Europa chce podnieść ceny paliw
Benzyna drożeje jak szalona praktycznie z dnia na dzień. A Unia Europejska? Zamiast walczyć z rosnącymi cenami, chce jeszcze mocniej wydrenować kieszenie kierowców! Zamierza nakazać wszystkim państwom Wspólnoty podniesienie o 22 eurocenty za litr, czyli prawie złotówkę, cenę oleju napędowego. Już dzisiaj będzie nad tym debatował Parlament Europejski. Taka podwyżka oznaczałaby, że na stacjach diesel kosztowałby już 7 złotych!
19.04.2012 | aktual.: 19.04.2012 07:46
Wniosek, którym dziś ma zająć się europarlament, przygotowała Komisja Europejska. Eurourzędnicy wymyślili, że paliwa powinny być opodatkowane w sposób „odzwierciedlający ilość energii, którą mogą dostarczyć oraz wytwarzane przez nie zanieczyszczenia”. Co ten bełkot oznacza? Chodzi im o to, że olej napędowy jest wydajniejszy od benzyny, jednak bardziej od niej szkodliwy dla środowiska naturalnego, więc eurourzędnicy uznali, że wskazane jest podniesienie od 2013 roku minimalnej kwoty podatku na diesla. I to aż o 22 eurocenty. – Zmiana podatku pomoże też osiągnąć do roku 2020 założone cele w ochronie środowiska – tłumaczy Bruksela.
Jeśli Parlament Europejski zdecyduje o podwyższeniu podatku i zostanie on potem przyjęty przez poszczególne państwa, przez stacje całej Europy przetoczy się fala drastycznej, nagłej drożyzny. Wzrost cen nie tylko uderzy w kierowców indywidualnych, ale głównie w firmy transportowe, których pojazdy w większości mają silniki diesla. A to oznacza szybki wzrost cen praktycznie wszystkich produktów i usług.
Przeciwko nowemu podatkowi już szykuje się szeroki front przeciwników. Prym w nim wiodą Niemcy. Mają o co walczyć, bo u nich 47 procent nowych samochodów dopuszczanych co roku do użytku to wozy z silnikiem diesla. Poza tym transport samochodowy jest w Niemczech ważniejszy niż kolejowy. Niemcy, których kanclerz nie popiera tego podatku, mogą liczyć na wsparcie także Belgów (tam 76 proc. nowych aut jeździ na ON) i Austriaków (51 proc. nowych aut to diesle).
- Konsekwencje dla kierowców, przedsiębiorców, dla wszystkich konsumentów są oczywiste: wzrost cen, spowolnienie popytu krajowego, przenoszenie przemysłu - powiedział Alexander Lambsdorff (46 l.), eurodeputowany niemiecki.