Czy jesteś gotowy na drastyczne zmiany?
Przez dekady w krajach zachodu bezrobotni przemieszczali się z miejsca na miejsce w pogoni za pracą.
Poszukiwanie pracy w swoim miejscu zamieszkania może w pewnym momencie wydać się beznadziejne. Przez dekady w krajach zachodu bezrobotni przemieszczali się z miejsca na miejsce w pogoni za pracą. Dlaczego ten model funkcjonowania nie jest dostatecznie przeszczepiony na polski rynek?
Polacy wciąż są wciąż mało mobilni na tle innych krajów europejskich. Z badań przeprowadzonych w 2010 roku w 27 krajach Unii Europejskiej wynika, że najbardziej mobilni w Europie są Belgowie i Brytyjczycy. Na drugim końcu zestawienia znaleźli się natomiast Grecy, Słoweńcy i Rumuni. Niewiele lepiej prezentuje się w tym zestawieniu Polska, która jest tylko trochę lepsza od Grecji.
Z czego wynikają takie dane? Przede wszystkim z tradycji. Polacy w ten sposób szukali pracy w latach 50-tych i 60-tych XX wieku, gdy w wielu miejscach powstawały wielkie enklawy przemysłowe, przyciągające mieszkańców małych miejscowości i wsi, poszukujących godziwego zarobku i chcących awansu społecznego. Nowa Huta, okolice Bełchatowa, stocznie na wybrzeżu czy kopalnie na Górnym Śląsku potrzebowały rąk do pracy, więc akcje rekrutacyjne prowadzone w mniej uprzemysłowionych miejscach Polski przynosiły odpowiedni skutek. Od 30 mniej więcej lat jednak ta tendencja zanika.
Dziś przeprowadzka za pracą wiąże się z drastyczną zmianą w życiu. Najczęściej nie czekają nas w nowym mieście takie udogodnienia, na jakie liczymy. Rzadko pracodawca zapewnia choć na krótki okres mieszkanie czy inne udogodnienia socjalne. Przenosiny razem z całą rodziną są dodatkowym kłopotem. Gdy np. mąż dostanie nową, lepiej płatną i atrakcyjniejszą pracę w Warszawie, jego żona musi także znaleźć coś dla siebie, co nie zawsze jest łatwe. Trzeba znaleźć szkołę czy przedszkole dla dziecka, załatwić wiele innych przyziemnych spraw.
Najważniejszą sprawą są jednak koszty życia. Przeprowadzając się np. do Warszawy musimy liczyć się z wieloma wydatkami. Wynajęcie nawet małego mieszkania to wydatek co najmniej 1500 - 2000 złotych. Przedszkole dla dziecka to ponad 500 - 1000 złotych miesięcznie. Warto takie elementy wziąć pod uwagę już w momencie starania się o nowe stanowisko. Jeśli bowiem przeniesienie wiąże się z niewielką tylko podwyżką, może trzeba zrezygnować z intratnego stanowiska?
Co zyskujemy?
- Ważne, by odpowiedzieć sobie na jedno, podstawowe pytanie - co zyskujemy? - mówi dr Marek Adamiec, psycholog pracy. - Przeniesienie się z całym swoim życiem w nowe miejsce jest bowiem tak samo w sobie stresującym wydarzeniem, że kolejne stresy nie są nam potrzebne. Według dr Adamca najważniejszy przy tego typu decyzjach jest fakt ewentualnego rozwoju zawodowego. - W dużym mieście jest o wiele więcej możliwości. Firmy najczęściej są większe, bardziej schierarchizowane, dla osób ambitnych awans może być szybszy - mówi psycholog. - Nie bez znaczenia jest fakt, że duże miasta są także ośrodkami akademickimi, więc łatwiej także podnosić swoje wykształcenie.
Przenosiny do dużego miasta to jednak głównie szansa dla ludzi młodych, nie mających jeszcze zobowiązań np. rodzinnych. Osoby starsze często myślą o przeprowadzce w drugą stronę - z dużego miasta na wieś czy do małej miejscowości. - Wynika to z życiowych doświadczeń i z chęci wyciszenia się, spokoju - mówi dr Adamiec. - Takie migracje są odpowiednie dla osób, które przede wszystkim nie są już na tzw. dorobku, którym nie zależy na zarobkach czy awansach. Najczęściej dotyczy to przedsiębiorców prywatnych, którzy mogą zarządzać swoimi firmami z oddali, niekoniecznie już poświęcając pracy całe życie.
AD/AS