Czy naprawdę dziś jest gorzej niż przed wojną?

Wyzysk i łamanie praw pracowniczych to była codzienność robotników pracujących przed wojną. Warto o tym przypomnieć szczególnie teraz, gdy narzekamy na szefów, umowy śmieciowe czy niskie pensje.

Czy naprawdę dziś jest gorzej niż przed wojną?
Źródło zdjęć: © NAC, robotnicy na nasypie kolejowym - 1933 r.

04.05.2013 | aktual.: 17.06.2014 08:35

O życiu bezrobotnych i pracowników fizycznych w czasach przedwojennych możemy się dowiedzieć m.in. czytając ich pamiętniki. Akcję zbierania zapisków zorganizował Instytut Gospodarstwa Społecznego. Projekt ruszył w roku 1931. Przesłane prace oceniała komisja i wypłacała nagrody: niezbyt wysokie jak na tamte czasy, ale zawsze wystarczyło na jedzenie na kilka dni, na zapłacenie czynszu, czy zakup tytoniu.
Polecamy: Średnio 3,5 tys. zł brutto dla absolwenta, ale nie w każdej branży

Niewykwalifikowany robotnik miał ciężkie życie. Świadczy o tym przykład Andrzeja Będora, jednego z laureatów owego konkursu. Jego historia jest wypełniona zwolnieniami, zatrudnieniami na kilka tygodni, pracą po 3-4 godziny dziennie, przez kilka dni w tygodniu. W międzyczasie trzeba było sobie radzić. A to Będora – jak pisze - chodził łowić ryby w miejscu, gdzie wcześniej starał się o pracę stróża i zamiast niego został przyjęty ktoś inny za 2 złote dziennie (zasiłek dla bezrobotnych wynosił wtedy 10 zł tygodniowo, ale trzeba było spełnić określone wymagania, by go dostać). A to chodził po polach i zbierał na zimę ziemniaki, buraki oraz kapustę.

Zbierał też grzyby, polował na zające i na małe wrony na rosół. Wyprawy po kradziony węgiel były oczywistością. Ponieważ lubił czytać – jak napisał, miał taki nałóg i nie potrafił z niego zrezygnować – chodził czytać darmowe gazety wywieszane na ulicy. Czasem kupował ze znajomym przecenione stare gazety na kilogramy, wybierając je dokładnie ze stert w taki sposób, żeby dobrać co najmniej jedną z każdego dnia tygodnia. W pamiętniku nie zabrakło również fragmentu kulinarnego. Autor przedstawił przepis na „bezrobotnego klopsa”: wymieszać śledzionę, kawałki skóry, mięśni i innych miękkich elementów świńskiego ryja, koninę, dodać suchego chleba do odpowiedniej objętości, doprawić solą i pieprzem do smaku, upiec na słoninie.

Nieco lepiej wyglądało życie osób, które w tamtym okresie mieli stałą pracę. Lepiej pod względem finansowym, ale nie lepiej pod względem zdrowotnym, kulturalnym czy edukacyjnym. Pan Juliusz, 75-letni emerytowany kierownik, niewiele pamięta ze swojego wczesnego dzieciństwa. Doskonale kojarzy jednak chłód, głód i rodziców harujących od świtu do nocy.

– Nawet teraz, gdy zamykam oczy, czasem słyszę kaszel matki – opowiada. – Gdy widzę na ulicy dzisiejszą młodzież, naprawdę mam uczucie, że jako naród gnuśniejemy, obrastamy w piórka. Wiele osób ma kłopot, żeby w sobotę trochę posprzątać dom. W tamtych czasach do pracy chodziło się i w sobotę. Czasem na cały dzień, czasem na parę godzin. I dopiero po pracy była chwila na domową krzątaninę. Czy dzisiejsi Polacy mieliby na to siły?

Pani Lucyna, żona Juliusza, jest młodsza – ma 67 lat. Czasów przed wojną w ogóle nie kojarzy, ale dzięki opowieściom swoich rodziców ma wyobrażenie, co się wtedy działo.

– Teraz przy ulicy - tej, przy której kiedyś mieszkałam - jest mnóstwo sklepów, oddziały banków. Jest wygodny chodnik i parkingi dla samochodów. Kiedyś było tam kilka drewnianych domów, domy z cegły i wszechobecne błoto – wspomina. – W bogatych dzielnicach życie było wygodne, ale w domach przeciętnego obywatela żyło się ciężko. Mama pracowała jako sprzątaczka, miała więc porównanie. Może dlatego jestem bardziej pozytywnie nastawiona do czasów obecnych niż mój mąż. Zawsze dawaliśmy sobie radę, zakładaliśmy rodziny, jakoś żyliśmy. Poziom materialny był na pewno niższy, ale poziom „międzyludzki” był podobny.

Czy również wtedy Polacy narzekali na otaczającą rzeczywistość?

– Trudno powiedzieć, w pracy nie było czasu na zbytnie poufałości. Kierownicy szybko ucinali towarzyskie pogawędki, a i my sami nauczyliśmy się, że nie warto dla krótkiej wymiany zdań rezygnować z tygodniówki – zastanawia się pan Igor, 70-letni pracownik fabryczny. – Akurat moja fabryka nie ucierpiała zbytnio w trakcie wojny, do połowy lat pięćdziesiątych praca odbywała się w zasadzie na tych samych warunkach jak przed wojną. Było ciężko – ale nie dlatego, że praca była wyczerpująca. To znaczy, była męcząca i niejeden raz dostałem kijem po plecach za zaśnięcie przy maszynie. Ale bardziej męczyła samotność, brak perspektyw. Praca w jednym miejscu była naprawdę szczytem zawodowych marzeń. Moja córka w ciągu ostatnich trzech lat cztery razy zmieniała pracę. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Po prostu kiedyś takie skakanie było praktycznie niemożliwe. Mało który pracodawca przejmował się prawami pracowników, rekompensatą, urlopami. Córka często narzeka, ale nie dziwię się – myślę, że gdybym ja miał na głowie
tyle różnych obowiązków pozazawodowych, to też bym narzekał. Wychowywanie dzieci kiedyś było o wiele prostsze, mniejszy był wybór dostępnych rozrywek, szybciej kończyło się dzieciństwo, wcześniej zaczynało się pracę zarobkową.

Również media tamtego okresu miały co innego na głowie niż przejmowanie się sprawami pracowniczymi. Oczywiście, istniały brukowce i gorące newsy, ale nad wszystkim unosił się cień wielkiej, międzypaństwowej polityki.

– Napięcie było wyraźnie wyczuwalne, na wszystko brakowało państwowych pieniędzy – mówi Kamil, pasjonat gazet z okresu międzywojennego. – Zapewnienia władz i instytucji, systemy społeczne zapisane na papierze, to było jedno. To, co działo się naprawdę, i to, co myśleli ludzie, to było zupełnie coś innego. Nie ufano im tak samo wtedy, jak ma to miejsce obecnie.

Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie „Czy dziś jest gorzej niż przed wojną?”. W pewnych aspektach – tak, w innych aspektach – nie. Jak powiedziała pani Lucyna, zawsze dawaliśmy sobie radę. Warto o tym pamiętać i nie wpadać w dołek narzekania na wszystkich i na wszystko. Mamy dobre wzorce: przetrzymaliśmy zabory, okupację, władzę ludową.

Mariusz Ludwiński /AK/WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (228)