Finansowe tsunami: likwidacja OFE

Wyższe emerytury, bezpieczeństwo, niższe zadłużenie państwa - to wszystko na wyciągnięcie ręki. Zdaniem niektórych ekspertów wystarczy zlikwidować otwarte fundusze emerytalne (OFE). Czy na pewno to takie proste?

Finansowe tsunami: likwidacja OFE
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

07.03.2012 | aktual.: 13.03.2012 13:14

- Sam pomysł likwidacji OFE nie jest oderwany od rzeczywistości. Mieliśmy już przecież zmniejszenie wpływów do OFE ze składek - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Wiktor Wojciechowski, wiceprezes fundacji FOR.

Zdaniem Wojciechowskiego można rozważyć taki teoretyczny scenariusz, że następuje całkowita likwidacja OFE, podobnie jak to miało miejsce na Węgrzech. W 2010 roku nasi bratankowie dokonali reformy systemu emerytalnego, de facto upaństwawiając istniejący od 1998 roku prywatny filar. W efekcie zgromadzone w systemie prawie 3 biliony forintów (10,7 miliarda euro zostały wykorzystane do zmniejszenia deficytu państwowego funduszu emerytalnego oraz do zmniejszenia długu publicznego.

W polskim scenariuszu OFE mogłyby musieć sprzedać posiadane przez siebie akcje i obligacje, a uzyskane w ten sposób środki zasiliłyby konta ZUS i byłyby przeznaczone na bieżące wypłaty emerytur.

- W trakcie tego procesu mogłoby to spowodować duże spadki na giełdzie. OFE są przecież silnym graczem giełdowym. Spadłaby płynność na rynku - mówi wiceprezes FOR. Podkreśla, że w przypadku obligacji wzrosłaby ich rentowność.

Podobnego zdania jest dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. W przypadku rynku obligacji - podkreśla - mogłyby nastąpić przejściowe zawirowania, natomiast w dłuższym okresie rentowności nie powinny ucierpieć. Co innego z rynkiem akcji.

- Wpływ takiej sprzedaży byłby ogromny. To byłby dramat, gdyby taka podaż pojawiła się w jednej chwili na rynku. Wcześniej czy później jednak zagranica zorientowałaby się, że papiery są znacznie przecenione, a przez to atrakcyjne cenowo i zaczęłaby je kupować - mówi WP ekonomista XTB.

Zdaniem Kwietnia OFE mające w swoich portfelach bardzo dużo akcji różnych spółek wywierają coraz większy wpływ na zarządzanie wieloma spółkami giełdowymi.

OFE pod koniec stycznia zarządzały aktywami netto w wysokości 233 mld 135 mln 275 tys. 720,40 zł. Nawet część tych pieniędzy mogłaby skutecznie wpłynąć na rynki kapitałowe. O tym, jak duża to jest skala, niech świadczą liczby. Fundusze emerytalne mają znaczące udziały m.in. w takich spółkach jak Bogdanka (39,22 proc.), Mennica Państwowa (21,26 proc.), Amrest (23,77 proc.), Asseco Poland (18,53 proc.), Netia (12,57 proc.). Należą do nich pakiety akcji w t PZU (5,02 proc.), BRE Banku (5,44 proc.), Tauronie (5,06 proc.), LC Corp (20,9 proc.), Getin (10,41 proc.) czy Getbanku (13,84 proc.).

W jaki sposób miałaby taka likwidacja Otwartych Funduszy Emerytalnych wyglądać? Nie ma opracowanej żadnej oficjalnej koncepcji takiego rozwiązania.

- Należy zapytać tego, co taką likwidację będzie chciał przeprowadzić. To on powinien wiedzieć, jak taka likwidacja może wyglądać - sugeruje dr Bohdan Wyżnikiewicz, ekonomista z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

Marek Wilhelmi, rzecznik Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, również zastanawia się nad tym, jak miałby wyglądać demontaż systemu emerytalnego w Polsce. Czy byłby całkowity, czy też może powstałby jakiś specjalny fundusz.
- Wszystko zależy od tego, jak wyobraża to sobie ustawodawca. Miejmy nadzieję, że zapewniłby bezpieczeństwo naszym pieniądzom - mówi Wirtualnej Polsce.

Leokadia Oręziak, profesor zwyczajny w Szkole Głównej Handlowej oraz Wyższej Szkole Handlu i Prawa im. Ryszarda Łazarskiego w Warszawie, uważa, że najprostszą drogą byłoby wstrzymanie wkładów i zwrot pieniędzy z OFE do systemu finansów publicznych.

- Powinno się dać ludziom możliwość wyboru. Węgrzy mieli czas, by zapoznać się ze wszystkimi możliwościami, z ryzykiem, tak aby wszyscy byli jego świadomi. No i co do zasady wszyscy byli wycofani z systemu prywatnego. Dopiero ta osoba, która po zapoznaniu się ze wszystkim podjęła decyzję o pozostaniu w funduszu emerytalnym, została do niego ponownie wpisana - mówi prof. Oręziak w rozmowie z Wirtualną Polską.

Na Węgrzech z 3,1 mln osób w drugim filarze pozostało jedynie 100 tys. osób.

Jak podkreśla prof. Oręziak, w Polsce można by dać trzy miesiące, a nawet i pół roku, aby Polacy zapoznali się z wadami i zaletami obu rozwiązań. Jej zdaniem najważniejsza jest jednak wolna wola. Wtedy środki zostaną przepisane z OFE do ZUS dla tych osób, które podejmą decyzję o oszczędzaniu w systemie państwowym. Obligacje zostaną umorzone, a właścicielami akcji stanie się państwo, które będzie je mogło sprzedać bądź trzymać.

Profesor przekonuje, że OFE nie są dobrym rozwiązaniem. Obecny system nie zwiększa bezpieczeństwa przyszłych emerytur. Co więcej, on je drastycznie zmniejsza i przybliża krach finansów publicznych.

Według profesor z każdym dniem działalności OFE generują tylko koszty i zagrożenia. W jej opinii fundusze już dawno powinny przestać funkcjonować, a wszystkie środki, które się w nich znajdują powinny zostać przeniesione do ZUS.

Jej zdaniem to właśnie OFE odpowiadają za dużą część polskiego długu publicznego. Zlikwidowanie funduszy całkowicie i powrót ich aktywów do finansów publicznych uwolniłoby Polskę od tego ciężaru, ale jednocześnie pozbawiłoby instytucje finansowe olbrzymich zysków. Nie można więc wykluczyć, że nasz kraj stanie wówczas w obliczu skarg różnych lobbystów OFE do międzynarodowych trybunałów.

- Węgrom zmniejszono ratingi, bo wielkie amerykańskie agencje ratingowe mogły chcieć ukarać kraj za wejście w prywatny biznes funduszy emerytalnych. Polski rząd boi się takiego kroku, bo istnieje ryzyko, że agencje ratingowe mogą obciąć ratingi również Polsce - mówi profesor. - Ale rząd powinien pomyśleć o obywatelach, o Polakach. Nasz kraj to nie kolonia instytucji finansowych - konkluduje pani profesor.

Michał Jankowski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)