnych rajdów
Gminy zmieniają zasady segregacji odpadów. Koniec z "za darmo"
Gminy zmieniają zasady segregacji odpadów. Koniec z "za darmo"
Lotnisko w Radomiu pustoszeje. W zimę tylko jeden kierunek
Lotnisko w Radomiu pustoszeje. W zimę tylko jeden kierunek
Zamykają sklep za sklepem. Słynna szwedzka sieć znika w oczach
Zamykają sklep za sklepem. Słynna szwedzka sieć znika w oczach
Jazda autobusami za darmo. Chcą, by mieszkańcy porzucili samochody
Jazda autobusami za darmo. Chcą, by mieszkańcy porzucili samochody
Ile sklepów może jeszcze otworzyć Żabka? Padła liczba
Ile sklepów może jeszcze otworzyć Żabka? Padła liczba
Legalizacji nie będzie. Pismo z rządu nie pozostawia wątpliwości
Legalizacji nie będzie. Pismo z rządu nie pozostawia wątpliwości
Tony jagód z Ukrainy jechały do Polski. Oto co wykryły służby
Tony jagód z Ukrainy jechały do Polski. Oto co wykryły służby
Polak wygrał w Eurojackpot. Oto gdzie kupił szczęśliwy kupon
Polak wygrał w Eurojackpot. Oto gdzie kupił szczęśliwy kupon
Ciąg dalszy afery z Allegro. Wpis krąży po internecie. Firma komentuje
Ciąg dalszy afery z Allegro. Wpis krąży po internecie. Firma komentuje
Rząd bierze się za kolejny alkohol. Producenci krytykują wzrost akcyzy
Rząd bierze się za kolejny alkohol. Producenci krytykują wzrost akcyzy
Masz stare dokumenty z czasów PRL? Mogą być warte 20 tys. zł
Masz stare dokumenty z czasów PRL? Mogą być warte 20 tys. zł