Debata o korzyściach z biowęgla - mieszaniny węgla i biomasy

Biowęgiel, czyli spreparowana mieszanina rolniczej biomasy i miału węglowego może być receptą m.in. na problemy górnictwa czy wymogi polityki klimatycznej UE - przekonywali uczestnicy debaty o możliwościach rozpowszechnienia tego paliwa u drobnych odbiorców.

27.01.2015 15:45

Potencjalne korzyści z rozpowszechnienia biowęgla - kompozytowego paliwa biomasowo-węglowego - prezentował prof. Krzysztof Żmijewski - szef zespołu ds. rozwoju gospodarki niskoemisyjnej na obszarach wiejskich przy ministrze rolnictwa.

Jak wskazywał, w skład biowęgla wchodzi węglowy miał energetyczny niskiej jakości, który polskie górnictwo produkuje w nadmiarze. Tymczasem dziś na wsi czy generalnie w gospodarstwach domowych, używa się węgla grubszego, który nie dość, że jest znacznie droższy, to musi być częściowo importowany, bo Polska nie produkuje go dość. Gospodarstwa, drobni odbiorcy i małe ciepłownie zużywają rocznie 12 mln ton węgla grubego, zastąpienie go częściowo miałem nie tylko ograniczyłoby import, ale i umożliwiło eksport najbardziej opłacalnych węgli - przekonywał Żmijewski.

Biowęgiel powstaje już na AGH. Jak mówił pracujący nad nim dr Tomasz Dzik, docelowo miałby się składać w 30 proc. z węgla i w 70 proc. z biomasy. "Mamy już sukcesy, po dodaniu uszlachetniaczy zmniejszyliśmy o 60 proc. emisję chloru z biomasy, siarki z zanieczyszczeń węgla - o połowę, niewielka jest też emisja pyłów" - powiedział.

Pozostaje dopracowanie technologii i logistyki, aby rolnik mógł przywieźć do lokalnej wytwórni biomasę, a odebrać paliwo kompozytowe - mówił Żmiejewski. Korzyści to zbyt dla miałów węglowych i biomasy rolniczej, potencjalny eksport węgla, miejsca pracy, wszystko to bez konieczności importu np. technologii - wymieniał.

Atutem biowęgla jest to, że stanowi bezpośrednią konkurencję dla importu - wskazywał dyrektor ds. strategii sprzedaży Katowickiego Holdingu Węglowego Leon Kurczabiński. Przypomniał, że odbiorcy komunalni potrzebują rocznie ok. 12 mln ton węgla w gatunkach, których produkujemy jedynie 6-7 mln i stąd ich import. A najlepszy węgiel gruby eksportujemy do Austrii czy Wielkiej Brytanii, gdzie końcowa cena sięga nawet 500 euro za tonę - podkreślił. Z kolei na przykopalnianych hałdach leży 6-7 mln ton miałów, na które nie ma nabywcy.

Zdaniem Kurczabińskiego, polski rynek odbiorców komunalnych wchłonął by 4-5 mln ton kompozytu, choć - jak zaznaczył - sytuacja na nim zmienia się wraz z cenami nośników energii. Jak mówił, gdy zgazyfikowano podgórskie tereny wiejskie, problem zanieczyszczeń powietrza wrócił bardzo szybko, bo mieszkańcy po pierwszym sezonie wrócili do tańszego ogrzewania węglem i palenia śmieci. Dlatego podstawowym problemem jest zapewnienie opłacalności biowęgla - podkreślił Kurczabiński, a inni uczestnicy przypomnieli, że z powodu notorycznego przekraczania norm zanieczyszczenia powietrza Polska ma już problemy z Komisja Europejską.

Opłacalność zależy natomiast od wsparcia przez państwo stosowania danej technologii, np. wynikającego z ustawy o OZE. Piotr Czopek z departamentu OZE ministerstwa gospodarki zauważył jednak, że mimo wszystko biowęgiel to współspalanie biomasy z węglem, a w czasie prac nad ustawą o OZE społeczna presja na odejście od wspierania współspalania była bardzo silna.

Rząd częściowo ją uwzględnił, w ustawie wsparcie będzie redukowane dla spalania dodatku biomasy w dużych węglowych blokach energetycznych. Żmijewski podkreślał, że takie zastosowanie tej technologii praktycznie nie wymaga żadnych inwestycji, a wsparcie dla niej nie generuje żadnej wartości dodanej i sprzeciw społeczny był słuszny.

Natomiast w przypadku biowęgla w grę wchodzi lokalna biomasa, lokalnie wykorzystana, powstają trwałe rozwiązania logistyczne i inwestycje generujące wartość dodaną - przekonywał Żmijewski. Przypomniał jednocześnie, że w danych statystycznych wynika, iż dziś użycie biomasy rolniczej do produkcji ciepła jest praktycznie pomijalne, a projekt ma szansę ta sytuację zmienić.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)