Eko‑domy z dopłatą budżetu państwa
Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej będzie dopłacać osobom, zainteresowanym energooszczędnymi technologiami. – Trzeba jednak pamiętać, że takie budownictwo jest droższe – mówi Bartosz Turek, analityk Home Broker. Dlatego dopłaty mogą być czynnikiem stymulującym rozwój rynku budownictwa ekologicznego, ale raczej nie zastąpią programu Rodzina na Swoim.
17.07.2012 09:40
Dopłaty będą adresowane do osób, które przy wyborze miejsca zamieszkania nie zapomną o ekologii.
– Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej chce dopłacać osobom, które budują dom albo kupią mieszkanie, ale w budynkach, które są nisko energochłonne albo wręcz pasywne, czyli takie, które potrzebują bardzo niewiele energii ze źródeł zewnętrznych, po to, by w domu było ciepło i by była ciepła woda – wyjaśnia w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Bartosz Turek.
Warunki otrzymania dopłaty będą ściśle regulowane odpowiednimi normami, m.in. dotyczącymi ilości energii cieplnej, jaką trzeba dostarczyć do mieszkania, które można teraz kupić na rynku pierwotnym.
– Wymagania stawiane przez NFOŚiGW to ma być 40 kWh w przypadku budynków niskoenergochłonnych i 15 kWh w przypadku budynków pasywnych – mówi analityk Home Broker. – Gdyby to odnieść do budowanych mieszkań, deweloperzy obecnie celują w okolice 100 kWh na metr kwadratowy rocznie.
Dopłaty mają być bodźcem dla rozwoju budownictwa ekologicznego w Polsce. Posiada ono jednak jedną, ale zasadniczą wadę – jest droższe od budownictwa konwencjonalnego.
– Budynki niskoenergochłonne mogą kosztować o 10 proc. więcej, natomiast jeżeli mówimy o domach pasywnych, to szacunki pokazują, że koszty budowy mogą być nawet o 20 proc. wyższe – wyjaśnia Bartosz Turek.
Przekładając to na konkretne wartości, dom budowany według tradycyjnej technologii za 300 tysięcy złotych, w technologii energochłonnej będzie nas kosztował 330 tysięcy złotych. Dom pasywny – o kolejnych 30 tysięcy złotych więcej.
– Do tego dofinansowanie z Narodowego Funduszu musi być opakowane w kredyt i do tego dopłata, maksymalnie 40 tysięcy zł, będzie musiała też być opodatkowana. To wszystko wpływa na to, że raczej ten program będzie stymulował do budowy bardziej energooszczędnego budownictwa niż będzie mógł zastąpić program Rodzina na Swoim – ocenia analityk.
Jednocześnie podkreśla, że dopłaty mogą być kolejnym argumentem, które przekonają niezdecydowanych do budowy eko-domu. Do tej pory jako główną, wymierną korzyść, poza względami ekologicznymi, była oszczędność w kosztach ogrzewania domu.
– Jakbyśmy mieli budynek 150-metrowy, zwykły dom jednorodzinny, w technologii tradycyjnej, zbudowany w latach 90. i byśmy go ogrzewali gazem, to rocznie by nas to kosztowało ponad 5 tysięcy złotych – podaje przykład Bartosz Turek. – Gdybyśmy zbudowali ten budynek jako niskoenergochłonny, zgodnie z wymaganiami Narodowego Funduszu, który kwalifikuje się do tej niższej dopłaty, to zapłacilibyśmy niecałe 2 tysiące za ogrzewanie.
W budynku pasywnym koszty byłyby jeszcze niższe. I to nawet o połowę.