Europejczycy zarażają optymizmem Amerykanów?

Amerykańscy inwestorzy przez długi czas nie podzielali w poniedziałek europejskiego optymizmu. Optymizmu zresztą o bardzo wątpliwych i nikłych fundamentach. I nie mówię nawet o publikowanych w poniedziałek danych makro, bo te były niejednoznaczne.

Europejczycy zarażają optymizmem Amerykanów?
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

18.05.2010 09:58

Indeks NY Empire State (pokazuje jak rozwija się w maju gospodarka w regionie Nowego Jorku) nieoczekiwanie w maju spadł mocniej niż tego oczekiwano. Spodziewano się, że spadnie z 31,86 na 30 pkt., a tymczasem wylądował na 19,11 pkt. Tyle tylko, że danymi regionalnymi gracze ostatnio się nie przejmują. Raport o przepływach kapitałów do USA jest zawsze lekceważony i tym razem też tak było, ale odnotujmy, że był blisko trzy razy szybszy (140,5 mld USD) niż prognozowano. Publikacja podawanego przez NAHB indeksu rynku nieruchomości powinna teoretycznie pomagać bykom, bo indeks wzrósł do poziomu 22 pkt., czyli do poziomu najwyższego od ponad dwóch lat. Problem w tym, że wartość poniżej 50 pkt. pokazuje, że nastroje są negatywne.

Rykowi akcji szkodziły nie tylko spadki cen surowców (przeniosły się na spółki sektora surowcowego). Ropa i miedź gwałtownie taniały z dwóch powodów. Kolejny spadek indeksu Shanghai Composite (5,1 proc.) oraz wypowiedzi premiera Chin (rząd zrobi wszystko, żeby zatrzymać wzrost cen mieszkań) postawił znak zapytania nad popytem na surowce z Chin. Taniały też mocno spółki sektora finansowego. Zainteresowanie bankami inwestycyjnymi wyrażane przez prokuratury i SEC oraz zapowiedź Grecji (może wytoczyć bankom procesy) bardzo sektorowi szkodzi. Szkodził też raport, który opublikował Lowe’s (sieć sprzedaży detalicznej)
. Był oczywiście lepszy od prognoz, ale prognozy na resztę roku były słabe. Pozytywem było to, że General Motors poinformował po raz pierwszy od 2007 roku miał kwartalny zysk.

Indeksy rozpoczęły sesję neutralnie, ale potem zaczęły szybko spadać. Traciły już dobrze ponad jeden procent, ale bliskość poziomów z piątku przed przyjęciem pakietu EMS zatrzymała spadek. Potem pretekstu do kupna akcji dostarczył raport NAHB. Indeksy ruszyły szybko na północ i zakończyły dzień małymi wzrostami. To niewątpliwy sukces byków, chociaż fundamenty do tego sukcesu są równie wątpliwe jak te w Europie.

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję tak jak można tego było oczekiwać: spadkiem indeksów. Był on jednak niewielki, bo gracze widzieli, że na innych europejskich giełdach widać było chęć do wykreowania odbicia. Opublikowany przed sesją nieco lepszy od oczekiwań raport kwartalny PKO BP nieco pomagał indeksowi WIG20, ale szkodził mu debiut (w indeksie) PZU – cena akcji tej spółki spadała. Na rynku widać było dużą niepewność, a WIG20 barwił się raz na czerwono a za chwilę na zielono.

Po godzinie handlu rynki europejskie zadecydowały, że chcą skorygować piątkową, potężną przecenę, więc nasz WIG20 też ruszył za nimi. Potem nastąpił długi okres nudy. Po pobudce w USA WIG20 wrócił do poziomu neutralnego, a potem wahał się nie mogąc zdecydować, w którą stronę pójść. Fixing podniósł indeks, dzięki czemu WIG20 zyskał jeden procent. Jak widać zmienność nastrojów jest bardzo duża. Nasza giełda przez dwa dni potrafi być bardzo słaba, a potem nagle nastroje zmieniają się o 180 stopni. Taka zmienność zostanie z nami przez czas dłuższy. Zawsze też trzeba pamiętać o tym, że każda wypowiedź polityka, zmiana wartości CDS długu krajów strefy euro, czy informacja z ważnego dla rynku kraju może gwałtownie zmienić nastroje.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)