Trwa ładowanie...
25-03-2010 17:15

Byki odesłały pesymistów do kąta

Żadne argumenty nie były dziś w stanie zasmucić inwestorów. Niepewność
w kwestii Grecji i Portugalii odeszła w niepamięć.

Byki odesłały pesymistów do kątaŹródło: Gold Finance
d39jfhh
d39jfhh

Wykupienie rynku nikomu nie przeszkadzało. Strach przed podwyżkami stóp nikogo już nie gnębił. Nad racjonalnością wycen akcji nikt się nie zastanawiał, a wniosków o zasiłki dla bezrobotnych było mniej, niż się spodziewano. Świat jest piękny, hossa trwa. Indeks naszych największych firm wreszcie dopiął swego. Pobił styczniowy rekord, ustanawiając jednocześnie maksimum całej trwającej ponad rok skali wzrostów i „wracając” do poziomu z września 2008 r. Poziomu 2510 punktów, zdobytego w trakcie sesji, do końca jednak dowieźć się nie udało.

Polska GPW

Indeks największych spółek zaczął dzisiejszą sesję od wzrostu o 0,7 proc. i w ciągu kilkudziesięciu minut z łatwością tę zdobycz podwoił. Tej sztuki dokonał także wskaźnik szerokiego rynku, ale zaczynał on od wzrostu o niecałe 0,5 proc. Dobre nastroje panowały także na rynku spółek średniej wielkości, których indeks rósł także o około 0,5 proc. Jedynie sWIG80 utrzymywał się nieco poniżej wczorajszego zamknięcia. Od początku sesji najlepiej zachowywały się walory wszystkich spółek surowcowych oraz naszych największych banków, zwyżkując po niecały 1 proc. Jeszcze przed południem akcje PKN Orlen, Pekao i PKO zwiększyły skalę zwyżki do 2 proc., niewiele w tyle pozostawały akcje BZ WBK. Papiery Lotosu i KGHM rosły po 1,5 proc.

Do końca dnia byki utrzymywały zdecydowaną przewagę, a na finiszu mieliśmy do czynienia wręcz z euforią. WIG20 dotarł do 2510 punktów. Po końcowym fixingu zyskał ostatecznie 2,04 proc., indeks szerokiego rynku wzrósł o 1,53 proc., mWIG40 o 0,58 proc., a sWIG o 0,66 proc. Obroty wyniosły 1,7 mld zł.

Giełdy zagraniczne

Indeksy na Wall Street powstrzymały wczoraj swój tryumfalny marsz w górę. Spadki były niewielkie, w przypadku Dow Jonesa i S&P500 sięgały około 0,5 proc. i zbytniego uszczerbku rynkowi nie przyniosły. Dość trudno przewidywać dalszy rozwój sytuacji, bo niełatwo znaleźć powody, które wyjaśniałyby fenomen trwającej nieprzerwanie od niemal dwóch miesięcy zwyżki. Nie bardzo wiadomo, skąd rynek czerpie taką siłę i dlaczego działania podaży nie powodują „skutków ubocznych” w postaci wyraźniejszych spadków. Może sprzedający po prostu sprzedają bardzo spokojnie i „umiejętnie”. Z rynkiem się nie dyskutuje, ale odwaga posiadaczy akcji i kupujących jest zastanawiająca. Przy takich nastrojach osiągnięcie przez S&P500 poziomu 1200 punktów jest całkiem prawdopodobne.

d39jfhh

Na giełdach azjatyckich obserwowano dziś dość mieszane nastroje z lekką przewagą niewielkiego optymizmu. Nikkei zwiększył swoją wartość o zaledwie 0,13 proc. Biorąc pod uwagę wczorajsze potężne osłabienie się jena, nie jest to wielkim osiągnięciem. Do tej pory na słabość japońskiej waluty giełdowi inwestorzy reagowali znacznie bardziej zdecydowanie. Shanghai B-Share zniżkował za to o prawie 0,8 proc., zaś Shanghai Composite stracił ponad 1,2 proc. Prawdopodobnie była to reakcja na kolejne „antyspekulacyjne” posunięcia chińskich władz. Tym razem wprowadzono czasowy zakaz sprzedaży działek budowlanych przez lokalną administrację.

Inwestorzy na głównych europejskich parkietach zaczęli handel bardzo asekuracyjnie. Indeksy w Paryżu, Frankfurcie i Londynie zwyżkowały po 0,1 proc. Gdy zorientowali się, że nie grozi im nic ani ze strony Amerykanów, ani „Greków”, nastroje szybko się poprawiły i tuż po południu skala zwyżki sięgała 1 proc. Znacznie mniej optymizmu przejawiały parkiety naszego regionu. Indeksy w Bukareszcie i Budapeszcie rosły po 0,5-0,6 proc., w Moskwie zaledwie 0,1 proc., a w Tallinie, Rydze i Sofii wskaźniki przebywały pod kreską. Liderami wzrostów były Madryt, Istambuł i Warszawa.

Waluty

Wczorajsze potężne osłabienie wspólnej waluty było dziś kontynuowane tylko wczesnym rankiem. Gdy kurs euro osiągnął poziom 1,328 dolara, najniższy od prawie roku, nastąpiło gwałtowne odreagowanie i powrót powyżej 1,33 dolara za euro. Z takimi nerwowymi ruchami należy się liczyć jeszcze przynajmniej do piątku, gdy zakończy się spotkanie unijnych przywódców. Jeśli wyjaśni się sprawa pomocy dla Grecji, wspólna waluta ma szansę na odrobienie części strat, jakie poniosła w ostatnim czasie. Na odwrócenie trwającej od grudnia ubiegłego roku tendencji nie ma jednak co liczyć. Najbardziej prawdopodobny scenariusz na najbliższe tygodnie, jeśli nie miesiące, to pozostawanie kursu euro w przedziale 1,32-1,37 dolara. Decydujące o jego opuszczeniu mogą być kolejne kłopoty państw grupy PIIGS lub zaostrzenie polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych. Prędzej można spodziewać się tego pierwszego scenariusza.

Nasza waluta od kilku dni traci wobec dolara. Jeszcze we wtorek „zielonego” można było kupić za 2,86 zł, dziś przed południem już za 2,92 zł. Na razie niewiele to zmienia i tymi wahaniami nie ma co się przejmować. Gdy objawy „greckiej grypy” nieco osłabną, złoty powinien odrobić straty. Na razie i tak wykazuje sporą odporność na europejskie zawirowania. Kurs euro pozostaje stabilny i porusza się w przedziale 3,88-3,89 zł. Podobnie jest w przypadku franka, za którego trzeba dziś płacić 2,71-2,72 zł.

Podsumowanie

Korekta rysująca się nieśmiało od kilku dni została dziś „zduszona w zarodku”. Siły byków nic nie było w stanie powstrzymać, a jedynym mankamentem były niezbyt wysokie obroty. Nowe rekordy indeksów kłują w oczy malkontentów. Do żelaznej konsekwencji tendencji trwającej ponad rok, dziś dołączyły elementy euforii.

Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance

d39jfhh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d39jfhh