Dyskryminacja w ofercie pracy. Musisz mieć azjatyckie rysy twarzy
Umowę o pracę, 3 –dniowy tydzień pracy i atrakcyjne zarobki. Kandydat nie musi posiadać żadnego doświadczenia. Najważniejszym i właściwie jedynym wymogiem jest wygląd. A dokładniej: azjatyckie rysy twarzy.
06.12.2013 | aktual.: 06.12.2013 12:45
Zainteresowani pracą mieli wysłać swoje CV poprzez stronę, na której pojawiło się ogłoszenie. Danych firmy nie udało nam się znaleźć w internecie. Nie można też było dodzwonić się pod wskazany w ofercie numer telefonu, nikt nie odpowiedział na maila.
- Jeśli nawet oferta jest prawdziwa, to ma charakter dyskryminacyjny. To niezgodne z przepisami, by w rekrutacji brały udział tylko osoby o określonym wyglądzie. Inna sprawa, czy rzeczywiście ktoś po 3 –dniowym kursie może zostać bioenergoterapeutą? Tu raczej poszukiwany jest ktoś, kto mógłby udawać tego specjalistę. Kłopot polega na tym, że trudno dziś weryfikować ogłoszenia, które ukazują się w internecie. Pracodawcy piszą w nich cuda, oferują gigantyczne zarobki. Niestety wiele osób wysyła CV. Jeśli ktoś od miesięcy bezskutecznie poszukuje pracy, traci czujność i daje się oszukać. Niektóre firmy w taki sposób pozyskują dane, które potem sprzedają firmom telemarketingowym – mówi Jarosław Krzymkowski, radca prawny z Kancelarii J. Różycki i A. Cieplewicz.
Co grozi za dyskryminację?
Pracodawca - zgodnie z przepisami - jest zobowiązany do równego traktowania kandydatów do pracy i niedyskryminowania ich m.in. ze względu na płeć, wygląd, wiek, wyznanie, przekonania polityczne, orientację seksualną czy też niepełnosprawność. Zakaz dyskryminacji obowiązuje już na etapie nawiązywania stosunku pracy, a więc dotyczy wszystkich faz rekrutacji, w tym najwcześniejszej z nich - ogłoszenia o pracę.
- Przepisy prawa pracy wykluczają stosowanie niedozwolonych elementów dyskryminujących na etapie rekrutacji - mówi Krzysztof Sosnowski, koordynator merytoryczny serwisu Radapracownikow.pl na stronach serwisu PulsHR.pl. - Wyjątek stanowi sytuacja, gdy pracodawca jest w stanie obiektywnie udowodnić, że ze względu na charakter wykonywanej pracy na danym stanowisku może pracować np. wyłącznie mężczyzna. Przykładem może być tu praca górnika umieszczona w wykazie zawodów szczególnie uciążliwych lub niebezpiecznych dla zdrowia kobiet.
Jeśli pracodawca naruszy w stosunku do pracownika zakaz równego traktowania w zatrudnieniu, ten ma prawo do odszkodowania w wysokości nie niższej niż minimalne wynagrodzenie za pracę. Kodeks pracy nie określa maksymalnej wysokości odszkodowania. Zostaje ono ustalone przez sąd pracy, stosownie do okoliczności danej sprawy.
Co z tymi bioenergoterapeutami?
Bioenergoterapia jest zawodem wpisanym na oficjalną listę. Zdobywa się go poprzez zdanie egzaminu państwowego w Związku Rzemiosła Polskiego. Można podchodzić do niego na dwóch poziomach: czeladniczym i mistrzowskim. Z kolei osoba posiadająca kwalifikacje czeladnicze i trzyletnią praktykę zawodową może podwyższyć kwalifikacje zdając egzamin mistrzowski i uzyskując tym samym prawo do tytułu instruktora zawodu.
- Kursy bioenergoterapii „amatorskiej”, czyli tylko dla własnych celów trwają przeciętnie od 60 do 120 godzin i nie uprawniają do wykonywania zawodu. Trudno nawet komentować tę ofertę pracy – mówi Waldemar Wodzyński z Polskiego Stowarzyszenia Bioenergoterapeutów BIOPOL.
AK/WP.PL