Faliński o 25‑leciu: mamy unikalny model handlu - połowa rynku to polskie firmy

Stworzyliśmy unikalny model handlu, 50 proc. rynku to polskie firmy, takiej struktury nie ma np. w Niemczech czy Francji. Według GUS handel to niemal 20 proc. PKB, czyli ponaddwukrotnie więcej niż w 1989 r. - mówi dyrektor POHiD Maria Andrzej Faliński.

31.05.2014 07:05

PAP: Czym różni się obecny handel od tego z czasów PRL-u?

Maria Andrzej Faliński, dyrektor POHiD: W PRL-u nie było czym handlować, o czym najdobitniej świadczyły kartki i przydziały oraz wykupowanie niemal na pniu produktów "rzuconych" na rynek. Tamten handel był państwowy, w zasadzie dystrybuował, a nie sprzedawał, gdyż rynek wchłaniał wszystko. W PRL-u handel był domeną zetatyzowanej spółdzielczości, uzupełnianej przez państwowe firmy specjalistyczne.

PAP: Ale w przeciwieństwie do innych krajów tzw. bloku wschodniego u nas istniała namiastka prywatnego rynku.

Ale był on marginalny - głównie rzemieślniczo-targowiskowy. Państwo pilnowało, by się nie rozwinął. Utrudniano dostęp "prywaciarzom" do surowców i pozwoleń. W końcu lat 80. sprzedaż tego rynku szacowano na ok. 11 proc. całości sprzedaży detalicznej.

PAP: Po 1989 roku gospodarka zyskała na handlu?

GUS-owska kategoria "handel i naprawy" to obecnie niemal 20 proc. PKB, czyli ponaddwukrotnie więcej niż w 1989 r. Bez handlu nie byłoby polskiej transformacji. Tym bardziej, że po załamaniu eksportu nasza gospodarka rozwijała się dzięki popytowi wewnętrznemu. Po 1989 roku rynek wypełnił się nie tylko produktami, ale i silnymi firmami handlowymi zagranicznymi i krajowymi. Mamy rynek prywatnych firm, ostro konkurujących ze sobą, z obfitością produktów.

PAP: Jaki jest udział polskiego kapitału w handlu?

Niemal 100 proc. hipermarketów przyszło do Polski z zewnątrz. Podobnie jest w przypadku dyskontów. Jeśli chodzi o supermarkety, to polski kapitał stanowi tam ponad 60 proc. Z kolei w sieciach typu kupieckiego małe i średnie sklepy, zintegrowane najczęściej przez wielki hurt lub firmy produkcyjne, należą w 99 proc. do kapitału polskiego.

Obecnie 50 proc. rynku stanowią polskie firmy. To pokazuje, że obu "rywalom" się udało i nikt nikogo nie zdominował. Pomimo propagandowych wojen w stylu "zaleją nas hipermarkety". Nic takiego się nie stało i nie stanie, bo rynek jest zbyt liczny i zróżnicowany. Handel rodzimy potrafił sprywatyzować potencjał infrastruktury handlowej odziedziczonej po PRL-u i poddać skutecznej modernizacji znaczącą część nowych mniejszych i średnich sklepów. Według GUS jest ich ok. 350 tys., w tym m.in. 140 tys. sklepów powyżej 40 metrów kw., sezonowych i znajdujących się na bazarach.

PAP: A ile osób żyje w Polsce z handlu?

Branża handlowa jest bardzo poważnym pracodawcą. Zatrudnia ok. 2,2 mln osób, z czego 23 proc. na umowy czasowe lub zlecenie czy o dzieło. Pełno-etatowców jest ok. 90 proc. Nie jest więc prawdą, że w tej branży pracuje się głównie na umowy śmieciowe. Mitologiami obrosły również zarobki w tym sektorze. Średnie wynagrodzenie według gusowskiej sekcji "handel; naprawa pojazdów" w 2011 r. wyniosła 3,4 tys. zł. Znacząco rosną też najniższe pensje. Sięgają one średnio ok. 2300 zł w sieciach handlowych.

PAP: Warunki pracy w tym sektorze gospodarki nadal pozostawiają jednak wiele do życzenia.

To jest jeszcze większa mitologia, którą wykorzystuje się szczególnie do oczerniania sklepów wielkopowierzchniowych. Słynne "pampersy" w kasach i tryb rozliczania pracy. Owszem praca w handlu jest trudna, odpowiedzialna, ciężka fizycznie i obciążająca psychicznie, ale warunki pracy są coraz lepsze w większych firmach handlowych. Inwestują one w zaplecza socjalne, a pracownicy otrzymują pakiety socjalne i medyczne. Związki, jak i reprezentacje pracowników, mają prawnie gwarantowany wpływ na politykę zarządu.

Niestety, zdarzają się też pewne incydenty, szczególnie jeśli firmą handlową zarządza menedżer przesadnie nastawiony na jej wynik ekonomiczny.

PAP: Jaki model handlu mamy w Polsce i jak wypadamy na tle innych krajów europejskich?

Stworzyliśmy unikalny model handlu o zrównoważonej strukturze. Takiej równowagi nie ma np. w Niemczech, Francji, krajach Beneluksu czy Wielkiej Brytanii. Tam rynek zdominowały sieci sklepów wielkopowierzchniowych (ponad 80 proc. sprzedaży produktów). Podobnie stało się w Czechach, na Słowacji i Węgrzech. Ekstremalnie sytuacja wygląda w krajach skandynawskich, gdzie udział ten przekracza 90 proc., a w Szwecji osiągnął nawet 97 proc. W Polsce ten wskaźnik oscyluje wokół 50 proc. i od kilku lat jest stabilny.

Obecnie w Polsce mamy ok. 80 tys. mniejszych sklepów, z czego ok. 45 tys. korzysta z franczyzy, 570 hipermarketów, ok. 4,5 tys. supermarketów oraz blisko 4 tys. dyskontów. Liczba sklepów jest naszym zasobem strategicznym. Dla porównania: w Polsce mamy ich w sumie 140 tys., w Niemczech - 85 tys., we Francji - ok. 80 tys., w Wielkiej Brytanii - blisko 65 tys., w Czechach - ok. 34 tys. W ostatnich kilku latach hipermarkety odnotowują kilkuprocentowy spadek sprzedaży, tracąc na rzecz dyskontów i kupieckich sieci franczyzowych.

Sektor handlowy to dziś bardzo konkurencyjny rynek. To oznacza, że liczba sklepów niezależnych będzie spadać, ale tylko niewielka ich część zniknie, bo większość skorzysta z franczyzy.

PAP: Czy handel w Polsce korzysta z jakiś szczególnych ułatwień prawnopodatkowych?

Nie. Wprawdzie inwestorzy mogą liczyć na ulgi inwestycyjne dotyczące podatków lokalnych, ale handel nie jest tu szczególnie wyróżniany w porównaniu z innymi sektorami naszej gospodarki, a ulgi to margines. Z kolei wprowadzenie w życie np. pomysłów obłożenia dużego handlu podatkiem obrotowym oznaczałoby nie tylko wzrost cen, ale i spadek sprzedaży oraz bankructwa firm handlowych, a następnie dostawczych.

PAP: Do jakiego modelu handlu powinniśmy dążyć?

Do takiego, który pozwala rozwijać się wszystkim formatom handlowym oraz realizować różne typy zakupów. A jeśli tak, to Polska jest tu niemal wzorem, gdyż nasz rynek jest szansą i dla małych, i dla dużych. Handel był i jest sektorem, który do Polski wprowadził jakościowe i organizacyjne standardy Zachodu, wymagając ich od swoich dostawców. To była trudna i bolesna lekcja nowoczesności. Ale do Unii Europejskiej polska gospodarka wchodziła przygotowana. Stąd wziął się nie tylko fenomen wzrostu krajowego, ale i trzykrotny w ciągu dekady członkowskiej wzrost eksportu, głównie żywności, choć nie tylko - również elektroniki, autobusów, informatyki, mebli i wyposażenia mieszkań.

PAP: Jaka jest wartość inwestycji zagranicznych w naszym handlu?

Ok. 50 mld dol. To przyczyniło się do powstania ok. 20 mld krajowych inwestycji.

POHiD to związek pracodawców z branży handlowej, zrzeszający od 11 lat firmy detaliczne i dystrybucyjne. Działa na rzecz ochrony wolnej konkurencji i swobodnego dostępu do rynku podmiotów gospodarczych w Polsce.

Maria Andrzej Faliński - od 2000 roku dyrektor POHiD. Wcześniej był m.in. dyrektorem Izby Przemysłowo-Handlowej Inwestorów Zagranicznych. Wykładał też na Akademii Obrony Narodowej oraz kierował departamentami w Ministerstwie Obrony Narodowej i Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. W latach 1996 - 2001 był prezesem Stowarzyszenia Oficerów Rezerwy oraz wiceprezesem Federacji Stowarzyszeń Rezerwistów i Weteranów Sił zbrojnych RP.

Dorota Zawiślińska

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)