Trwa ładowanie...

Dopłaty do czynszu. To ratunek przed utratą dachu nad głową, ale rynku nie rozruszają

Projekt minister Emilewicz zakładający nawet 1500 zł dopłaty do czynszu to pomoc dla najemców i właścicieli mieszkań. Ale program ministerstwa nie pobudzi budownictwa, bo przeznaczono na niego zbyt mało pieniędzy – uważają eksperci rynku nieruchomości. Chyba że Polska pójdzie drogą Nowej Zelandii.

Dopłaty do czynszu. To ratunek przed utratą dachu nad głową, ale rynku nie rozruszająŹródło: Mateusz Madejski
dw5py8p
dw5py8p

- Na razie rząd zaproponował pakiet dla rynku najmu i w sumie dobrze, bo ten rynek działa szybciej niż rynek transakcji kupna-sprzedaży. Czekamy wciąż jednak też na rozwiązania dla tego segmentu rynku – pisze dla WP Finanse Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.

Obecnie na wspieranie sytuacji mieszkaniowej Polaków wydawane jest z budżetu ok. 0,5 mld złotych rocznie. Część przeznaczona jest na dofinansowanie budowy mieszkań o umiarkowanych czynszach czy remontów istniejącego zasobu. Zdaniem Turka to bez wątpienia dobrze, ale ten program przyniesie efekty dopiero za dłuższy czas. W większym stopniu prorozwojowo działać może natomiast wsparcie dla rynku transakcji kupna-sprzedaży. Pakiet dla tego segmentu ma zostać przedstawiony później.

Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem

- Pomoc adresowana do osób, które faktycznie jej potrzebują, to zawsze dobry pomysł. Jeśli mówimy o dofinansowaniu dla osób spełniających konkretne kryteria, to powinno udać się wykluczyć tych, którzy mieszkają w dużych mieszkaniach lub dużo zarabiają i powinni sobie sami poradzić. Dobrze, że dofinansowanie rozszerzono o osoby wynajmujące nieruchomość "na rynku", bo i tacy mogą zostać dotknięci skutkami pandemii. Dobrą wiadomością jest także działanie wsteczne. Choć środki mają być wypłacane od lipca, to będą obejmować okres od początku kwietnia – mówi z kolei Marcin Krasoń, ekspert obido.pl.

dw5py8p

Dodaje, że na razie nie widać w tym jakichś większych luk/haczyków. Miejmy nadzieję, że gminy sumiennie wywiążą się z kontroli kryteriów i pieniądze faktycznie trafią do potrzebujących. Należy jednak pamiętać, że na razie mówimy o pomysłach czy też projektach. Każda ocena jest więc swego rodzaju gdybaniem.

Dopłaty do czynszów, zaproponowane przez resort Jadwigi Emilewicz, miałyby wynosić nawet 1500 złotych miesięcznie przez pół roku.

- Rozwiązanie o tyle dobre, że pozwoli ograniczyć problemy najemców, którzy stają przed zagrożeniem utraty dachu nad głową. To oznacza też ograniczenie problemów właścicieli mieszkań, którzy w przypadku utraty płynności przez najemców straciliby też przynajmniej okresowo źródło przychodów. W efekcie jest to program wspierający rynek najmu - zarówno najemców i właścicieli. Trzeba przy tym mieć świadomość, że dopłaty oznaczają, że mniej prawdopodobne będą spadki czynszów – twierdzi Bartosz Turek.

dw5py8p

Ekspert znajduje też łyżkę dziegciu: problem jest założenie, że wniosek na tym etapie trzeba złożyć w formie fizycznej, a nie elektronicznej. Nawet jeśli program wystartuje w lipcu, to i tak wiele gmin najpewniej nie zdąży wdrożyć procedury elektronicznej.

Budownictwa to nie pobudzi

Ekspert zauważa jeszcze jeden problem, którego program nie rozwiązuje.

- Powinniśmy podchodzić z rezerwą do zapewnień o progospodarczym charakterze programu. Pamiętajmy, że opiewa on na 0,5 mld złotych rocznie. Jest to kwota odpowiadająca wartości 1-2 tysięcy mieszkań w Polsce. Przeliczając wspominaną kwotę na dopłaty, mówimy o rozwiązaniu, z którego skorzystać może trochę ponad 44 tysięcy osób otrzymujących po 1,5 tys. zł miesięcznie przez pół roku – mówi Bartosz Turek.

dw5py8p

Dodaje, że nawet biorąc pod uwagę to, że nie każdy beneficjent otrzyma maksymalną dopłatę, to mówimy o potencjale 5-10 proc. najemców na zasadach rynkowych, a przecież tych jest znacznie mniej niż najemców od gmin i TBS-ów. Jest to raczej działanie, które ma chwilowo ustabilizować sytuację na rynku najmu.

Bartosz Turek wspomina też o pewnym ciekawym rozwiązaniu, które zaproponowała Nowa Zelandia. Chodzi o zastąpienie wymagań dotyczących wkładu własnego państwową gwarancją.

- To mogłoby wyraźnie ułatwić młodym osobom zakup pierwszego własnego mieszkania. Szczególnie dla młodych wymaganie wyższego wkładu własnego to realna bariera w drodze do własności. Plusem takiego programu jest poważna stymulacja gospodarki (złotówka zaangażowana w budowę mieszkań generuje 3-5 złotych popytu na różne towary i usługi). Do tego system państwowych gwarancji jest relatywnie tani – znacznie tańszy niż "Rodzina na swoim", "Mieszkanie dla młodych" czy nawet zaproponowany przez rząd program rozszerzonych dodatków mieszkaniowych – mówi analityk HRI.

Wylicza, że w efekcie 400 milionów złotych mogłoby wystarczyć na wsparcie nawet co najmniej 70-80 tysięcy osób chcących kupić pierwsze mieszkanie (przy założeniu średniej ceny na poziomie 350 tys. złotych).

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie

dw5py8p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dw5py8p