E.ON i RWE: kilka czynników powodami rezygnacji z atomowego projektu
Splotem kilku niekorzystnych czynników tłumaczyli rezygnację z projektu budowy elektrowni jądrowych w Wlk. Brytanii szefowie filii niemieckich koncernów E.ON i RWE. Odpowiadali oni na pytania komisji ds. energii i zmian klimatu brytyjskiej Izby Gmin.
19.05.2012 | aktual.: 19.05.2012 09:50
Komisja wysłuchała dyrektora generalnego brytyjskiej filii E.ON Tony Cocker oraz prezesa spółki RWE npower Volkera Beckersa w ramach debaty na temat przyszłości energii jądrowej w Wielkiej Brytanii. W najbliższych dniach brytyjski rząd ma podjąć decyzje, dotyczące przyszłości rynku energii.
E.ON i RWE jako konsorcjum Horizon planowały wybudować siłownie Wylfa i Oldbury; pierwsze bloki miały ruszyć w 2020 r. Jako technologie rozważane były najnowsze reaktory: EPR francuskiej Arevy bądź AP-1000 Westinghouse. W marcu 2012 r. oba niemieckie koncerny ogłosiły, że wycofują się z tych planów i zamierzają znaleźć kupca na Horizon.
Jak mówił przed komisją Cocker, decyzja miała podłoże wyłącznie finansowe i była spowodowana splotem kilku czynników. - W naszych długoterminowych kontraktach na dostawy gazu, ceny są relatywnie wysokie w stosunku do cen rynkowych, w całej Europie znacząco zmniejszyły się różnice w kosztach produkcji energii dla różnych rodzajów źródeł, decyzja Niemiec o wyjściu z energetyki jądrowej również znacząco wpłynęła na nasze przepływy finansowe - wyliczał.
Kiedy te czynniki wpłynęły na działanie firmy, musiała ona wskazać priorytetowe działania inwestycyjne - tłumaczył. Wyjaśniał też, że Horizon doszedł do momentu, w którym musiał wybrać technologię. - Jednak taki wybór oznaczał podjęcie decyzji o kontynuowaniu, a to znacznie zawężało możliwe pole dla działań w innych obszarach - dodał.
Volker Beckers z RWE tłumaczył z kolei komisji, że kryzys finansowy oznacza problemy dla dużych inwestycji infrastrukturalnych, z powodu kryzysu rynki finansowe znacznie osłabły, koszty produkcji prądu ostatnio są niskie, zwłaszcza w elektrowniach gazowych. Do tego doszła decyzja Niemiec o wyjściu z energetyki jądrowej i związane z nią koszty, które ponosi również RWE. Beckers wskazał tu podatek od paliwa jądrowego, skrócenie czasu pracy elektrowni, co oznacza mniejsze niż planowano wpływy oraz w perspektywie szybsza konieczność wyłożenia pieniędzy na rozebranie wyłączonych elektrowni
- To wszystko spowodowało znaczące pogorszenie naszych zdolności finansowych. Nie ma żadnych innych powodów - po prostu nie podołalibyśmy tej inwestycji - podkreślał Beckers.
Cocker przypomniał z kolei, że E.ON jest zaangażowany w projekt jądrowy w Finlandii (1/3 udziałów w firmie Fennovoima, która będzie budować elektrownię w Pyhajoki - PAP), jednak znajduje się on na wcześniejszym etapie niż Horizon i firma nie stoi tam jeszcze przed takim wyborem, przed jakim stanęła w Wlk. Brytanii.
Obydwaj wskazywali, że energetyka jądrowa ma ekstremalnie długi horyzont inwestycyjny, gwarantuje dobrą stopę zwrotu kapitału, ale wcześniej - przez wiele lat- trzeba inwestować bardzo poważne środki. Przypominali, że budowa elektrowni Wylfra to wydatek 10-12 mld funtów w ciągu 8-10 lat.
Szefowie filii E.ON i RWE podkreślali też, że Horizon jest znakomitą i perspektywiczną inwestycją, m.in. z powodu silnego lokalnego poparcia dla budowy obydwu planowanych elektrowni i. Nie chcieli jednak ujawnić przed komisją jakichkolwiek szczegółów rozmów z potencjalnymi inwestorami, przyznali jedynie, że tacy są.
- Rozmowy z potencjalnymi kupcami trwają zaledwie od kilku tygodni, jest zdecydowanie za wcześnie by mówić, czy są oni z UE czy spoza UE i z jakiego regionu świata - zaznaczył Beckers. - Doświadczonego operatora poznaje się po pieniądzach, które ma, doświadczeniu w eksploatacji oraz znajomości technologii. Jego "narodowość" nie gra tu żadnej roli - stwierdził prezes RWE npower.
W ostatnich tygodniach pojawiały się spekulacje, że potencjalnym kupcem Horizon mógłby być m.in. rosyjski Rosatom albo największy operator w USA - Exelon.