Eksperci o wpływie awarii w elektrowni Turów

Przy obecnych temperaturach awaria w elektrowni w Turowie nie ma wpływu na pracę całego systemu elektroenergetycznego - uważają eksperci, z którymi rozmawiała PAP. Nie są natomiast zgodni, czy w razie upałów nie będzie zagrożenia dla pokrycia zapotrzebowania na prąd.

Eksperci o wpływie awarii w elektrowni Turów
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

09.08.2010 14:55

Wchodzące w skład Polskiej Grupy Energetycznej Elektrownia Turów oraz Kopalnia Węgla Brunatnego Turów w skutek zakłóceń spowodowanych obfitymi opadami deszczu w niedzielę zmuszone zostały do znaczącego ograniczenia produkcji - poinformowała w poniedziałek PAP spółka. Pracują tylko dwa z siedmiu bloków elektrowni Turów; zapasy węgla pozwalają na utrzymanie jej w ruchu przez ok. tydzień.

- Trwa akcja zmierzająca do przywrócenia pracy kopalni. Szacuje się, że z chwilą ustąpienia opadów pełne wydobycie będzie możliwe w ciągu kilku dni - informuje PGE. MSWiA podało w poniedziałek, że Kopalnia Turów wznowi wydobycie w ciągu czterech do sześciu dni. Sama kopalnia odmówiła komentarza.

PSE Operator zapewnia, że system jest stabilny, a rezerwa mocy - wystarczająca.

W opinii prof. Władysława Mielczarskiego, eksperta z Politechniki Łódzkiej, awaria elektrowni w Turowie ma niewielkie znaczenie dla krajowego systemu energetycznego. - To jest ubytek rzędu 1000 MW, czyli ok. 5 proc. dziennego zapotrzebowania na energię, podczas gdy najniższa rezerwa mocy w systemie to ok. 15 proc. dziennego zapotrzebowania - powiedział. Wyjaśnił, że nie ma w tej chwili upałów, a wiele osób jest na urlopach, w związku z tym zapotrzebowanie na prąd jest mniejsze.

Profesor powiedział, że nawet jeśli nastąpi nawrót upałów, to nie będzie zagrożenia dla dostaw energii. - Upały są groźne w czerwcu, gdy ludzie jeszcze pracują i zużycie energii jest duże. Wrażliwy okres jest jeszcze do końca lipca, ale w sierpniu jest +dołek+, jeśli chodzi o zapotrzebowanie, ponieważ jest to okres wakacyjny, a noce są już chłodne - wyjaśnił.

Natomiast zdaniem prof. Krzysztofa Żmijewskiego z Politechniki Warszawskiej, nie można powiedzieć, że sytuacja jest do końca bezpieczna. - Po wyłączeniu większości bloków w Turowie sytuacja nie jest tak bezpieczna, jak była. Przy obecnej temperaturze jesteśmy bezpieczni, ale gdy przyjdą upały i zaczną pracować klimatyzatory, zapotrzebowanie na energię znacznie wzrośnie - powiedział. Jego zdaniem, wzrost ten to kilkaset MW, ale - jak zauważył - niektórzy mówią, że nawet 1 tys. MW.

Żmijewski wskazał, że w czasie upałów problemem jest nie tylko wzrost zapotrzebowanie na energię, ale też chłodzenie elektrowni. - Są dwie klęski żywiołowe: powódź i upał. Teraz w Turowie zalało zbiornik z wodą chłodząca, ale w czasie upałów zbiornik może po prostu wyschnąć - zauważył.

Jak zapewnił w poniedziałek PAP rzecznik PSE Operatora Dariusz Chomka, sytuacja krajowej sieci przesyłowej jest stabilna i pod kontrolą. - Dysponujemy rezerwą w systemie w wysokości ponad 2 tys. MW (dzienna rezerwa) - powiedział. Dodał, że jeżeli chodzi o ograniczenia w dostawach prądu na południu kraju, to wynikają one z awarii sieci niskich i średnich spowodowanych ulewami. Za usunięcie awarii odpowiedzialne są regionalne spółki dystrybucyjne. Wyjaśnił, że brakujące moce w Turowie są uzupełniane przez elektrownie w Bełchatowie, Połańcu i Dolnej Odrze.

Chomka zaznaczył, że dzienne zapotrzebowanie na energię jest obecnie mniejsze niż w lipcu, gdy było ono większe z powodu upałów. W jego opinii, jeden stopień wzrostu temperatury przekłada się na ok. 100 MW dodatkowego zapotrzebowania na prąd. Zapotrzebowanie na prąd w porannym szczycie w poniedziałek wyniosło 19 tys. 500 MW.

Jak poinformował w komunikacie resort spraw wewnętrznych, obecnie na Dolnym Śląsku bez prądu pozostaje 1220 odbiorców, ale "systematycznie zwiększa się także liczba odbiorców, którym przywrócono dostawy energii elektrycznej". Resort wskazuje też, że sytuacja hydrologiczna i prognoza pogody dla tego obszaru są korzystne.

W sobotę w Bogatyni z powodu bardzo intensywnych opadów deszczu wylała niewielka rzeczka Miedzianka, która w kilka godzin zmieniła się w rwącą rzekę. Woda odcięła miasto od reszty świata. Wieczorem pękła tama zbiornika Niedów Elektrowni Turów. Siedmiometrowa fala zalała okoliczne miejscowości na trasie Bogatynia-Zgorzelec.

Źródło artykułu:PAP
prądawariaturów
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także