Ekspert: karty kredytowe i telefony większym źródłem danych niż internet
Bardzo trudno nie zostawić po sobie śladu w internecie, ale karty kredytowe, odczyty z telefonów komórkowych i kamery przemysłowe są dużo większym źródłem danych o użytkownikach - mówi PAP wykładowca w Harvard Business School Lutz Finger.
15.12.2015 09:45
Udostępniamy nagranie wideo:
https://wideo.pap.pl/videos/12074/
Jak zaznaczył ekspert, dane były zawsze ważne dla firm, ale w ostatnich latach znacznie zwiększyła się ich dostępność.
"Firmy ubezpieczeniowe analizują dane po to, by określić, jaka powinna być wysokość składki, jakie jest prawdopodobieństwo, że będziesz mieć wypadek. Dane są bardziej dostępne. Gdy idziesz do Disneyworld, dostajesz bransoletkę, która pozwala Disneyworld obserwować, do których części parku się kierowałeś, co i jak długo robiłeś. Jest więc dużo więcej danych, a jeśli masz dane, masz więcej możliwości rozpoznawania wzorców (zachowania), możesz spróbować znaleźć co jest w nich specjalnego, bez tego nie możesz obserwować biznesu. Jest więcej danych i lepsze technologie, by je opracowywać" - powiedział Lutz.
Jak mówił, w internecie zostawiamy ślady swoich danych. "I jeśli nie stosujemy się do rekomendacji, np. (Edward) Snowden stworzył wytyczne jak uczynić ten ślad anonimowym, jest bardzo trudno nie zostawić śladu i ludzie mogą go wykorzystać do celów marketingowych albo innych (...)" - dodał.
Jednak, jego zdaniem to "karty kredytowe, odczyty z telefonu, kamery przemysłowe są dużo większymi zasobami danych, które mogą zostać użyte". Lutz zwrócił uwagę, że na przykład "ostatnio firmy zaczęły używać zdjęć satelitarnych, żeby liczyć samochody na parkingu, by odkryć możliwe przychody z handlu".
"Myślę, że ważne, abyśmy znaleźli przydatny sposób pracy z danymi, który chroniłby nas jako osoby prywatne i wciąż przynosił korzyści z danych. Patrząc np. na aspekt opieki zdrowotnej: z jednej strony chcemy chronić dane, ale z drugiej strony identyfikować przyczyny chorób" - dodał.
Lutz ocenił, że "big data" jest rozwijającym się obszarem tworzącym nowe miejsca pracy m.in. dla analityków danych. Zakłada on jednak, że nie będą pojawiały się firmy deklarujące, że są firmami "big data", ale że ta dziedzina będzie "scalać się" z gospodarką.
"Nie zaobserwujemy ogromnego nowego biznesu, ale zaobserwujemy, że biznes będzie musiał się dostosować do stosowania +big data+ i znaleźć efektywny sposób ich użycia (...). Potrzeba, by menadżerowie zrozumieli jak pracować z danymi, to jest powód, dla którego wykładam na Harvard Business School, by szkolić menadżerów, by myśleli o tym i pracowali z danymi, tylko wtedy mogą wybrać właściwe podejście do biznesu" - podsumował.
Big data oznacza takie ilości danych dotyczących ludzi i ich zachowania, których nie da się przetwarzać w sposób tradycyjny. Najczęściej chodzi o dane, które trudno jest uporządkować i sklasyfikować w sposób tradycyjny. W związku z rozwojem internetu i cyfryzacji coraz więcej danych jest pozostawianych w sieci. Szczególnie takie serwisy jak np. Facebook, Twitter, Instagram, Youtube gromadzą ogromne zbiory danych na temat użytkowników. Dane takie mogą dotyczyć m.in. rodzaju urządzeń, z jakich łączymy się z siecią (smartfon, tablet, laptot), położenia geograficznego, systemów operacyjnych na tych urządzeniach, zachowań internautów takich jak ilość czasu spędzonego na danych stronach, rodzaj wyszukiwanych informacji i komentarze zamieszczane na forach.
Oprócz tego wiele danych gromadzonych jest od dawna w przedsiębiorstwach, bankach, ale dotychczas nie były one analizowane. Analizując je można m.in. łatwiej identyfikować potencjalnych klientów, lepiej dobierać ofertę dla klienta (np. kredyty, ubezpieczenia itp.), lepiej analizować reakcję rynku na produkt danej firmy.