Decyzja FED nie zmieniła dotychczasowych tendencji na rynkach
Oczekiwanie, iż Rezerwa Federalna nieco zaskoczy rynki decydując się na mniejsze zaangażowanie środków na rynku obligacji, czy też podawanie poszczególnych kwot etapami na kolejnych posiedzeniach (dopasowując je do sytuacji rynkowej), okazało się płonne.
04.11.2010 10:37
Tym samym wczoraj po godz. 19:15 nie zobaczyliśmy umocnienia dolara. Ben Bernanke&spółka zadecydowali o przeznaczeniu dodatkowych 600 mld USD na zakup długoterminowych rządowych obligacji, co ma mieć miejsce do końca pierwszego półrocza 2011 r. W efekcie na miesiąc przypada 75 mld USD, co tak naprawdę było już podawane w niektórych oczekiwaniach analityków. To na co można zwrócić uwagę to wyciągnięcie tego terminu do 8 miesięcy. Jednocześnie FED podkreślił, iż będzie regularnie kontrolował tempo i wielkość zakupów, aby jak to określono „wzmocnić proces dochodzenia do maksymalnego zatrudnienia i stabilności cen”. I ten zwrot można interpretować dwojako.
Bo co dla FED oznacza maksymalne zatrudnienie, skoro obecnie stopa bezrobocia w USA wynosi 9,6 proc.? I jak dodruk pieniądza pogodzić z rosnącymi oczekiwaniami inflacyjnymi? Czy, zatem możliwe jest, że w sytuacji stopniowej poprawy sytuacji w gospodarce i na rynku pracy (stąd też dość ważne będą piątkowe dane Departamentu Pracy) FED zacznie stopniowo wycofywać się z programu QE2, albo dawać wyraźne sygnały, iż go nie przedłuży? Czy też uruchomione zostaną dodatkowe „drukarki pieniędzy”? Trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć, bo pytanie należy sformułować inaczej – czy poprzez zakupy długoterminowych obligacji, co ma na celu w definicji obniżenie rynkowych stóp procentowych (?), możemy rzeczywiście poprawić sytuację na rynku pracy i zachęcić Amerykanów do większych zakupów, co zawsze było motorem gospodarki USA? Chyba nie do końca, co może oznaczać, że FED wpadł we własne sidła, co w dłuższym horyzoncie może być zwiastunem poważniejszych zaburzeń na rynkach finansowych.
Dzisiaj rano kurs EUR/USD złamał barierę 1,42, z kolei GBP/USD zbliza się do poziomu 1,62, a historyczne rekordy notuje chociażby para AUD/USD. Inwestorzy potraktowali decyzję FED jako wytłumaczenie dla dotychczasowego trendu nie wgłębiając się bliżej w jej szczegóły i możliwe skutki w dłuższym okresie (zwykle tak jest, że czas na przemyślenia przychodzi później). Dzisiaj w kalendarzu mamy posiedzenia Banku Anglii, Europejskiego Banku Centralnego i dane z USA o cotygodniowym bezrobociu, oraz wydajności i kosztach pracy. Czy poruszą one rynkiem? O tym więcej piszę w subiektywnym kalendarium, chociaż wydaje się, że kluczowe będą dopiero jutrzejsze dane Departamentu Pracy USA o godz. 13:30.
W kraju złoty zyskał po decyzji FED, zwłaszcza w relacji do dolara, który obecnie narusza poziom 2,75 (stan z godz. 9:54). W pewnym sensie naszą walutę mogły wesprzeć też słowa Andrzeja Rzońcy z RPP, którego zdaniem w niektórych kwartałach 2011 r. dynamika wzrostu PKB może przekraczać poziom 4 proc. Warto zwrócić uwagę na zachowanie się kursu EUR/PLN – tutaj nie udało się zejść poniżej 3,90. To może być wynik zbyt szybkiego wzrostu euro w relacji do dolara na rynkach światowych.
EUR/PLN: Klimat inwestycyjny po komunikacie FED nieco się poprawił, co może sprzyjać złotemu. Tyle, że zbyt szybka zwyżka EUR/USD może sprawić, że szanse na sforsowanie październikowych minimów na 3,8870-3,8900 nie będą duże. Niemniej znacznie oddaliły się szanse powrotu ponad opór 3,94 w perspektywie kilkunastu dni. Teraz ważnym poziomem jest już rejon 3,92.
USD/PLN: Aprecjacja EUR/USD szybko przekłada się na zachowanie USD/PLN, który nieco naruszył październikowy dołek na 2,75. Jeżeli poziom ten zostanie wyraźnie złamany, to można oczekiwać testowania 2,70-2,72. Dzienne wskaźniki potwierdzają zniżkę. Kluczowe pozostanie jednak zachowanie się EUR/USD, które może być w najbliższych dniach dość zaskakujące…
EUR/USD: Złamaniem szczytu z połowy października w okolicach 1,4150 rynek dał do zrozumienia, iż zaczęła się fala „5” w impulsie od połowy sierpnia, ewentualnie liczona też jako składowa ruchu od początku czerwca (wtedy zwyżka byłaby dłuższa). Pierwsze opory można już wskazać w rejonie 1,4216 (minimum z 22 grudnia ub.r.), a kolejne to strefa 1,4260-70 też z grudnia 2009 r. Dzienne wskaźniki wracają do zwyżek, ale wskazują na dywergencje z kursem. Trudno jednak wyrokować, czy to w jakimś sensie zatrzyma dzisiaj zwyżkę (w krótkim okresie ruch jest jednak zbyt dynamiczny).
GBP/USD: Złamanie szczytu na 1,6105 teoretycznie otwiera drogę do ruchu w stronę 1,6250-1,6280, które to poziomy moglibyśmy zobaczyć w ciągu najbliższych godzin, o ile Bank Anglii nie zaskoczy decyzją o zwiększeniu skali programu QE. W krótkim okresie trzeba mieć na uwadze, że ruch jest zbyt dynamiczny, co może zwiększać ryzyko inwestycyjne.
Sporządził: Marek Rogalski – analityk DM BOŚ (BOSSA FX)
_ Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A. Pełny raport można znaleźć pod adresem www.bossa.pl/analizy. _