Frank najtańszy od feralnego stycznia 2015 r. Reforma sądów złotemu nie zaszkodziła
Tak mało polskich złotych nie trzeba było płacić za jednego franka od stycznia 2015 r., kiedy ku nieszczęściu frankowiczów szwajcarski bank centralny podjął decyzję o końcu obrony niskiego kursu swojej waluty. Polscy walutowi kredytobiorcy nie mogą być też źli na PiS za reformę sądów czy pohukiwania Komisji Europejskiej - rynek walutowy zupełnie się tymi sprawami nie przejął.
31.07.2017 | aktual.: 31.07.2017 13:48
W poniedziałek złoty względem franka wcale się nie osłabił. Obawiali się tego niektórzy analitycy po groźbach sankcji ze strony Komisji Europejskiej w reakcji na podpisanie przez prezydenta Dudę jedynej z trzech niezawetowanych ustaw reformujących sądy.
W poniedziałek kurs zbliżył się do odnotowanego w ubiegły piątek najniższego poziomu od stycznia 2015 r. Za franka trzeba było o 13:00 na forex płacić 3,73 zł.
Zmiana kursu franka w ostatnich czterech latach
Frankowicze na samym tylko kursie walut w ciągu dwóch ostatnich miesięcy zaoszczędzili łącznie 3,6 mld zł, czyli przeciętnie każdy z 519 tys. kredytobiorców ma mniej o 6,8 tys. zł do spłacenia. Oczywiście do kursu franka, przy których wielu brało kredyty, jeszcze dużo brakuje, ale zawsze to jakieś pocieszenie.
Coraz więcej głosów za końcem dodruku euro
Złoty swoją siłę zawdzięcza tylko po części dobrym wskaźnikom gospodarczym, wynikom budżetu czy stabilnej polityce NBP. Tym razem zadziałało silne powiązanie naszej gospodarki ze strefą euro i umocnienie wspólnej waluty.
Umacnianiu euro względem m.in. franka sprzyjają coraz częściej powtarzające się głosy o konieczności powrotu do normalnej polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny, a więc o zbliżającym się zakończeniu dodruku euro i podwyższeniu ujemnych stóp procentowych. Gdyby takie kroki podjęto, popyt na euro natychmiast by wzrósł, a zarazem jego wycena.
W sobotę członek rady decydującej o stopach procentowych EBC, Sabina Lautenschlaeger, w wywiadzie dla gazety "Mannheimer Morgen" powiedziała, że czas myśleć o powrocie do normalnej polityki pieniężnej. Podobne zdanie wyraził zresztą w ubiegłą środę przedstawiciel Austrii w EBC - Ewald Nowotny.
Nie przez przypadek głos zabrała zresztą przedstawicielka Niemiec. Inflacja ostatnio tam przyśpieszyła - do 1,7 proc. rdr w lipcu.
Choć w całej strefie euro jest ona na stabilnym poziomie - 1,3 proc. rdr wg tzw. szybkiego wskaźnika opublikowanego w poniedziałek - to gdyby wykluczyć ceny ropy oraz żywności, wtedy widać drugi miesiąc przyśpieszenia wzrostu cen. Spadło przy tym w czerwcu bezrobocie do 9,1 proc. To czynniki, które nakazują zastanowić się nad kontynuowaniem dodruku pieniądza, bo jego utrzymanie mogłoby być groźne dla gospodarki.
Dodatkowo, w przypadku franka negatywnie działa nastawienie Narodowego Banku Szwajcarii (SNB), który ukierunkowany jest na osłabienie a nie umocnienie waluty a wyniki gospodarki nie dają motywacji do podnoszenia ujemnych stóp procentowych.
- Inwestorzy odwracają się od szwajcarskiej waluty z uwagi na perspektywy zacieśniania polityki monetarnej przez Fed i EBC, podczas gdy SNB wykazuje przywiązanie do gołębiego nastawienia co docelowo ma przekładać się na spadek atrakcyjności lokowania kapitału we franku - podaje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.