Decyzja GM ws. Opla zdenerwowała Putina i związki zawodowe
Premier Rosji Władimir Putin powiedział, że decyzja koncernu General Motors, który postanowił nie sprzedawać Opla, świadczy o generalnie "pogardliwym" stosunku amerykańskiego biznesu do partnerów europejskich - pisze agencja Reutera.
05.11.2009 | aktual.: 05.11.2009 15:34
Koncern GM wycofał się we wtorek z uzgodnionej wstępnie sprzedaży 55 proc. udziałów Opla konsorcjum kanadyjskiego producenta części samochodowych Magna i rosyjskiego banku państwowego Sbierbank.
Na posiedzeniu prezydium rządu premier Putin zapewnił, że decyzja GM nie szkodzi rosyjskim interesom. Podkreślił jednak, że Rosja była zainteresowana realizacją tego projektu, w który zainwestowała.
- Odmowa zakończenia tej transakcji w ostatniej chwili nie szkodzi naszym interesom, lecz mówi, łagodnie rzec ujmując, o swoistej kulturze traktowania przez amerykańskich partnerów swych kontrahentów - powiedział Putin, zapewniając, że Rosja wyciągnie naukę z tej sprawy.
Jednocześnie zaznaczył, że plany Rosji nie zmienią się.
- Będziemy kontynuować współpracę zarówno z amerykańskimi, jak i europejskimi i japońskimi producentami - powiedział Putin.
Więcej informacji na temat rynku motoryzacyjnego w serwisie "Moto" » Protesty w niemieckich zakładach Opla
Tysiące pracowników niemieckich zakładów motoryzacyjnych Opel protestuje przeciwko decyzji właściciela, amerykańskiego koncernu General Motors, który zrezygnował ze sprzedaży spółki.
We wtorek Rada Dyrektorów GM postanowiła, że nie sprzeda większości udziałów w Oplu preferowanym przez niemieckie władze oraz związki zawodowe inwestorom - austriacko-kanadyjskiemu producentowi części samochodowych Magna oraz rosyjskiemu bankowi państwowemu Sbierbank.
Załoga Opla w Niemczech obawia się zamykania fabryk i masowych zwolnień. GM nie przedstawił jeszcze strategii restrukturyzacji spółki. Wiceprezes koncernu John Smith poinformował, że rozważana jest likwidacja 10 tysięcy z około 55 tysięcy miejsc pracy w europejskich zakładach. Wcześniejsze plany GM zakładały też zamknięcie trzech fabryk: w belgijskiej Antwerpii oraz Eisenach i Bochum w Niemczech.
W wiecu protestacyjnym w siedzibie Opla Ruesselsheim (Hesja) udział wzięło prawie 10 tysięcy osób. Premier kraju związkowego Roland Koch zapowiedział, że pomimo rozczarowania decyzją GM niemieckie władze nie zrezygnują ze starań o utrzymanie firmy.
- Nie będziemy stać z boku z założonymi rękami i twierdzić, że ta firma nas nie interesuje (...) Chcemy, by Opel w Niemczech i Europie miał przyszłość - powiedział Koch.
Przewodniczący rady zakładowej Klaus Franz ocenił, że Opel powinien mieć większą samodzielność w obrębie General Motors.
- Spółka z o.o. Adam Opel musi zostać przekształcona w niemiecką spółkę akcyjną. Nie chcemy być wisiorkiem, z którym Detroit robi co chce - powiedział Franz.
Organizacje pracownicze ostrzegają, że nie zgodzą się na ustępstwa płacowe wobec właściciela. W negocjacjach z Magną załoga przystała na rezygnację z podwyżek i premii na kwotę 265 mln euro rocznie, by wesprzeć w ten sposób restrukturyzację spółki.
Demonstracja pracowników odbyła się również w Eisenach (Turyngia), na popołudnie planowane są protesty w Bochum (Nadrenia Północna-Westfalia) i Kaiserslautern (Nadrenia Palatynat). W niemieckich fabrykach Opla pracuje ok. 25 tysięcy osób.