Dobre i złe wieści ze Stanów. Radość i strach
Amerykańscy politycy doszli do porozumienia w sprawie podwyższenia limitu zadłużenia państwa i cięcia wydatków. Oszczędności mają sięgnąć 3 bilionów dolarów w ciągu dziesięciu lat. Pozytywne wieści zza oceanu poprawiły nieco nastroje inwestorów, ale to nie wystarczyło. Frank pobił historyczne rekordy.
- Jest obecnie zarys porozumienia. Natomiast brakuje klepnięcia, oficjalnego zatwierdzenia - mówi w rozmowie z WP Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
Początkowo informacje o zawarciu porozumienia, które w poniedziałek zostanie poddane pod głosowanie w obu izbach Kongresu (czytaj więcej)
, umocniły dolara, ale nie uspokoiły rynków walutowych.
Informacje z USA przełożyły się pozytywnie na rynek walut w Polsce. O 7.00 rano płacono za dolara 2,77 zł, a za euro 3,99 zł.
- Sądząc po porannej reakcji giełd azjatyckich i kontraktów na amerykańskie indeksy, można spodziewać się silnych wzrostów. Ale głosowanie w Kongresie jeszcze przed nami - zauważa Roman Przasnyski, analityk Open Finance.
Z tego też powodu rynki wciąż są rozchwiane. Po porannej zwyżce dolar znów się nieco osłabił. O 11:30 euro kosztowało 1.4433 dolara, a o 15:09 - 1.4400 dolara.
Zamieszanie na rynkach przyszło po słabych danych z amerykańskiego przemysłu. Wskaźnik ISM spadł w lipcu do 50,9 pkt. (z 55,3 pkt. w czerwcu). Zareagowały giełdy błyskawicznie, ale także frank. Po godzinie 16.10 za szwajcarską walutę trzeba już zapłacić 3,6243 zł! Jednocześnie na parze EURCHF padł historyczny rekord. Za jednego franka trzeba zapłacić 0.8878 euro! Jak rozumieć te ruchy w momencie, gdy wszędzie obwieszczane jest porozumienie w USA?
- Po pierwsze to dopiero pierwszy krok. Porozumienie musi zostać uszczegółowione i przegłosowane dziś w dwóch izbach Kongresu, a to wcale nie jest stuprocentowo pewne. Jednak ryzyko nieudanego głosowania to tylko jedna strona medalu. Druga to fakt, iż para EURCHF musiała w ostatnim czasie przyciągnąć znacznie większą ilość kapitału spekulacyjnego, a ten testuje wytrzymałość szwajcarskiej gospodarki i cierpliwość Banku Szwajcarii - tłumaczy w komentarzu dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.
Dopóki nie dojdzie do ostatecznego zatwierdzenia porozumienia i podpisu prezydenta USA, Baracka Obamy, na rynkach będzie nerwowo.
Żadna ze stron nie jest zadowolona z porozumienia. Zarówno Obama, jak i przedstawiciel Republikanów John Boehner zgodnie stwierdzili: - Umowa nie jest idealna.
Udało się jednak uzgodnić wspólny front w walce z deficytem. Jeszcze w piątek różnice były znaczne:
Plan przewiduje podwyższenie limitu zadłużenia o kwotę wystarczającą, by nie trzeba go było podnosić ponownie za pół roku, jak tego chcieli Republikanie. Suma ta to około 3 biliony dolarów, co ma zapewnić możliwość zaciągania przez rząd nowych pożyczek do początku 2013 roku - a więc już po wyborach prezydenckich.
Barack Obama ustąpił natomiast Republikanom w przypadku podatków. Najbogatsi Amerykanie nie muszą obawiać się podwyżki podatków. Obniżenie długu ma być osiągnięte jedynie przez cięcie budżetu federalnego.
Jak zauważa Marek Rogalski, porozumienie zakłada obniżenie długu o 2,4 bln dolarów. To nie jest to, co by chciały usłyszeć agencje ratingowe, które spodziewały się redukcji wydatków o 3,5-4 bln dolarów.
- Pytanie brzmi: co na to agencje ratingowe? Jeżeli powiedzą, że jest dobrze, to na rynkach powinno być nieco spokojniej. Jednak może się zdarzyć, że powiedzą, że to za mało i wówczas mogą powrócić obawy o rating USA - dodaje Rogalski.
Zaznacza jednak, że na sytuację na walutach wpływają także informacje z Europy - Grecji, Hiszpanii - a także złe dane makro z USA. Ogólny nastrój jest mało pozytywny.