Dziwne pytania na rozmowie – to dzięki nim rekruter wejrzy w twoją duszę
Ile drzew rośnie w naszym mieście? Ile Oscarów dostał Brad Pitt?
20.02.2013 | aktual.: 20.02.2013 11:29
Liczy się szczerość
Eksperci radzą, by w takiej sytuacji nie kombinować i nie wymyślać niczego na siłę, bo może to przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Zamiast dowieść błyskotliwości i refleksu – pokazać słabą zdolność do ciętej riposty oraz sztuczność zachowania.
*Polecamy: * W dużych firmach zarabia się lepiej
Czy jednak istnieją jakieś uniwersalne sposoby, dzięki którym kandydat może „przykryć” fakt, że nie bardzo wie, co odpowiedzieć na niestandardowe pytanie? – Uważam, że najlepszym wyjściem jest szczerze powiedzieć rekruterowi: „Nie spotkałem się z takim pytaniem, zaskoczył mnie pan, czy mogę się zastanowić?” – mówi Urszula Zając-Pałdyna, specjalista ds. rekrutacji i rozwoju pracowników z Grupy Pracuj. – Taki komunikat pokazuje, że kandydat nie udaje, nie próbuje na siłę wymyślić odpowiedzi.
Inną drogę wybrał 27-letni Leszek, który podczas rozmowy z rekruterem doszedł do wniosku, że praca w tej firmie go nie interesuje. – Nie byłem zdeterminowany, więc podszedłem do rozmowy na luzie. Rekruter zadał mi niestandardowe pytanie, coś w stylu: Ile kotów zmieści się w pralce? Odpowiedziałem, że już na trzeciej rozmowie słyszę to samo pytanie i że mógłby wymyślić coś innego. Oczywiście pracy nie dostałem, ale widok jego zaskoczonej miny dał mi dużo radości - wspomina.
To nie zabawa!
Niestandardowe pytania to jednak wcale nie zabawa. Nie służą one bynajmniej jako odskocznia od codziennej, rekruterskiej rutyny. Mają za to przynieść jak najszersze informacje o konkretnym kandydacie i, patrząc szerzej, o ludzkich reakcjach w nieoczekiwanych sytuacjach. – Proszę pamiętać: rekruterzy też są ludźmi i nie wiedzą wszystkiego. Reakcje kandydatów są dla nich często skarbnicą wiedzy – przypomina pani ekspert z Grupy Pracuj.
Osobom mającym za sobą wiele rozmów kwalifikacyjnych zdarza się twierdzić, że rekruterzy zabawiają się kosztem kandydatów. Ale tzw. dziwne pytania najczęściej służą ocenie kandydata. Dzięki nim przedstawiciel firmy testuje, jak aplikujący poradzi sobie w sytuacji stresującej, niespodziewanej, mało komfortowej.
Odpowiedzi na takie pytania pozwalają sprawdzić kreatywność kandydata, szczególnie gdy aplikuje na stanowisko, na którym bez tej kompetencji będzie mu trudno się utrzymać. Nie należy bowiem zapominać: rekruter, jak każdy inny pracownik, jest rozliczany ze skuteczności swojego działania. A w jego przypadku takim działaniem jest wyłuskiwanie z tłumu kandydatów osób właściwych – takich, które podołają obowiązkom na nowym stanowisku.
Dlatego też ryzyko zetknięcia z pozornie niedorzecznymi pytaniami jest różne, w zależności od branży, w jakiej aplikuje poszukujący pracy. Gdzie największe? – Takimi branżami mogą być marketing, reklama, rozrywka. Ale nie tylko – wyjaśnia Urszula Zając-Pałdyna. – Jako przykład podam sytuację ze swojego podwórka. Odpowiadam obecnie za rekrutację do działu sprzedaży, w którym kreatywność jest również wysoko ceniona. Dlatego podczas rozmowy staram się sprawdzić kandydata pod kątem tej kompetencji.
Na to pytanie nie odpowiem!
*Polecamy: * W dużych firmach zarabia się lepiej
Co jednak, gdy kandydat poczuje, że pytania rekrutera przekraczają jakąś granicę? Gdy na przykład poczuje się nimi urażony? W którym momencie ma prawo powiedzieć: - Stop! Na to pytanie nie będę odpowiadał?
- Kandydat zawsze ma możliwość powiedzenia: stop – wyjaśnia specjalistka z Grupy Pracuj. – Jeśli pytania dotyczą sfery osobistej, na przykład orientacji seksualnej lub poglądów politycznych, zdecydowanie zachęcam do nieodpowiadania na nie.
Zdaniem pani ekspert, trochę inną sytuację generują pytania mające na celu sprawdzenie, jak daleko posunie się kandydat, ile informacji jest gotów przekazać. Zadając pytania, rekruterzy oczekują konkretnych odpowiedzi, ale sprawdzają też np. lojalność kandydata wobec jego obecnego, czy też poprzedniego pracodawcy.
- Cenię kandydatów, którzy jasno stawiają granice i zastanawiają się przed spotkaniem, ile informacji chcą i mogą przekazać – mówi Urszula Zając-Pałdyna. Dodaje też: – Czasami jednak kandydaci przekraczają granicę w drugą stronę. Zasłaniają się tajemnicą służbową, nie chcą odpowiadać na proste pytania, których celem jest poznanie człowieka potencjalnie mającego z nami w przyszłości współpracować.
TK,MA,WP.PL