Dopalacze są groźne?

Sięgają po „dopalacze”, żeby efektywniej pracować lub żeby nie zasnąć na dyskotece.
Może je kupić każdy w tzw. funshopach. Niektórzy posłowie chcą ograniczyć ich sprzedaż.

Dopalacze są groźne?

10.12.2008 | aktual.: 10.12.2008 12:35

Magda kupuje „dopalacze” przez Internet. Pierwszy raz skorzystała z tego typu środków, gdy przygotowywała projekt dla klienta.
- Mieliśmy bardzo mało czasu, żeby go przygotować. Pracowałam kilka nocy bez snu. Nasz szef przynósł całą zgrzewkę napojów, dla całego zespołu. To była wyjątkowa sytuacja i rzeczywiście dzięki „dopalaczom” zdążyliśmy. Byłam zafascynowana cudownym działaniem tych napojów. Zaczęłam sięgać po "dopalacze" częściej. Zauważyłam, że niektóre czynności wykonuję szybciej. Zamawiałam je przez Internet, najczęściej w postaci napojów, ale też jako proszek, który rozpuszcza się w wodzei – opowiada Magdalena Fuks, architekt, pracuje w jednym z gdyńskich biur projektowych.

Jak przyznaje po 6 miesiącach spożywania pojawiły się dziwne dolegliwości. Zaczął ją boleć brzuch, napój działał coraz krócej. Częściej odczuwała wielkie zmęczenie. - I to takie, że pewnego dnia zasnęłam w pracy przed komputerem. Poszłam do lekarza, okazało się, że mam jakieś problemy z wątrobą i nerkami. Lekarz kategorycznie kazał mi zrezygnował z picia tych środków – dodaje Magdalena Fuks.

Nie ma problemów z kupnem „dopalaczy”. Można je nabyć nie tylko za pośrednictwem sieci. W wielu miastach działają specjalne sklepy, tzw. funshopy. Sprzedawca udziela fachowej rady – jaki środek jest najlepszy, by efektywniej pracować. Jaki daje „kopa” na dyskotece. Wystarczy wypić i można bawić się do rana. „Dopalacze” są dostępne też w lokalach. Nocne kluby odwiedzają też hostessy, które zachwalają produkt i rozdają ulotki reklamujące środki. Informują, gdzie można je kupić i za ile. Wiele osób nie wyobraża sobie zabawy bez „doładowania”. Tymczasem napoje zmieszane np. z alkoholem mogą być naprawdę niebezpieczne.
- Piję różne napoje tego typu. Nie są zabronione, nie widzę problemu. Ciężko pracuję, po pracy idę na siłownię, kilka razy w tygodniu bawię się w klubach. Bez energetyzera po prostu nie miałbym siły. A nie chcę siedzieć w domu, szkoda na to życia – mówi bywalec gdyńskich klubów.

Tymczasem lekarze widzą problem w łatwym dostępie do tego typu środków. Wielu z nich apeluje, by sprzedaż podlegała kontroli.
- Te środki działają podobnie jak narkotyki. Zawierają bardzo szkodliwe substancje, przyjmowanie ich regularnie przez dłuższy okres jest niebezpieczne dla organizmu. Szokuje mnie to, że bez kłopotu mogą je kupić dzieci, czy młodzież – twierdzi neurolog Jan Olbrycht. To zdanie podzielają niektórzy posłowie. Przedstawiciele Lewicy chcą nawet złożyć w Sejmie projekt ustawy w tej sprawie. Zdaniem posła Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego, dopalacze powinny być dostępne osobom powyżej 18 roku życia, a ich sprzedaż - koncesjonowana.

Jak tłumaczył w rozmowie z PAP, tzw. "funshopy", czyli miejsca, gdzie sprzedawane są "dopalacze" funkcjonują oficjalnie jako "sklepy dla kolekcjonerów", a środki, którymi handlują - według ich właścicieli - nie służą spożyciu, a "kolekcjonowaniu".

"Środki te są dziś dozwolone dla wszystkich, bo w tym sklepie może zrobić zakupy dziecko, osoba chora, niepełnosprawna, nietrzeźwa, odurzona" - zaznaczył poseł Lewicy.

"Mając na uwadze fakt, iż w Polsce środki, które mają cechy używek albo są narkotykami objęte są pełnymi, poważnymi restrykcjami, chcemy zaproponować, żeby w stosunku do dopalaczy zastosować podobne kryteria " - powiedział polityk.

Gintowt-Dziewałtowski chce więc obciążyć sprzedaż tych środków koncesjami i akcyzowym. "Każdy, kto będzie chciał sprzedawać te środki, będzie musiał uzyskać pozwolenie na tego rodzaju działalność handlową" - podkreślił.

Wówczas, decyzję o wydaniu pozwolenia na sprzedaż "dopalaczy" wydawałby stosowny organ samorządowy. "Funshopy" mogły ponadto powstawać wyłącznie w miejscach oddalonych od szkół, placówek oświatowo-wychowawczych, kościołów.

Środki te byłyby dozwolone dla osób powyżej 18 roku życia. Gintowt-Dziewałtowski chciałby również zobowiązać sprzedawców do informowania, np. w formie ulotki, o składzie chemicznym "dopalaczy" oraz o zagrożeniach, które mogą towarzyszyć ich spożyciu.

Lewica planuje ponadto przygotowanie projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii tak, by najczęściej występującą w "dopalaczach" substancję - benzylopiperazynę (BZP) wpisać na listę substancji niedozwolonych.

Jak powiedział Gintowt-Dziewałtowski, o interwencję w sprawie "dopalaczy" poprosił go m.in. prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc.

Funshop z "dopalaczami" otworzyła w Łodzi pod koniec sierpnia międzynarodowa firma, która ma siedzibę w angielskim Manchesterze. Od dwóch lat prowadzi w Polsce sklep internetowy. Do końca przyszłego roku zamierza utworzyć 100 sklepów w całym kraju. Przedstawiciele importera używek tej firmy przekonują, że "dopalacze" są "legalną alternatywną dla niebezpiecznych substancji narkotycznych".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)