Chcieli wnieść kawę do kina. Obsługa wyprowadziła klientów z sali i wezwała policję

Wyjście do kina skończyło się interwencją policji, a wszystko przez próbę wniesienia na salę kawy, która nie została kupiona w kinowym barze. Choć klienci ostatecznie odpuścili, to i tak nie było im dane obejrzeć filmu. Teraz małżonkowie zapowiadają, że ich noga więcej w Cinema City nie postanie.

Chcieli wnieść kawę do kina. Obsługa wyprowadziła klientów z sali i wezwała policję
Źródło zdjęć: © East News | Damian KLAMKA/East News
Martyna Kośka

04.12.2019 | aktual.: 04.12.2019 14:28

Pani Małgorzata (imię zmienione) wraz z mężem Tomaszem w piątkowe popołudnie udała się do kina sieci Cinema City w Warszawie. Dla tej historii ważne jest rozrysowanie tła: pan Tomasz lubi w trakcie filmu pić ulubioną kawę – americano w rozmiarze XXL, które w Cinema City w Galerii Północnej nie jest dostępne. Przy poprzednich wizytach jakoś kombinowanym sposobem udawało się problem rozwiązać, bo barista na życzenie klienta łączył dwie kawy, ale podobno kasjerzy nie bardzo wiedzieli, jak to specjalne życzenie podliczać na kasie.

W trakcie ostatniej wizyty pan Tomasz postanowił oszczędzić baristom kłopotu i po prostu kupił kawę w innej kawiarni na terenie centrum handlowego. I tu zaczęły się schody, bo w regulaminie Cinema City jest stanowczy zakaz wnoszenia napojów i jedzenia, które zostały kupione w innym miejscu.

Tak sytuację opisała pani Małgorzata na facebookowej grupie "Białołęka - platforma sąsiedzka":

Obraz
© Facebook Białołeka platforma sąsiedzka | -

Na dzień dobry pan Tomasz został poinformowany przez biletera, że z kawą wejść nie można, więc niech pójdzie do biura menedżera i zapyta, co z tym fantem zrobić.

- Ledwo przeszedłem przez bramkę, a czujna pani menedżer od razu do mnie podbiegła. Profilaktycznie towarzyszył jej kolega, jak gdyby taka obstawa była niezbędna – relacjonował w rozmowie z Wirtualną Polską.

Zawartość kubka pod ścisła kontrolą

Co było dalej? Menedżerka wyjaśniła, że wnoszenia napojów zabrania regulamin, a ponadto kubki Cinema City wytrzymają co najmniej trzy godziny, a nie ma pewności, czy kubek z kawiarni również ma "aż tak dobre parametry". Jednym słowem – kubek może zacząć przeciekać i nieszczęście gotowe.

- Poprosiłem więc o sprzedanie mi kubka z logo Cinema City, by przelać swoją kawę. Pani stanowczo odmówiła, tłumacząc, że nie ma pewności, co ja tak naprawdę przelewam. Bo przecież niekontrolowany przez nikogo, mógłbym wnieść na salę alkohol! Takie insynuacje były naprawdę żenujące – relacjonuje oburzony.

Pani menedżerka zaproponowała więc pozostawienie kawy w jej biurze w depozycie. - Trudno mi znaleźć sens tego rozwiązania, bo przecież mój kubek podobno miał małą wytrzymałość i mógłby się rozpuścić - ironizuje pan Tomasz.

Dyskusja prowadziła donikąd, więc chcąc ją zakończyć, pan Tomasz po prostu wypił przy obsłudze tyle kawy, ile był w stanie, a kubek z resztką kawy wyrzucił do kosza. Zastosował się do nakazu, ale okazało się, że znów nie tak, jak trzeba. Bo wyrzucając kubek, zachlapał pokrywę kosza na śmieci.

- Obsługa natychmiast oskarżyła mnie o agresję i wandalizm. To już przestało być zabawne. Pani menedżer wydała nam polecenie opuszczenia kina. Poprosiłem ją, by odpuściła, bo kawę wyrzuciłem i chcielibyśmy wreszcie wejść na seans, za który zapłaciliśmy - opisuje.

Naszym rozmówcom udało się jednak dotrzeć do sali. Zajęli miejsca i mieli nadzieję, że ta dziwna sprawa została zamknięta. Nic z tego: po 25 minutach na sali zapaliły się światła, seans został wstrzymany, a do małżonków podeszła pani menedżer już nie tylko z kolegą, ale też w towarzystwie dwóch ochroniarzy.

- Zostałem poproszony o wyjście, a na zewnątrz czekała już na mnie policja. Na szczęście wyprowadzono mnie bez kajdanek – próbuje żartować pan Tomasz.

Funkcjonariusze policji spisali dane małżonków i poinformowali, że na tym ich rola się kończy, a strony mają spór rozwiązać we własnym zakresie.

- Zapytałem, czy możemy wrócić na salę, skoro policja nie dopatrzyła się żadnego aktu wandalizmu ani nie wystawiła nam mandatu. Oczywiście, pani menedżer odmówiła, ale co dziwne, w ramach rekompensaty zaproponowała voucher na inny film w późniejszym terminie – opowiada pan Tomasz. Dodaje, że już kompletnie się pogubił, że jak to: teraz jest "persona non grata" i wandalem, ale kino zaprasza go na seans innego dnia.

- Najwidoczniej chodziło tylko o ego pani zarządzającej, której to poleceń nie chcieliśmy wykonywać – zastanawia się.

Eskortowani do wyjścia przez ochronę

Pan Tomasz poprosił, by menedżerka opisała całą sytuację, tak by mógł dołączyć dokument do reklamacji. - Niestety tutaj też był problem, bo pani menedżer bała się wydać taki dokument. Po długiej dyskusji w końcu dopisała długopisem opis sytuacji na wyciągu z regulaminu. Pojawił się również problem, bo poprosiliśmy o zaparafowanie i opieczętowanie ostatecznej wersji pisma. Ale udało się i w obstawie dwóch ochroniarzy zostaliśmy odprowadzeni do bramek – kończy opowieść pan Tomasz. - Wyszliśmy z kina o 18:00, wszystko trwało 2,5 godziny. A filmu nie obejrzeliśmy.

Teraz pan Tomasz próbuje dostać od kina zwrot pieniędzy za bilety oraz nagranie z monitoringu, na którym będzie mógł na spokojnie obejrzeć, jak to rozrabiał w kinie.

Niestety nie wiemy, jak tę sprawę zapamiętała obsługa Cinema City na Białołęce, bo nasze wiadomości z prośbą o kontakt pozostały przez dwa dni bez odpowiedzi.

A jak Wy oceniacie całe zdarzenie opisane przez pana Tomasza i jego żonę? Regulaminy chyba wszystkich kin sieciowych (i niektórych studyjnych) wprawdzie zabraniają wnoszenia własnego jedzenia i picia, ale może jednak reakcja obsługi była przesadzona? Czy wzywanie policji to normalna próba radzenia sobie z klientami? Jesteśmy ciekawi Waszych opinii.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Finanse
cinema citykinogospodarka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (613)