Co trzeba wiedzieć o firmowej elegancji?
To, jak wyglądasz, może wzmocnić lub nadszarpnąć twój wizerunek profesjonalisty
07.10.2011 13:46
Ingvar Kamprad, założyciel Ikea, lubi chodzić w dżinsach i flanelowej koszuli rozpiętej pod szyją. No, ale co wolno właścicielowi jednej z największych fortun świata, zupełnie nie przystoi zwykłym zjadaczom korporacyjnego chleba. Warto o tym pamiętać nawet podczas upałów, gdy panom marzy się zrzucenie w biurze marynarek, a paniom plażowe klapki zamiast szpilek.
Przekonał się o tym ostatnio Marek Gański, specjalista IT z Gdańska, który na rozmowę kwalifikacyjną założył rybaczki, kolorowy podkoszulek i sandały. Niestety, wymarzonej pracy w firmie telekomunikacyjnej nie dostał. Jako człowiek asertywny nie omieszkał zapytać head-huntera o powody odrzucenia jego kandydatury. Usłyszał, że zdyskwalifikował go nie brak odpowiednich umiejętności, lecz wygląd: zbyt niedbały, nonszalancki i uznany za objawiający brak profesjonalizmu. Nie pomogło tłumaczenie, że na dworze jest przecież skwar i wszystkim udziela się wakacyjny luz.
- Nadal twierdzę, że w moim przypadku ubranie nie ma znaczenia. Przecież pracuję przy komputerach, a nie w biurze obsługi klienta - oburza się trójmiejski fachowiec. No cóż - konsultant personalny miał odmienne zdanie.
Przyspieszony kurs tekstylnej ogłady przeszedł niedawno także Andrzej Zieliński, przedsiębiorca z Poznania. Zapłacił utratą ważnego kontraktu. Przedsiębiorca uważał, że nie musi się specjalnie stroić, skoro z partnerem biznesowym już nieraz się kontaktował. Wprawdzie tylko przez telefon, ale jednak.
- On był w markowym garniturze, ja w lnianych spodniach i sportowych butach. Najchętniej zapadłbym się pod ziemię. Nie potrafiłem skupić się na negocjacjach. Myślałem tylko o tym, jak niestosownie wyglądam - wyznaje Andrzej Zieliński.
Barbara Pachter w poradniku „Biznesowy savoir-vivre” zauważa, że pracownicy zwykle mają odpowiednie kwalifikacje techniczne. Ale ich strój sprawia, że nie wyglądają na osoby godne zaufania. Z tego powodu wielu nie dostaje awansu.
W środowiskach korporacyjnych modny jest komiks o Dilbercie. Ma on wiernego towarzysza, psa Piesberta, który uważa, że szata czyni przywódcę. Czworonóg stawia swemu panu za przykład papieża. I tłumaczy: bez imponującego nakrycia głowy jego autorytet poważnie by się zmniejszył: nikt by się nie przejął naukami na temat życia ludzkiego, gdyby głosił je facet w kowbojskim kapeluszu.
Anna, menedżer zespołu w jednym z towarzystw ubezpieczeniowych, prowadziła szkolenie dla przyszłych agentów. Uczestnicy jakoś dziwnie na nią patrzyli i nie potrafili się skoncentrować na temacie zajęć.
- Przygotowałam odjazdowe wystąpienie, sypałam dowcipami, pokazywałam kolorowe wykresy. A kursanci na co zwrócili uwagę? Na oczko w mojej pończosze - śmieje się specjalistka od ubezpieczeń.
Sęk w tym, że często nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo nasz wizerunek wpływa na opinię o nas.
- Jesteśmy tak skonstruowani, że oceniamy ludzi po ich stylu i wyglądzie, a dopiero później pytamy o dyplomy i kwalifikacje - zauważa Bartłomiej Rosenkiewicz, stylista z Gdańska. Jak zatem ubierać się do pracy? Najlepszymi drogowskazami są: prostota, umiar i ponadczasowe zasady elegancji. Tak przynajmniej uważa Lidia Tkaczyńska, specjalistka od profesjonalnego wizerunku. Jej zdaniem, w biznesie chodzi o zdobycie sympatii i zaufania, dlatego o ekstrawagancji najlepiej zapomnieć.
- Pracowników, którzy lubią wyglądać modnie, mogę zapewnić, że nawet najsurowszy dress code pozostawia dość miejsca na indywidualny styl i modne akcenty. Trzeba tylko wiedzieć, co, gdzie i w jakich proporcjach - mówi ekspertka.
Na zupełny luz możemy sobie pozwolić tylko w show-biznesie lub reklamie. Jeśli pracujemy w innych branżach, to na garnitur czy garsonkę jesteśmy po prostu skazani. Mirosław Sikorski
Złodzieje formalnego wizerunku
Michal Leopolt-Kuropatwinski
Akademia Stylu i Etykiety
Zewnętrzny wizerunek pracowników, jeśli jest przemyślany i spójny z misją firmy, może jej dać dodatkową przewagę nad konkurencją. Są jednak osoby, które dress code traktują jako ograniczenie ich swobody i indywidualizmu. Największy wróg firmowej elegancji to brak motywacji. Dlatego na szkoleniach, oprócz praktycznych wskazówek, prezentujemy solidne argumenty z dziedziny socjologii i psychologii, które mają skłonić do większej troski o wygląd. Mówimy, jakie korzyści możemy odnieść dzięki odpowiedniemu doborowi stroju. Są pracownicy, którzy nie umieją ogólnych wytycznych przełożyć na praktykę. Przykład? Dress code’y zawierają takie hasła, jak „stonowane kolory” czy „kostium ze spódnicą lub spodniami”. Tymczasem stonowane kolory to dla jednych wyłącznie odcienie czerni i bieli, a dla innych, modna ostatnio, groszkowa zieleń. Niektóre panie zakładają do pracy kostiumy, ale wykończone strojnymi falbanami, koronkami lub cekinami. A to typowi „złodzieje” formalnego wizerunku kobiet.