"Bobrzyna". Największy polski gryzoń jest nie lada przysmakiem

– Tradycji jeszcze nie ma, ale nad tym pracujemy – uśmiecha się Mariusz Łanczkowski, właściciel domu bankietowego i jeden z zapaleńców, który podaje gościom pieczone bobry. To, co jest popularne na wschodzie Europy i w Ameryce, w Polsce odzyskuje popularność. Mało kto bowiem wie, że przed wojną był to przysmak.

"Bobrzyna". Największy polski gryzoń jest nie lada przysmakiem
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Kamionka/REPORTER
170

Jak informowaliśmy niedawno w Wirtualnej Polsce, służby zatrzymały trzech mężczyzn, którzy urządzili sobie polowanie na chronione prawem bobry. Ze schwytanych zwierząt robili wędliny. Przedstawiono im zarzuty kłusownictwa.

Okazuje się, że smakoszy bobrów w Polsce jest coraz więcej. I to działają legalnie. Jak? Bobry, które trafiają na ich talerze, nie są zabijane po to, by stały się pieczenią. To raczej efekt doraźnych odstrzałów tych zwierząt, zlecanych w wyjątkowych sytuacjach. Czasem powodują straty i wtedy stają się celem polowań.

– Odstrzałów bobrów jako takich nie ma, chodzi o redukcję populacji i to tylko w niektórych okręgach, gdzie jest nadmiar tych zwierząt. Robi to nadleśnictwo w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim i Ministerstwem Środowiska. Jednorazowe odstrzały redukcyjne to nie jest planowa gospodarka łowiecka, jak w przypadku dzików i saren – podkreśla Mariusz Łanczkowski, właściciel suwalskiej Centrum Bankietowego Astoria.

Zobacz też: Jak prowadzić biznes bez swojego biura?

Dlatego też trudno iść do jakiegokolwiek miejsca i poprosić o pieczonego bobra. Można go dostać tylko gdzieniegdzie i raczej przy wyjątkowych okazjach. Łanczkowski serwuje bobrzynę przede wszystkim na myśliwskich imprezach. Niektórzy myśliwi zajmują się sami przyrządzaniem mięsa, inni po prostu oddają je Łanczkowskiemu z prośbą o upieczenie, sobie zostawiając skórę.

Jedzenie bobrów nie jest jego wymysłem. W Rosji czy na Litwie są one spożywane dość regularnie.

– Na wschodzie jada się bobry od dawna, tam ta tradycja nie zaginęła. U nas ta dopiero odżywa i oczywiście na malutką skalę. A dziś naprawdę mało kto pamięta, że przed wojną w Polsce jedzono sporo bobrów. Oczywiście nie wszyscy, bo bóbr nie był łatwo dostępny. Ale w polskiej kuchni był zawsze, to był żelazny punkt menu. Teraz przez wiele lat bobrów w Polsce fizycznie nie było, bo wyginęły. Na szczęście udało się odtworzyć ich populację – mówi Mariusz Łanczkowski.

Upieczenie gryzonia nie jest łatwe

Mariusz Łanczkowski korzysta z przedwojennych przepisów, ale pieczenia bobrzego mięsa i tak musiał się nauczyć na własnych błędach. Wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie. Zajmuje piekielnie dużo czasu.

– Próbowaliśmy robić z bobra gulasze – wyszły dobre, nawet bardzo, ale nie do końca zdawało to egzamin. Pieczony w całości jest najlepszy, wtedy zostaje na nim najwięcej tego przepysznego tłuszczyku. Aż ślinka leci – zachwala restaurator.

"Odwarzywszy Ogon Bobrowy, który jeżeli chcesz możesz w sztuki porąbać, który w ocćie y soli odwarzysz, uwierć Czosnka jáko másło, Octu winnego, oliwy álbo másła, przywarz, poley, á day na stół."
Stanisław Czerniecki – "Compendium ferculorum" – 1682

Mięso najpierw trzeba odpowiednio przygotować.

– Z dużego bobra, który waży 20 kilo, po oskórowaniu i wypatroszeniu zostanie tuszka o wadze może 8-10 kg. Są oczywiście osobniki i 30-kilogramowe, ale ich mięso jest już zbyt twarde i niesmaczne. Nad taką tuszką o wadze 10 kilo trzeba popracować ok. 20 godzin – mówi nam Łanczkowski.

Sam musiał dojść do tego, jak przygotować tuszkę do pieczenia. Musi być ona zapeklowana, nadziana i odpowiednio zasznurowana oraz zamocowana. Chodzi o to, że mięso podczas obróbki cieplnej bardzo się ściąga i bez przygotowania z pieca wyjmiemy coś niesamowicie pokręconego. – Bóbr ma po prostu bardzo silne ścięgna i trzeba specjalnie się postarać, żeby nie ściągnął się za bardzo – mówi Łanczkowski.

Restaurator dodaje, że nie potrzeba jakichś specjalnych przypraw.

– Mięso nie poddaje się przyprawom i moim zdaniem zabijają one jego smak. Wystarczy sól, pieprz, troszkę majeranku, czasami jałowca. No i czosnek - to w zasadzie wszystko. Najważniejszy jest sam smak mięsa, ono naprawdę jest przepyszne – mówi nam.

Jak to smakuje?

– Bóbr jest takim mięsem, które jest twarde, włókniste, wymaga bardzo długiej obróbki cieplnej. Wtedy mięknie, jest przepyszne. Ale smak jest specyficzny, trzeba go polubić. To trochę jak węgorz – niektórzy go lubią, niektórzy nie jedzą. Jak komuś smakuje, staje się przysmakiem. A jak nie podejdzie, to się go po prostu nie je. Tak samo jest z bobrem. Są amatorzy, którzy potrafią przez cały wieczór go jeść i nie mają dosyć. Ale spora część ludzi zje, powie, że im smakowało, ale nie będzie to ich ulubione mięso. Z pewnością jednak jest smaczne – opowiada Mariusz Łanczkowski.

Dodaje, że wbrew pozorom nie jest to mięso tłuste. Warstwa tłuszczu (ponoć bardzo delikatnego w smaku) znajduje się bezpośrednio pod skórą. Ten, który jest w mięsie, a mowa o niewielkich ilościach, wytapia się podczas pieczenia.

Obraz
© Mariusz Łanczkowski | archiwum prywatne

– Samo mięso nie jest tłuste, a ten tłuszcz pod skórą nie jest w typie boczku czy słoniny. Na dodatek mięso bobrze jest bardzo zdrowe. Wiem, że były i są robione jego badania – wychodzi, że ma niesamowite wartości odżywcze. Bóbr to gryzoń, odżywia się tylko zieleniną. To czyste jedzenie i bardzo czyste zwierzę. To najwyższy gatunek mięsa, z dziczyzny można je może porównać jedynie do młodych saren czy jeleni. Bóbr jest wykwintny, stoi wysoko w hierarchii. Pomijając fakt, że jest go naprawdę niedużo – podkreśla restaurator.

W Ameryce też jest przysmakiem

Bobry jada się nie tylko w Rosji czy krajach bałtyckich. Są też całkiem popularne w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Nie trafiają jednak na stoły w wykwintnych restauracjach, są raczej przysmakiem zapaleńców, lubujących się na przykład w bobrzych ogonach.

W Kanadzie i na Alasce robi się nawet burgery z bobrzego mięsa, jest ono także wędzone. Na Białorusi można kupić kiełbasy z bobra, do dziś w medycynie ludowej popularnością cieszy się też bobrze sadło. Kiedyś stosowało się je na wszelkiego rodzaju rany i bóle, ale w zasadzie bobrzym sadłem można było się posmarować przy każdej okazji.

Wydzielina narządów płciowych bobrzych samców z powodu silnego i przenikliwego zapachu było stosowane jako panaceum na każde schorzenie – od zaburzeń seksualnych po melancholię czy ból zębów. Jako zwierzę żyjące w środowisku wodnym, bóbr był także pod pewnymi względami uważany za coś w guście ryby – w każdym razie posiłek postny.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

To koniec odlewni. Ministerstwo pozbawia pracowników złudzeń
To koniec odlewni. Ministerstwo pozbawia pracowników złudzeń
Pryszczyca. Polski park narodowy wprowadza środki zapobiegawcze
Pryszczyca. Polski park narodowy wprowadza środki zapobiegawcze
Dramat psów z pseudohodowli. Gwiazda chce adoptować jednego z 34
Dramat psów z pseudohodowli. Gwiazda chce adoptować jednego z 34
Co ze świętem w sobotę? Oto wytyczne dla pracodawców
Co ze świętem w sobotę? Oto wytyczne dla pracodawców
Nie chcą wiatraków w gminie. Spór na Mazurach
Nie chcą wiatraków w gminie. Spór na Mazurach
Odrażające odkrycie służb. 15 tys. ton papryki jechało do Polski
Odrażające odkrycie służb. 15 tys. ton papryki jechało do Polski
42 godziny bez przerwy. Na forach pracowników Biedronki wrze
42 godziny bez przerwy. Na forach pracowników Biedronki wrze
Przez dwa miesiące nic nie zwróciło uwagi. Stracił ponad 400 tys. zł
Przez dwa miesiące nic nie zwróciło uwagi. Stracił ponad 400 tys. zł
Poczta ściga za abonament. Dziesiątki tysięcy wezwań dla dłużników
Poczta ściga za abonament. Dziesiątki tysięcy wezwań dla dłużników
Nowa oferta PKP Intercity. Bilet za 2 zł Warszawie, oto warunki
Nowa oferta PKP Intercity. Bilet za 2 zł Warszawie, oto warunki
Zapaść w małych sklepach. Słabe wyniki przez... kalendarz
Zapaść w małych sklepach. Słabe wyniki przez... kalendarz
Koniec z kopertami? Strzykawki to nowy komunijny trend
Koniec z kopertami? Strzykawki to nowy komunijny trend