Festiwal w Opolu. TVP na braku festiwalu mogłoby nawet... zyskać [FELIETON]

Odwołanie festiwalu w Opolu po półwieczu działalności to "wydarzenie kulturalne" sezonu. Wizerunkowo stracą zarówno Telewizja Polska, jak i miasto Opole. Ta pierwsza paradoksalnie może jednak na całej sytuacji nawet zaoszczędzić finansowo.

Festiwal w Opolu. TVP na braku festiwalu mogłoby nawet... zyskać  [FELIETON]
Źródło zdjęć: © PAP
Jacek Frączyk

24.05.2017 | aktual.: 24.05.2017 18:02

Po bojkocie ze strony gwiazd umowę na organizację festiwalu wymówił Telewizji Polskiej prezydent Opola. Mówi się teraz o przeniesieniu imprezy przez TVP do Kielc, być może do Koszalina. Opole być może wybierze inną telewizję do współpracy.

Prezes Kurski zapowiedział walkę w sądach. Ma zamiar w imieniu swojej firmy dochodzić „wielomilionowych odszkodowań” od miasta Opole. Pozwy o ochronę dóbr osobistych dostaną też media.

Może się jednak okazać, że dla Telewizji Polskiej cała afera z odwołaniem festiwalu w Opolu to będzie nawet finansowo pozytywna okoliczność. Na organizacji zarobiłaby niewiele, a być może nawet poniosłaby straty.

Nie ma reklam, nie ma zysków

Powód? Kanały polskiej telewizji publicznej mają pewną cechę, która powoduje, że na imprezach typu festiwal w Opolu, Eurowizja czy koncert sylwestrowy zarabiają mniej niż telewizje komercyjne. O ile zarabiają w ogóle. Ten "defekt" bierze się z braku możliwości przerywania programu reklamami.

Co prawda ceny reklam podczas jubileuszowego koncertu Maryli Rodowicz miały wynosić aż 47,9 tys. za 30-sekundowy spot. Ale pamiętać trzeba, że koncert nie będzie trwał 40 minut, ale prawdopodobnie około półtorej godziny. W tym czasie nie pojawią się żadne reklamy.

W trakcie dwóch godzin festiwalu w Opolu TVP mogłaby więc wyświetlić bloki reklamowe, liczące maksymalnie 12 minut. 24- półminutowe spoty - nawet po 47,9 tys. zł każdy - dałyby łącznie około 1,1 mln zł przychodu.

To nadal więcej niż liczy się za reklamy przed głównym wydaniem „Wiadomości” (13,7 tys. zł), ale też i koszty produkcji festiwalu są wielokrotnie większe niż programu informacyjnego.

Około 10 mln zł za produkcję „Opola”

Koszty organizacji festiwali regularnie ukrywane są przez nadawców w Polsce, ale po oprawie widać, że są niebagatelne. Nie podano na przykład kwot wydanych przez TVP na Sylwestra w Zakopanem. Ukrywa się to pod argumentem "tajemnicy handlowej".

Z danych serwisu businessinsider wynika, że sylwester w Katowicach kosztować miał w ub.r. Polsat ponad 2 mln zł. Festiwal w Opolu trwa trzy dni, więcej jest artystów, większa oprawa - można założyć, że koszt zamknąłby się dla Telewizji kwotą nawet 10 mln zł.

By taki koszt pokryć przychodem z reklam, trzeba by wyemitować 209 spotów w cenie z koncertu Maryli Rodowicz.

Do przychodów zaliczyć można jeszcze wpływy z biletów, które pobiera Telewizja Polska, ale z 3653 miejsc w amfiteatrze po około 100 zł za jedno da się uzyskać zaledwie 365 tys. zł - przez trzy dni festiwalu byłoby to razem około miliona złotych.

Jak widać zarobek na organizacji festiwalu do łatwych nie należy i wcale nie jest oczywiste, że Telewizja Polska wyszłaby na tym na plus. Skoro tak się złożyło, że festiwal odwołano, a dodatkowo na horyzoncie pojawiła się wizja odszkodowań za straty TVP, to być może wyjdzie to nawet na dobre finansom publicznego nadawcy.

Oczywiście trudno podejrzewać prezesa Kurskiego o tak misterny plan i że naprawdę to on tego festiwalu nie chciał organizować - tak czy inaczej formalnie jako szef firmy, patrząc tylko na wynik finansowy, teoretycznie mógłby się cieszyć.

Festiwal musi być

Organizacja imprezy jest jednak punktem prestiżowym Telewizji Polskiej i prawdopodobnie właśnie na prestiżu polega wartość tego wydarzenia. Podobnie bardziej prestiżowym niż zyskownym wydarzeniem była emisja przez TVP1 tegorocznej Eurowizji. Finał 13 maja miał oglądalność na poziomie tylko 7,7 proc.

Eurowizja miała z punktu widzenia Telewizji Polskiej podstawową wadę - trwa długo. Przez około trzy godziny finału TVP1 nie mogła przerwać programu reklamami. Trudno oczekiwać, żeby Telewizji przyniosło to zyski. Koszt uczestnictwa w Eurowizji to dla naszego kraju około 150 tys. euro, a jeszcze trzeba było zapłacić za transmisję.

Na marginesie, w trakcie Eurowizji publiczna telewizja izraelska IBA podała, że zamyka swoją działalność. To taki negatywny smaczek w tle kosztownej imprezy, na produkcję której Ukraińcy wydali 870 mln hrywien, czyli około 124 mln zł.

O prestiż chodziło też w organizacji przez TVP Sylwestra w Zakopanem. Wystąpiły zagraniczne gwiazdy i wielu znanych polskich wokalistów a wstęp na imprezę był bezpłatny. Przez czas imprezy również nie wyświetlano w TVP reklam, a tylko część kosztów zwróciła się dzięki sponsorom i wpłacie miasta.

Tak czy inaczej, póki obowiązuje przepis, zakazujący Telewizji Polskiej przerywania programów reklamami, trwające ponad godzinę imprezy nie są wygodne dla nadawcy od strony finansowej. Dlaczego władza po prostu nie zlikwiduje tego ograniczenia?

Prawdopodobnie dlatego, że to jedyny argument za utrzymaniem abonamentu telewizyjnego - płacicie, więc jest mniej reklam. A każdej władzy trudno jest zrezygnować z publicznej daniny.

Abonament RTV spływa jednak w coraz mniejszych kwotach.Rząd planuje nawet wywrzeć presję na ludzi i sięgnąć po dane klientów polskich kablówek i platform cyfrowych. Wybiera się metodę siłową, zamiast znieść zakaz przerywania programów reklamami i zwiększyć tym przychody mediów publicznych. To rozwiązało by wiele problemów, w tym ten z zyskownością Telewizji na organizacji festiwali typu ten opolski.

tvpjacek kurskiabonament rtv
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)