Czerwony poniedziałek
W Europie na dobre zapanowała sytuacja patowa, nadzieje na utworzenie koalicyjnego rządu są coraz mniejsze. Komentatorzy oceniają, że perspektywa nowych wyborów staje się coraz bardziej realna, podobnie jak
wyjście Grecji ze strefy euro.
14.05.2012 | aktual.: 14.05.2012 11:21
O ile dotychczas panowała niepewność, co w ogóle zrobić z Grecją, o tyle teraz rynki dodatkowo zastanawiają się, jakie będą skutki wyjście Grecji z eurostrefy. A tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Jednocześnie nie może się to stać ad hoc. Ten proces trzeba przygotować.
- Źródłem obecnego kiepskiego sentymentu na rynku są bezwzględnie przesłanki polityczne. Maleją szanse na utworzenie nawet rządu technicznego w Grecji, co stawia pod znakiem zapytania jakiekolwiek działania mające na celu uzdrowienie sytuacji na południu kontynentu - mówi Bartosz Sawicki z TMS Brokers.
Giełdy otworzyły się spadkami, a te z wciąż się pogłębiają. O 10:30 WIG20 tracił 1,49 proc., niepokoją także kursy walutowe. Za dolara musimy już zapłacić 3,33 zł, euro kosztuje 4,29. Nowy tydzień rozpoczynamy więc z niepokojem o dalszy rozwój sytuacji.
- Nawet jeśli w najbliższym czasie będziemy mieli uspokojenie sytuacji i lekkie wzmocnienie złotego to należy zakładać, że będzie to jedynie przystanek w dalszym osłabianiu się naszej waluty.
Także reszta Europy jest czerwona. DAX jest 1,70 proc. pod kreską, CAC40 - 2,59. Jedynie indeksy azjatyckie zachowują pewną dozę optymizmu.
O godz. 11:00 indeks WIG20 spadł poniżej 2,12 proc. Także spadki na DAX'ie i CAC40 utrzymują się poniżej 2 proc.
Paweł Cymcyk z ING Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych zwraca uwagę jednak na techniczny aspekt najbliższych miesięcy na warszawskim parkiecie.
- Należy się spodziewać napływu kapitału przede wszystkim z dywidend, co przy niskich wycenach akcji oraz niskiej rentowności obligacji powinno wygenerować ruch na giełdzie i przywrócić wzrosty. Chyba, że środki także z dywidend zacznie wyciekać za granicę. Wówczas będzie to oznaczać, że kapitał w ogóle ucieka z naszego rynku - mówi Paweł Cymcyk.