Co najbardziej denerwuje kandydatów podczas rekrutacji

Podczas rozmów rekrutacyjnych kandydaci coraz częściej spotykają się z pytaniami, które wywołują skrępowanie lub nie mają wiele wspólnego z posadą, na którą aplikują

Co najbardziej denerwuje kandydatów podczas rekrutacji
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

20.08.2010 | aktual.: 20.08.2010 11:11

Pytania zbyt osobiste

Ten problem dotyka głównie kobiet i dotyczy kwestii ciąży, macierzyństwa czy planowania następnego potomstwa. Niektórzy pracodawcy udają, że nie wiedzą, iż takich pytań nie powinni zadawać. Agata na rozmowie w sprawie pracy w niewielkiej firmie produkującej materiały budowlane, tak samo dokładnie została przepytana o swoje dziecko, jak o kwalifikacje zawodowe. Gdy okazało się, że córka jest w wieku przedszkolnym posypała się lawina drobiazgowych pytań: jak daleko od domu jest przedszkole, co będzie jak dziecko zachoruje, kto się nim wtedy zajmie, czy dziadkowie mieszkają daleko itd.? Nie była chyba zbyt przekonująca, bo pracy w tej firmie nie dostała mimo, że prezes chwalił się, iż jest „prorodzinna”.

Wstydliwy temat – zarobki

Zarobki to kwestia niemal najważniejsza, ale wciąż niezwykle wstydliwa. W Polsce panuje przekonanie, że to sprawa drugorzędna i źle odbierani są kandydaci, którzy sami poruszają kwestie pieniężne. Choć to dziwne, coraz częściej zdarza się wychodzić z rozmowy bez wiedzy na temat zarobków na danym stanowisku. Za to, zgodnie z nową modą, pojawia się pytanie: Ile Pan/Pani chce zarabiać? Wstrzeliwanie się z zarobkami to wielka sztuka. Oczywiście każdy z nas ma wyobrażenia na temat, ile chcielibyśmy zarabiać. Jednak z punktu widzenia starających się o pracę, przedstawianie własnych oczekiwań finansowych jest bardzo stresujące. Na szczęście, nie wszystkim to pytanie sprawia kłopot. Mimo to, ma się wrażenie, że przyszłe zarobki kandydata to wielka tajemnica i tylko nieliczni pracodawcy podają w ogłoszeniach takie informacje wprost.

Zbyt profesjonalne podejście

W dużych firmach, posiadających dział rekrutacji zdarza się, że rozmowa kwalifikacyjna przybiera formę dokładnie przemyślanego egzaminu lub wręcz przesłuchania. Na jednego kandydata napiera wówczas kilka przepytujących osób – w najlepszym wypadku dwie. W wersji minimalnej jedną z osób jest rekruter, druga to osoba z działu, który ma zatrudnić nowego pracownika lub przyszły szef. Oprócz drobiazgowych pytań i przedłużających się rozmów, mogą się przytrafić również testy psychologiczne lub osobowościowe. Pojawiają się pytania o największy sukces zawodowy, o wady byłego szefa i własne zalety oraz setki innych ważnych kwestii. Na koniec należy jeszcze udowodnić, że bezspornie nadajemy się na wskazane stanowisko i że nie mamy - ani za wysokich, ani za niskich kwalifikacji oraz optymalne dla firmy aspiracje zawodowe. Na pożegnanie pada standardowe pytanie, jak sobie wyobrażamy siebie za 5 i 10 lat i…. Po takich spotkaniach kandydaci wychodzą zwykle zmęczeni, jak po pracy fizycznej i rozczarowani, bo w nawale pytań
po polsku i angielsku, zdążyli już strzelić parę gaf. A przecież chodziło o pracę na recepcji. Wieloetapowość lub bezcelowość

Bezrobotna Karolina została zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko asystentki do jednego z oddziałów Energi. Po niemal godzinnej rozmowie ze specjalistą ds. rekrutacji zakwalifikowała się do kolejnego etapu. Po około dwóch tygodniach miała się spodziewać telefonu zawiadamiającego o kolejnym – tym razem praktycznym – etapie rekrutacji. Przewidywano zaproszenie wszystkich kandydatów na sprawdzian umiejętności z elementami rywalizacji w przyszłym miejscu pracy. Niespodzianką miały być też bliżej niesprecyzowane symulacje z ich udziałem. Dopiero po dłuższym czasie dostała maila z przeprosinami i informacją, że procesu rekrutacji został odwołany. Dla pracowników wieloetapowe rekrutacje są uciążliwe, bo muszą poświęcić im dużo czasu i o wiele bardziej stresujące.

Niezgodności i zatajenia

Niemal każdemu, kto dłuższy czas szukał pracy, zdarzyło się znaleźć na rozmowie, która dotyczyła innego stanowiska niż to przedstawione w ogłoszeniu. Najczęściej wynika to z bałaganu lub braku przepływu informacji w firmie poszukującej pracowników. I tak - zamiast pracy na pełen etat firma niespodziewanie oferuje pracę na pół etatu albo zamiast stanowiska dla wysoko wykwalifikowanej asystentki – pracę ograniczającą się do odbierania telefonów. W takich sytuacjach wizyta kandydata staje się najczęściej bezzasadna. Lekceważenie kandydatów to nie takie rzadkie zjawisko. Oczywiście czasem jest to z góry zaplanowany scenariusz, mający zwabić potencjalnych kandydatów na mało komfortowe stanowiska, jak choćby telefoniczne pozyskiwanie klientów czy sprzedaż bezpośrednia. Ale to już trudno nazwać lekceważeniem, to po prostu zwyczajne oszustwo.

Epe

zatrudnienierekrutacjapraca
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)