Noś, noś długie włosy
Kryzys uderza w portfel zwykłego obywatela. Liczymy się z każdym groszem. Oszczędzamy jak się da. Również na usługach. Po co więc chodzić do fryzjera. Włosy można przecież obciąć samemu w domu, bądź też je zapuścić.
Złe czasy nie trwają jednak wiecznie. Musi nadejść poprawa sytuacji gospodarczej. Fryzjer John Paul DeJoria twierdzi, że w czasach największego kryzysu ostatnich lat klient przychodził do fryzjera średnio co 8-9 tygodni. Kiedy obserwuje się poprawę sytuacji - okres ten skraca się do 6 tygodni.
Najgorszy dla branży był rok 2008. Od tamtej pory wartość sprzedaży usług fryzjerskich wzrosła o 5,37 proc., a marża wzrosła z 4,25 proc. do 7,8 proc. Według amerykańskiej Agencji Profesjonalnej Piękności w latach 2010 i 2011 liczba osób zatrudnionych w gabinetach kosmetycznych w USA wzrosła o 34 proc.