Czy przedsiębiorca musi płacić za wadliwy towar? A co może zrobić niezadowolony konsument?

Czy kupujący musi płacić za towar, jeśli jest on wadliwy? Takie pytanie zadano Sądowi Apelacyjnemu w Białymstoku, a odpowiedź może być ważna dla wszystkich przedsiębiorców. Wyjaśniamy też, jak nieudany zakup może zwrócić konsument.

Czy przedsiębiorca musi płacić za wadliwy towar? A co może zrobić niezadowolony konsument?
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Martyna Kośka

18.11.2017 | aktual.: 18.11.2017 16:47

Zacznijmy od wyjaśnienia, co doprowadziło do sporu. Kilka lat temu dwie firmy zawarły umowę. Jedna z nich miała dostarczać na rzecz drugiej towar - preparaty lecznicze. Współpraca układała się dobrze do 2015 r., kiedy nabywca nie zapłacił jednej z faktur. Twierdził, że wstrzymuje się z zapłatą, gdyż podejrzewa, że jedna z partii towaru jest wadliwa.

Po czasie okazało się, że faktycznie jedna z partii nie odpowiadała specyfikacji, ale dostawca uznał, że to i tak nie uzasadnia odmowy zapłaty. Sprawa została skierowana do sądu.

Sąd Okręgowy przypomniał, że jednym z podstawowych obowiązków kupującego jest zapłata ceny. Oczywiście, jeśli towar jest wadliwy, kupujący może zgłosić reklamację, ale w tej konkretnej sprawie zostało to zrobione zdecydowanie za późno, bo dopiero wtedy, gdy nadszedł termin zapłaty. Co więcej, nabywca nie wyjaśnił, na czym ta wadliwość ma polegać, a jedynie napisał enigmatycznie, że „podejrzewa wady jakościowe”.

Tymczasem z art. 563 par. 1 kodeksu cywilnego wynika, że kupujący powinien zbadać dostarczony towar niezwłocznie po jego odebraniu. W omawianym przypadku nastąpiło to zdecydowanie później, więc strona utraciła prawa przysługujące jej z rękojmi.

Po niekorzystnym dla siebie wyroku kupujący odwołał się do sądu wyższej instancji. Podnosił, że sąd nie przeprowadził postępowania dowodowego, aby wyjaśnić, że dostarczony towar naprawdę był wadliwy.

Sąd Apelacyjny również stanął po stronie sprzedawcy. Przypomniał, że nabywca może odmówić zapłaty, jeśli poinformuje sprzedawcę o stwierdzonej wadzie. Z przepisów wynika, że w takiej sytuacji może się domagać, by sprzedawca obniżył cenę lub nawet może odstąpić od umowy, chyba że wcześniej sprzedawca zareagował i usunął wadę lub wymienił towar.

W omawianej sprawie takiego oświadczenia nie było i na tym właśnie polegał błąd odbiorcy. Zamiast skorzystać z rękojmi - albo po prostu poinformować sprzedawcę o problemie i szukać rozwiązania - przemilczał sprawę w nadziei, że sprzedawca bez zastrzeżeń przyjmie informację o braku zapłaty za towar (podkreślmy, całą partię towaru, a nie tylko wadliwą część).

Konsument ma więcej praw, gdy kupuje przez internet

A jakie uprawnienia przysługują konsumentowi, który nie jest zadowolony z zakupów?

W najlepszej sytuacji jest ten, kto kupił w sklepie internetowym, bo przy sprzedaży na odległość można zwrócić towar w terminie 14 dni od dnia otrzymania przesyłki. Towar wcale nie musi być uszkodzony - kupujący może po prostu dojść do wniosku, że kupiona rzecz mu się nie podoba albo uznać, że jednak jej nie potrzebuje. Nie musi w żaden sposób motywować swojej decyzji, po prostu odsyła towar, a sprzedawca musi zwrócić mu zapłaconą kwotę w całości. Nie może potrącić sobie żadnych kosztów.

Sprzedawca musi ponadto zwrócić kupującemu koszt dostarczenia, przy czym nie musi to być ten sam sposób przesyłki, który klient wybrał pierwotnie. Sprzedawca musi zwrócić konsumentowi kwotę odpowiadającą najtańszemu sposobowi dostawy obowiązującemu w sklepie internetowym. Jeśli więc klient wybrał droższą dostawę kurierem, a była możliwość wysłania produktu tańszą przesyłką pocztową, może oczekiwać zwrotu kwoty za tańszy sposób dostawy.

Sklepy stacjonarne nie muszą przyjmować zwrotów

Kupujących w tradycyjnych sklepach zazwyczaj wywieszka przy kasie informuje, że „zwrotów nie uwzględnia się”, więc sprzedawca prosi o rozważne zakupy. Nie ma przepisu nakazującego sprzedawcy przyjęcie zakupionego towaru, który z jakichkolwiek powodów nie spełnił oczekiwań kupującego - chyba że okazał się uszkodzony, ale wtedy konieczna jest reklamacja. Wprawdzie coraz częściej sklepy dają możliwość zwrotu towaru w określonym terminie, ale to wyraz dobrej woli. Za każdym razem klient powinien więc ustalić politykę zwrotu, bo co sklep, to inne zasady.

Skąd takie preferencyjne traktowanie kupujących w sklepach internetowych? Kupując na odległość nie są w stanie sprawdzić, jak tak naprawdę wygląda rzecz, więc podejmują ryzyko, na które nie są narażeni klienci tradycyjnych sklepów.

Co ciekawe, takie korzystne zasady dotyczą też klientów, którzy wprawdzie dokonali zakupu przez internet, ale odebrali towar w sklepie. Kilka lat temu jedna z dużych sieci księgarni wprowadziła w regulaminie postanowienie, że obiór osobisty oznacza rezygnację z uprawnienia do zwrotu książek bez podania przyczyny w terminie 10 dni (wtedy obowiązywał taki termin ustawowy). Sieć argumentowała, że odbierając paczkę w sklepie klient może otworzyć ją i zobaczyć, czy zawartość dopowiada jego oczekiwaniom. Gdyby go nie satysfakcjonowała, miał prawo złożyć rezygnację na miejscu. Po tym czasie taka możliwość wygasała.

Ten tok myślenia kosztował firmę 450 tys. złotych kary, jaką nałożył na nią Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który uznał, że księgarnia ogranicza prawa klientów i narusza przepisy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)