Fed sygnalizuje chęć sprzedaży aktywów

Środowa sesja w USA miała spore znaczenie, bo indeks S&P 500 był już bardzo bliski ataku na kluczowy opór na poziomie 1.104 pkt. Bykom bardzo zależało, żeby nie dopuścić do spadków po wtorkowych, dużych zwyżkach. Oczywiście najbardziej chciano przedłużyć wzrost indeksów, bo to znacznie podniosłoby morale w tym obozie.

Fed sygnalizuje chęć sprzedaży aktywów
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

18.02.2010 10:38

Popatrzmy wpierw na raporty makro. Raport z rynku nieruchomości był bliski prognozom. Ilości rozpoczętych budów domów wzrosła o 2,8 proc. (ale dane z poprzedniego miesiąca zweryfikowano w górę), a ilość pozwoleń na budowę spadła o 4,9 procent. Jeśli bierze się pod uwagę to, że zima była w USA surowa to trzeba stwierdzić, że dane były niezłe. Niezłe też (z podobnego powodu) były dane o produkcji. Wzrosła o 0,9 proc. (oczekiwano 0,7 proc. m/m), a wykorzystanie potencjału pozostało bez zmian (72,6 proc.). W sumie można powiedzieć, że trwa delikatne ożywienie.

Oczywiście widzi to również Fed, czemu dał wyraz w publikowanym na dwie godziny przed końcem sesji protokole z ostatniego, styczniowego posiedzenia FOMC. Znalazły się tam też nowe prognozy Fed. Jeśli chodzi o wzrost PKB to podniesiono dolną granicę prognoz na ten rok z 2,5 na 2,8 proc. (górna nadal na 3,5 proc.). Nic dobrego Fed nie widzi na rynku pracy. Dolną granicę prognoz stopy bezrobocia podniesiono z 9,3 na 9,5 proc. (górna nadal na 9,7 proc.). Fed obawia się też szybszego wzrostu inflacji w średnim okresie. Prognozy na 2010 rok zmieniono z 1,0 - 1,5 proc. na 1,1 - 1,7 proc. Były i prognozy na 2011, ale wg mnie to jest już kompletne wróżenie z fusów. Jak widać dla każdego było coś miłego.

Najważniejsze były jednak nie prognozy i oceny, ale fakt podjęcie bardzo poważnej dyskusji na temat wyjścia z inwestycji w aktywa, którymi to inwestycjami Fed zasilał rynek w gotówkę. Wszyscy członkowie FOMC uważali, że należy zmniejszyć ilość nabywanych w czasie ostrej fazy kryzysu aktywów. Kilku z nich uważało, że należy zacząć je sprzedawać już wkrótce. To przekonanie mogło się w lutym nasilić, a to nie jest dobra informacja dla obligacji, a co za tym idzie i dla rynkowych stóp procentowych.

Na rynku akcji dobre dane makro pomagały bykom, ale umocnienie dolara, bliskość poważnego oporu technicznego i niepewność na rynku surowców zwiększały siłę niedźwiedzi. Wynikiem były niewielkie wzrosty indeksów. W ostatniej godzinie sesji byki nieco przycisnęły, dzięki czemu udało się zakończyć sesję pół procentowymi zwyżkami indeksów. Układ techniczny się nie zmienił, ale dystans indeksu S&P 500 do kluczowego poziomu skurczył się do 5 pkt.

GPW w środę nie zaskoczyła. Sesja rozpoczęła się od dwuprocentowego wzrostu indeksów. Potem, przez krótki czas, WIG20 lekko się osunął, ale duże wzrosty indeksów na innych rynkach nie pozwoliły niedźwiedziom na przejęcie rynku. Nadal bardzo mocne były banki, do których doszlusowała Agora oraz spółki surowcowe pod wodzą KGHM. Po tej pierwszej godzinie na wysokim poziomie pojawiła się jednak chęć do sprzedaży akcji i indeks zaczął się osuwać.

Przed pobudką w USA to osuwanie zakończyło się i indeksy znowu ruszyły na północ naśladując to, co działo się na innych rynkach europejskich. Publikacja niezłych danych makro w USA nie pomogła naszym bykom, mimo że były to dane niezłe. Brak reakcji rynków akcji w Europie i słabe zachowanie surowców wystraszyło u nas podaż i WIG20 zaczął się osuwać. Niedźwiedzie jednak nie miały siły do ataku, więc WIG20 wzrósł o 1,9 procent, ale sesja była nudna i bez "błysku". To może nieco niepokoić, ale ten "błysk" może się pojawić później. Może nawet i lepiej, że gracze są tak niepewni. Prawdziwe, trwałe zwyżki możliwe są tylko wtedy, kiedy na rynku panuje niepewność. Najważniejsze jest to, że pojawiły się już wstępne sygnały kupna.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

sesjamwig40makroekonomia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)