Byki atakują w końcówce
W czwartek inwestorzy w USA nie dostali żadnych istotnych informacji, które pomogłyby im wyraźnie określić kierunek indeksów. Mówiło się sporo o danych makro z Chin (wzrost inflacji o 2,7 proc.), ale jest wysoce nieprawdopodobne, żeby akurat te dane paraliżowały aktywność graczy. Po prostu nie znajdowano najmniejszych powodów do kupowania/sprzedawania akcji, więc rynek trwał w marazmie.
12.03.2010 09:29
Dane makro były niejednoznaczne. Tygodniowy raport z rynku pracy w USA na pozór powinien wywołać jedynie wzruszenie ramion, ale nie do końca tak było. Owszem, ilość nowych wniosków o zasiłek nie była specjalnie różna od prognoz (460 tys.), ale średnia czterotygodniowa wzrosła do poziomu najwyższego od listopada 2009. Wzrosła też ogólna liczba pobieranych zasiłków. Gdyby dane były lepsze to utwierdziłyby graczy w przekonaniu, że ich interpretacja miesięcznego raportu (gdyby nie śnieżyce to nastąpiłby wzrost zatrudnienia) była prawidłowa. Takie dane nie mogły bykom pomóc. Neutralne były dane o bilansie handlu zagranicznego USA. Był mniejszy od oczekiwań 37,3 mld. USA. Nie dlatego jednak, że wzrósł eksport. Wręcz przeciwnie – spadł zarówno eksport jak i import, ale eksport o 0,3 proc. m/m, a import o 1,7 proc.
Rynek akcji kręcił się w okolicach poziomu środowego zamknięcia, ale po czerwonej stronie. Indeks S&P 500 dwa razy usiłował wrócić nad kreskę, ale bykom nie udawało się tej sztuki dokonać. Jednak w dalszym ciągu nie poddały się. W ostatniej godzinie sesji, wręcz na siłę, popyt wyciągnął indeksy doprowadzając do niewielkich wzrostów i do naruszenia przez indeks S&P 500 oporu. Wynikiem jest tylko to, że wykupienie techniczne rynku się zwiększyło.
W czwartek złoty nieco stracił do głównych walut. Być może to środowe i czwartkowe wypowiedzi członków RPP zmusiły rynek do korekty. W środę Andrzej Bratkowski mówił, że być może podwyżki stóp w tym roku nie będzie. W środę i w czwartek wypowiadał się Andrzej Rzońca ostrzegając, że mocny złoty zaszkodzi gospodarce. Zwrócił też uwagę, że umacniania się złotego jest substytutem podwyżek stóp. Więcej takich wypowiedzi i zagrożenie interwencją BGK (mało prawdopodobne) na pewien czas uspokoiłyby rynek.
GPW w zasadzie od początku czwartkowej sesji weszła w marazm. Na początku WIG20 nieco spadł, ale bardzo szybko wrócił do poziomu środowego zamknięcia. Potem, przez długie godziny oscylował wokół tego poziomu. Dużo lepiej zachowywały się mniejsze spółki (MWIG40. SWIG80) potwierdzając wybicie w kanału trendu bocznego. Po publikacji danych w USA WIG20 zabarwił się na czerwono i zakończył sesję spadkiem o 0,4 proc., co oczywiście nie ma najmniejszego znaczenia prognostycznego. MWIG40 i SWIG80 wzrosły potwierdzając swoją siłę.
Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi